Wybory na nowego prezesa Związku Piłki Ręcznej w Polsce już w sobotę 26 października. W wyścigu dwie legendy tej dyscypliny: wybitny bramkarz kadry Sławomir Szmal i niezapomniany jako trener reprezentacji Bogdan Wenta. Za tym pierwszym murem stoją koledzy z przeszłości, część z nich - jak Karol Bielecki - ma żal do szkoleniowca o wyłamanie się z porozumienia.
Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Polska piłka ręczna od kilku lat leży. Reprezentacje nie grają w najważniejszych turniejach, albo odgrywają tam trzecioplanowe role.
Karol Bielecki, 259-krotny reprezentant Polski w piłce ręcznej: Ostatnie lata to zupełna porażka w pozyskiwaniu młodych zawodników. Czasy świetności tego sportu w Polsce minęły i będzie jeszcze gorzej.
Uważa pan, że potencjał wynikający z trzech medali mistrzostw świata waszej drużyny został zmarnowany?
Zmarnowaliśmy ostatnie 10-15 lat. W 2007 roku piłka ręczna i siatkówka była na zbliżonym poziomie. Obie reprezentacje były wicemistrzami świata, byliśmy czołówką. Proszę zobaczyć, co wydarzyło się w siatkówce, a w ręcznej... mamy ciągły zjazd.
Jest jakaś nadzieja na sukces w najbliższych latach?
W żadnym roczniku nie mamy drużyny, która pojedzie na turniej i ogra najlepsze reprezentacje świata. A to oznacza, że musimy upatrywać nadziei w pokoleniu obecnych 7-10 latków. A zatem, jeśli zaczniemy teraz mądrze szkolić, na kolejne wielkie sukcesy może trzeba będzie czekać jakieś 15-20 lat. O ile oczywiście dobrze wykorzystamy ten czas. Jeśli znów wszystko prześpimy, pozostanie liczyć na szczęście, jakiś zwykły przypadek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie "Trening mięśni brzucha… i twarzy". Dziennikarka Polsatu znów pokazała moc
Co powinno się zmienić?
Przede wszystkim nie możemy wybrać na prezesa gościa, dla którego siedzenie w gabinecie w Warszawie będzie szczytem ambicji i kolejną ciepłą posadką. Jak prześpimy kolejne pięć lat, to być może już nigdy nie dogonimy najlepszych krajów. Do pracy w strukturach garnie się całe pokolenie moich kolegów. Mają doświadczenie, wiedzę i wielki zapał. Jeśli zablokujemy im możliwość zmieniania piłki ręcznej, stracimy wielką szansę.
Rozumiem, że mówi to pan jako przyjaciel Sławomira Szmala i osoba, która od początku popiera jego kandydaturę.
Wiele razy rozmawialiśmy o tym, że piłka ręczna jest w tak słabej sytuacji, że musi się za to wziąć osoba, która ma pomysł, której się chce. Nie potrzeba nam już malowanych szefów, tylko człowieka, który zawalczy o radykalną zmianę, ale także wprowadzenie dzieci w sport. Mam już dość stagnacji.
Problem w tym, że Sławomir Szmal od kilku lat jest wiceprezesem, odpowiada za sprawy szkoleniowe i nie zrobił reformy, o której pan mówi.
Kluczowe decyzje podejmują inni, Sławek nie ma obecnie zbyt dużo do gadania. Potrzeba całkowitej zmiany strategii, a to możliwe jest tylko po zmianie prezesa.
Z dwójki najpoważniejszych kandydatów na to stanowisko, to jednak Bogdan Wenta ma większe doświadczenie w zarządzaniu i lepsze międzynarodowe kontakty. Zresztą on sam przedstawia się jako człowiek spoza "układu".
Bogdan Wenta miał swój czas w latach 2006-2012, gdy był trenerem naszej reprezentacji. Wtedy mógł zachęcić działaczy do zmian, przyczynić się do rozwoju tego sportu także wśród najmłodszych. Przecież jako trener kadry miał możliwość proponowania zmian. Nic w tym kierunku nie zrobił. Nie wykorzystał też szansy jako trener Vive, prezydent Kielc, czy później już jako polityk. W żadnej z tych ról nie zrobił niczego dobrego dla naszego sportu. Dzisiaj reprezentuje tych, którzy nie chcą zmian.
Ale przecież był doskonałym trenerem, który poprowadził waszą drużynę do wielkich sukcesów.
Ale nie przyczynił się do reformy piłki ręcznej, choć miał taką możliwość. Dlatego po tylu latach jakoś nie wierzę w jego zapewniania. Poza tym w ostatnich tygodniach nie usłyszałem choćby jednego konkretu, propozycji zmiany. Zamiast tego ciągle wypowiada jakieś niedomówienia i rzeczy, które nie kleją się w całość.
Mówi pan o tych wyborach z takim zaangażowaniem, jakby sam szykował się do odpowiedzialnej funkcji jako działacz.
Nie chcę być działaczem czy trenerem. Mam dzieci w wieku sześciu oraz ośmiu lat i po prostu zależy mi na rozwoju polskiego sportu. Szmal przez ostatnie miesiące kampanii pokazuje, jak bardzo zaangażowany jest w ten projekt. Jest gotowy poświęcić sporą część życia, by zrobić coś dobrego.
To jednak nie koniec potencjalnych przeszkód. Bogdan Wenta to były europoseł wybrany z list Platformy Obywatelskiej, a Sławomir Szmal jeszcze niedawno był obecny na kongresie programowym Prawa i Sprawiedliwości. Nie obawia się pan, że taki kandydat w obecnych czasach to dość ryzykowny wybór?
Niestety w Polsce mamy takie realia, że jeśli chcemy coś zbudować w sporcie, musimy rozmawiać z politykami. Przez ostatnich osiem lat nie dało się nic załatwić, jeśli nie miało się kontaktów z politykami partii rządzącej. Nie widzę powodu, dlaczego to miałoby kogoś dyskwalifikować. My też po sukcesach gościliśmy choćby u prezydenta RP, Lecha Kaczyńskiego.
Przyzna pan jednak, że jest spora różnica pomiędzy pójściem z drużyną na zaproszenie głowy państwa, a byciem gościem kongresu programowego partii politycznej.
Jestem przekonany, że obecny minister sportu doskonale zdaje sobie sprawę, jak ważną postacią w piłce ręcznej jest Sławomir Szmal, że nie będzie na to zwracał uwagi.
Nawet Wenta zdążył odnieść się do tego, że Szmal jeździ do ministra sportu, choć żadnych wyborów jeszcze nie wygrał.
Przede wszystkim chciało mu się pojechać i porozmawiać, a już nawet taki wysiłek był do tej pory w związku dużym problemem. Współpraca z ministrem sportu jest kluczowa, bo Sławek zmiany chce rozpocząć od programu nauczania WF-u. Chodzi o przywrócenie podstaw piłki ręcznej do programu nauczania, edukację coraz młodszych dzieci i lobbowanie za wszechstronnym rozwojem. Dużo przestrzeni zawłaszczyły szkółki piłkarskie, ale trzeba też myśleć o innych dyscyplinach.
Kampania wyborcza zaczęła się od tego, że Wenta poparł Szmala, a chwilę później sam ogłosił swój start. Pana też to oburza?
Nie wiem, co konkretnie obiecał Szmalowi, ale nie ulega wątpliwości, że poparł jego kandydaturę na prezesa. Dla mnie dane słowo jest ważne i wiążące.
Grzegorz Tkaczyk powiedział, że to było nieeleganckie zachowanie. Pan ma żal do Bogdana Wenty?
Nie lubię, gdy ktoś łamie obietnicę i nagle próbuje wszystkim wmówić, że było inaczej. Tworzenie listy insynuacji i niedomówień niczemu nie służy i Wenta w ten sposób tylko dzieli środowisko. Spędziliśmy ze sobą tyle lat, że powinniśmy być wobec siebie szczerzy.
Ale przecież Wenta miał prawo zmienić decyzję, gdy uznał, że będzie jednak lepszym prezesem.
Nie chcę już tego analizować. Może na początku nie miał zamysłu, by kandydować, ale bardzo szybko mu się to zmieniło. Jeśli wygra, to niech to robi, ale mam wrażenie, że nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Naprawdę uważa pan, że człowiek z takim doświadczeniem nie jest w stanie wnieść niczego pozytywnego?
Mam wątpliwości, czy jest w stanie zjednoczyć środowisko. Ludzi wokół tego sportu nie jest dużo, więc trzeba pracować razem.
Uważa pan, że Wenta podzieli środowisko piłki ręcznej w Polsce?
Jeszcze wybory dobrze się nie rozpoczęły, a już został włożony kij w mrowisko. To jest zupełnie niepotrzebne, bo mieliśmy już jednego bardzo dobrego kandydata, a zmiana mogła przebiegać spokojniej.
Czy to prawda, że cała wasza reprezentacja stoi po stronie Szmala?
Faktycznie za Sławkiem stanęła większość kadry. Nie słyszałem o nikim, kto wspierałby inną kandydaturę. To też dużo mówi. Każdy z nas chce radykalnych zmian i dlatego wielu tak mocno zaangażowało się w kampanię Szmala. Naprawdę wierzymy, że ambitny plan zostanie zrealizowany. Większość z nas do dziś pracuje przy sporcie, wielu poszło w trenerkę, a Sławek stał się działaczem i wie, co trzeba zmienić.
Rozmawiał Mateusz Puka, WP SportoweFakty
październik 2024
Szanowni delegaci!
Pozwalam sobie na nieskromność jaką jest pchanie się z rada Czytaj całość
Jeśli prezesowania ma byc takie jak jego prezydencj Czytaj całość