Dawid Lachowicz: Panie trenerze gratulacje. Przed sezonem była mowa, iż Challenge Cup ma być "zabawą" a tu nagle finał. Jak widział Pan to spotkanie?
Krzysztof Kotwicki: - Zabawa w tej formie, że jest to dla nas przygoda. Poprzednie udziały w Challenge Cup kończyły się szybko, a tutaj wyglądało na to, że jesteśmy dobrze przygotowani, aby nawiązać w tym pucharze walkę. Każda następna runda była jakimś wyzwaniem. Trochę obawialiśmy się o finanse naszego klubu – będzie awans, a nie będzie pieniędzy na pokrycie wszystkich kosztów wyjazdu. Taki przełom był w Portugalii, gdzie pojechaliśmy tam na dwa mecze. Nie ma co o tym wspominać, należy się cieszyć, że MMTS Kwidzyn zagra w finale.
Jaka jest różnica między Challenge Cup a rozgrywkami o Mistrzostwo Polski?
- Generalnie przyjęte tak zostało, że Challenge Cup jest słabym pucharem. Niekoniecznie się z tym zgadzam, ponieważ są to bardzo ciekawe rozgrywki, nie patrząc tylko na grę zespołów, ale również na położenie graficzne miast, do których należy się udać, by rozegrać spotkanie. Takim przykładem może być zespół z Anglii, gdzie nie ma piłki ręcznej. Warto zaznaczyć, że na poziomie półfinałów, czy finałów nie ma słabych drużyn. Trzeba się mocno napocić, aby ten sukces wywalczyć. Cieszy forma zespołu, że ten długi maraton wytrzymujemy. Zarówno w Bolonii, jak i u siebie rozegraliśmy bardzo dobre zawody. Również cieszy postawa w starciach z Wisłą Płock, gdzie cały czas nawiązywaliśmy z nimi walkę.
Czy priorytetem jest zdobycie pucharu Challenge Cup, czy wywalczenie medalu Mistrzostw Polski?
- Priorytetem od początku do końca jest Polska liga. Musimy potwierdzić, że jesteśmy mocnym zespołem na tym terenie. Trzeci sezon nawiązujemy walkę o medal, to do czegoś zobowiązuje. Nie ukrywam, że nasz cel to zdobycie jednego z trzech krążków. Wracając do Challenge Cup, w finale wyjdziemy na parkiet, aby wygrać. Jeśli nam się to uda będzie to ogromny sukces nie tylko dla zespołu, ale również dla Polski.
Czy MMTS Kwidzyn jest świadomy tego, iż tworzy historię? Nie tylko klubową, ale całej polskiej piłki ręcznej?
- Na razie jesteśmy w ogniu walki. Świadomość jest taka, że walczymy, chcemy wygrywać i cieszymy się z każdego sukcesu. Niewątpliwie głównym powodem tej dobrej gry jest atmosfera w zespole. Nie ma tu miejsca na indywidualności. Indywidualnością jest cała drużyna, gramy wszyscy razem. Przy okazji tego wszystkiego tworzy się historia, ale tak już musi być.
Jak wyglądają sprawy z kontuzjami w MMTS-ie Kwidzyn?
- Kontuzjowany jest jedynie Marcin Markuszewski, który do końca sezonu nie wyjdzie na parkiet. Wszyscy na drobne kontuzje narzekają. Przy takich spotkaniach, gdy przychodzi adrenalina, zapomina się o bólu. Przykładem może być Dzimitry Marhun. W pierwszym spotkaniu w Płocku grał z bandażem na ręku, ale następnego dnia było już wszystko dobrze. Bolący łokieć nie przeszkodził jemu w rozegraniu bardzo dobrych zawodów. W tym sezonie zbliżamy się już do końca i miejmy nadzieję, że taki skład pozostanie i nikt nie dołączy do kontuzjowanego Marcina.
Po ciężkiej kontuzji powrócił na parkiet Jacek Wardziński. Jak wygląda jego zdrowie?
- Po kontuzji nie ma śladu, ale Jacek nie jest jeszcze przygotowany motorycznie. Nie jest jeszcze w stanie wytrzymać trudu całego spotkania. Centy to wartościowy zawodnik, swoim doświadczeniem pomaga swoim kolegom.
Największym sukcesem według Pana jest zbudowana atmosfera?
- W swojej długiej trenerskiej karierze jestem bardzo zadowolony z panującej atmosfery. Ta cała "dziewiętnastka" trzyma się bardzo mocno. Młodzi zawodnicy na razie rzadko wychodzą na parkiet, ale nie mają do nikogo pretensji. Każdy wie, że w końcu dostanie swoje "pięć minut". Korzystając z okazji należałoby wszystkim podziękować. Zarząd wraz z działaczami zrobił wszystko, abyśmy mogli grać.
Sporo się mówi o problemach finansowych MMTS-u Kwidzyn. Czy te pogłoski są prawdziwe?
- Wstrzymam się od tej odpowiedzi. Jestem pewien, że finanse będą na równi z sukcesami klubu.
Czy już wiadomo kto zasili skład Kwidzyna w następnym sezonie?
- Ze Zbigniewem Markuszewskim składaliśmy propozycję zarządowi, kogo chcielibyśmy zobaczyć wśród swoich zawodników. Jednak na tym nasza rola się kończy.
Czy z zespołu ktoś odejdzie?
- Paru zawodnikom kończy się kontrakt. Nie wiem jak te negocjacje z nimi będą trwały. Wydaję mi się, że ktoś może zrezygnować z naszych usług. Trzy lata gramy w tym składzie, więc mogą być jakieś zmiany. "Wszystko wyjdzie w praniu".