Reprezentacja Polski rozpoczęła rywalizację w mistrzostwach świata w dobrych nastrojach. Nasi szczypiorniści wygrali bowiem turniej towarzyski 4 Nations Cup, odnosząc komplet trzech zwycięstw. Choć na otwarcie czempionatu Biało-Czerwoni przegrali 28:35 z Niemcami, ich postawa przez większość meczu również napawała optymizmem.
Niestety w piątkowym spotkaniu z Czechami było już zupełnie inaczej. Polacy mieli przede wszystkim problemy z agresywną defensywą rywali, co przekładało się na brak skuteczności bramkowej. Nasi zawodnicy przez dłuższy czas musieli gonić wynik.
Gdy w końcowych fragmentach wyszli na prowadzenie, wydawało się, że uda im się odnieść pierwsze zwycięstwo. Tak się jednak nie stało i finalnie mecz zakończył się remisem 19:19. Oba zespoły do ostatniej sekundy walczyły jednak o końcowy triumf. Emocje udzieliły się również sędziom, którzy, zdaniem Marcina Lijewskiego, nie popisali się w jednej sytuacji.
ZOBACZ WIDEO: Zbliża się do 40-stki, a nadal zachwyca. Tylko spójrz na to nagranie
W 58. minucie piłkę do bramki rywali wpakował Piotr Jędraszczyk. Trafienie to nie zostało jednak uznane, bowiem według arbitrów nasz zawodnik popełnił błąd kroków. - Tam nie było żadnych kroków! Być może sędzia nie widział kozła, a ta bramka "zamknęłaby" mecz. Cóż, stało się, jak się stało. No trudno. Mogliśmy też przegrać i być w zupełnie innych humorach. Budowanie zespołu to jest proces i takie mecze też są potrzebne - skwitował selekcjoner.
Co ciekawe niedługo później sędziowie nie mieli problemów z uznaniem bramki Vita Reichla, która do teraz budzi kontrowersje. Polakom pozostaje teraz pokazanie swojej gry w ostatnim meczu rundy wstępnej. W niedzielę 19 stycznia nasi szczypiorniści zmierzą się ze Szwajcarią, a stawką tego pojedynku będzie awans do kolejnej fazy mistrzostw świata. Początek o godzinie 15:30.