Powiedzieć, że sytuacja żółto-biało-niebieskich jest trudna, to jak nic nie powiedzieć. Kielczanie w poprzedniej kolejce przegrali z SC Magdeburg - sąsiadem w tabeli i tym samym mocno skomplikowali swoje położenie.
Do końca fazy grupowej zostały tylko trzy spotkania, a przed starciem w Barcelonie szczypiorniści z województwa świętokrzyskiego z dorobkiem zaledwie ośmiu punktów zajmowali siódme miejsce.
Wicemistrzowie Polski zdawali sobie sprawę, że muszą zbierać punkty, bo sytuacja, w jakiej się znaleźli jest naprawdę podbramkowa. W stolicy Katalonii czekało ich jednak piekielnie trudne zadanie - podczas gdy żółto-biało-niebiescy walczą o wyjście z grupy, celem graczy z Barcelony jest zajęcie pierwszej lokaty w zestawieniu i bezpośredni awans do ćwierćfinału.
ZOBACZ WIDEO: Matka legendy była w szoku. Zamiast Siódmiaka widokówkę wysłał... kolega
Industria w Palau Blaugrana musiała radzić sobie bez kapitana - Alex Dujshebaev ze względu na chorobę został w domu. Tuż przed meczem okazało się, że z tego samego powodu z hotelu oglądać spotkanie będzie Łukasz Rogulski.
Kielczanie nie byli faworytami, a jednak to oni lepiej rozpoczęli ten pojedynek. Goście skrupulatnie starali się budować swoje akcje i już od pierwszych minut grali bardzo czujnie. Gospodarze mieli jednak swojego asa w rękawie - trzy z czterech pierwszych trafień Katalończyków zdobył Dika Mem. Francuz nie pozwolił rywalom na zbudowanie przewagi i doprowadził do remisu po 4.
Od tego momentu walka była niezwykle wyrównana, a żadna z ekip nie była w stanie odskoczyć na więcej niż jedną bramkę. Kielczanie po długiej przerwie mogli wreszcie liczyć na nominalnego lewego rozgrywającego - w meczu Ligi Mistrzów po raz pierwszy po kontuzji pojawił się na boisku Szymon Sićko. W europejskich rozgrywkach zadebiutował też Hassan Kaddah, który już w swojej pierwszej akcji zdobył bramkę.
Kielczanie byli konsekwentni, dokładni, dobrze zorganizowani, nie popełniali błędów i to miało odzwierciedlenie na tablicy wyników. Na początku drugiej połowy wicemistrzowie Polski zanotowali jednak przestój w ataku, który okazał się bardzo bolesny w skutkach. Barcelończycy wykorzystali niemoc żółto-biało-niebieskich i szybko odskoczyli na pięć goli.
Powiewem świeżości okazało się wejście na parkiet Miłosza Wałacha. W ataku też zaczęło się dziać lepiej, ale straty do odrobienia były spore. Kielczanie musieli gonić wynik i chociaż ambitnie walczyli do ostatnich sekund, zabrakło im czasu, by doprowadzić chociaż do wyrównania. Ostatecznie wicemistrzowie Polski przegrali dwoma trafieniami 28:30.
Liga Mistrzów, 12. kolejka:
FC Barcelona - Industria Kielce 30:28 (14:13)