Sporo pracy w okresie przedświątecznym mają zawodnicy występujący na parkietach Orlen Superligi. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa w poniedziałek podjęli na własnym boisku Górnika Zabrze, w czwartek zmierzyli się z Azotami Puławy, a w sobotę rozegrają jeszcze jedno spotkanie - z MKS Zagłębiem Lubin. Puławianie ostatni mecz grali w niedzielę, a rok zamkną w kolejną niedzielę - wyjazdowym pojedynkiem z Zepterem Legionowo.
Zaczęło się ciekawie - pierwsze minuty starcia były niezwykle wyrównane i nie wynikało to, jak to często bywa w starciach z wicemistrzami Polski z ich słabszej postawy, ale z dobrego i ambitnego podejścia gospodarzy do meczu. Co prawda kielczanie dość szybko zdołali odskoczyć na trzy trafienia, ale szczypiorniści Azotów odrobili te straty i przez pierwszy kwadrans starali się grać z utytułowanymi rywalami jak równy z równym. Pomagali w tym Wojciech Borucki i Giorgi Dikhaminjia. Przez kwadrans walka zapowiadała się doskonale.
Jeszcze w 17. minucie na tablicy wyników widniał remis. Potem żółto-biało-niebiescy ponownie zbudowali przewagę trzech trafień, ale skuteczną odpowiedzią popisał się Marek Marciniak (12:14) i wydawało się, że puławianie znów będą w stanie doprowadzić do wyrównania. Tak się jednak nie stało - od tego momentu gracze Azotów zaliczyli dramatyczny przestój - przez niemal dziesięć minut nie byli w stanie rzucić bramki.
ZOBACZ WIDEO: Afera w polskiej kadrze. Trener z zawodniczką do dziś nie porozmawiali
Tymczasem kielczanie nie mieli żadnych problemów ze zdobywaniem kolejnych goli - świetnie funkcjonowały ich kontrataki, dobrze wyglądał atak pozycyjny. Ze stanu 12:14 błyskawicznie zrobiło się 12:23. Gospodarze byli bezradni, nie byli w stanie przeciwstawić się wicemistrzom Polski. Na zakończenie pierwszej połowy trafił jeszcze Piotr Jarosiewicz, ale było zdecydowanie za późno.
Kielczanie zdołali się już rozkręcić, a szczypiorniści Azotów nie mieli nic, czym mogliby im zagrozić. Druga połowa to już była formalność. Gospodarze zdołali rzucić tylko dziewięć bramek, z kolei wicemistrzowie Polski systematycznie budowali przewagę i szybko urosła ona do dwudziestu bramek.
Aż dziesięciokrotnie bramkarzy rywali pokonywał Arkadiusz Moryto i to on został wybrany MVP spotkania.
Azoty-Puławy - Industria Kielce 22:43 (13:23)