Seria porażek ich nie załamała. To dlatego przegrały w Kobierzycach

WP SportoweFakty / Marcin Chyła
WP SportoweFakty / Marcin Chyła

Dużych emocji dostarczyło starcie pomiędzy KPR Gminy Kobierzyce a Energa Szczypiorno Kalisz (33:28). Przez większość czasu na prowadzeniu nieoczekiwanie były przyjezdne. Milena Kaczmarek zdradziła, czego im zabrakło.

To mogła być jedna z większych niespodzianek trwającego sezonu. Energa Szczypiorno Kalisz po siedmiu porażkach z rzędu miała szanse na zwycięstwo na terenie wicemistrza Polski.

- Przyjechałyśmy do Kobierzyc i chciałyśmy pokazać, że jesteśmy walecznym zespołem, że z meczu na mecz gramy coraz lepiej i bardziej zespołowo. Chciałyśmy zagrać najlepszy handball jaki potrafimy - mówiła Milena Kaczmarek.

Jeszcze na dziesięć minut przed końcem przyjezdne prowadziły 27:24. Później kompletnie stanęły i musiały obejść się smakiem. - W końcówce zespół z Kobierzyc nam odjechał - dodała Kaczmarek.

Ich rywalki wykorzystały fakt, że Energa Szczypiorno zmaga się z brakiem głębi składu. To z kolei poskutkowało brakiem sił w decydującej fazie spotkania.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Chalidow wrzucił zdjęcie z wanny. On to ma poczucie humoru!

- Wydaje mi się, że wkradło się zmęczenie, bo mamy bardzo krótką ławkę. Zawiniła też nasza skuteczność. Trzy szybkie kontry przeciwniczek i dogoniły nas, a potem wyszły na prowadzenie - tłumaczyła.

- Uważam, że to było bardzo pozytywne spotkanie dla nas. Myślę, że wyciągniemy wnioski z tego meczu i będziemy jeszcze lepiej grać i zaskakiwać kolejne zespoły - zakończyła zawodniczka klubu z Kalisza.

W Szczypiornie mają nad czym myśleć. Po ośmiu seriach gier ekipa nadal ma zero punktów na swoim koncie. Kolejne spotkanie kaliszanki rozegrają dopiero 28 grudnia przeciwko KPR Ruch Chorzów.

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści