Zbyt późna pobudka PGE Wybrzeża. Górnik pnie się w górę tabeli

Materiały prasowe / Orlen Superliga / Dan-Emil Racotea (Górnik Zabrze) w akcji
Materiały prasowe / Orlen Superliga / Dan-Emil Racotea (Górnik Zabrze) w akcji

Górnik Zabrze pokonał rewelację początku sezonu, PGE Wybrzeże 31:26 w meczu Orlen Superligi. Zabrzanie już w pierwszej połowie zbudowali wysoką przewagę i pomimo zrywu gości utrzymali ją do ostatnich minut.

Góralski Co prawda w tabeli przed sobotnim meczem wyżej było PGE Wybrzeże, które w przypadku wygranej mogło się nawet wspiąć na trzecie miejsce w tabeli, jednak biorąc pod uwagę potencjał kadrowy i rosnącą dyspozycję zabrzan, trudno było uznawać przyjezdnych za faworytów.

Pomimo braku w składzie Piotr Wyszomirskiego, gospodarze szybko budowali swoją przewagę i po bramce Lukasa Morkovskiego w 6 minucie, na tablicy wyników widniał już rezultat 4:1. Nieoczekiwanie jednak gdańszczanie zaczęli w bardzo szybkim tempie odrabiać straty. W końcu, po dwóch kontratakach Mikołaja Czaplińskiego z rzędu, PGE Wybrzeże wyszło na prowadzenie 7:6.

Gdy wydawało się, że ekipa z Pomorza weszła na swoje tory, PGE Wybrzeże zaczęło popełniać seryjnie fatalne w skutkach błędy. Przez to z wyniku 6:7, bardzo szybko, po trafieniu Dmytro Ilczenki zrobiło się 11:7. Patryk Rombel próbował ratować sytuację prosząc o czas, ale kilka razy z rzędu fatalne w skutkach błędy popełniał Patryk Niedzielenko. Do przerwy Górnik prowadził 17:12, a bramkę sekundę przed syreną zdobył Morkovsky.

Niespełna trzy minuty po zmianie stron Górnik podwyższył przewagę do rekordowego wyniku 19:13 i mogło się wydawać, że jest już po meczu. PGE Wybrzeże nie tylko nie potrafiło zmniejszyć strat, ale również w 42 minucie na boisko upadł Rafał Stępień, który musiał być zniesiony z boiska przez kolegów. Po ich reakcjach, wyglądało to na coś naprawdę poważnego.

Szczypiorniści Górnika Zabrze się jednak zacięli w ofensywie i gdańszczanie mozolnie, ale zaczęli odrabiać straty, w czym prym wiódł Jakub Będzikowski. Goście na 10 minut przed końcem tracili już tylko trzy bramki.

Na 6 minut, w ciągu 18 sekund PGE Wybrzeże przy stanie 25:22 dwukrotnie otrzymało dwuminutowe kary, a zawodnikom z Zabrza "upiekło się" choćby zachowanie Adama Wąsowskiego, który po tym jak został podcięty przez Damiana Domagałę odepchnął gdańskiego obrotowego. W tym momencie zabrzanie mogli powiększyć przewagę, jednak podczas gry w podwójnym osłabieniu gości, jedyną bramkę rzucił Będzikowski i na 5 minut przed końcem było tylko 26:23.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Co za rzut! Ukryty talent młodej gwiazdy FC Barcelony

Górnika osłabił do tego w końcówce wyraźnie negatywnie pobudzony Wąsowski, który brutalnie popchnął rywala i zobaczył bezpośrednią czerwoną kartkę i gdy trafił tym razem Czapliński, 3 minuty przed końcem było już tylko 27:25.

W kluczowym momencie w ofensywie nie mylili się Jakub Szyszko i Dan-Emil Racotea, a dodatkowo goście kończyli mecz w dwuosobowym osłabieniu. Doświadczeni gospodarze nie wypuścili wygranej z rąk i mecz zakończył się wynikiem 31:26.

Górnik Zabrze - PGE Wybrzeże Gdańsk 31:26 (17:12)

Górnik: Ligarzewski (15/40 - 38%) - Szyszko 7, Morkovsky 6, Artemienko 4, Minocki 4, Racotea 3, Ivanović 3, Krawczyk 2, Ilczenko 1, oraz Komarzewski, Krępa, Bogacz, Czerkaszczenko, Wąsowski, Wiiński.
Karne: 2/2.
Kary: 8 min.

PGE Wybrzeże: Zembrzycki (12/36 - 33%), Poźniak (1/5 - 20%) - Stanescu 5, Czapliński 5, Będzikowski 4, Góralski 3, Peret 3, Papina 3, Stępień 2, Zmavc 1, Niedzielenko, Domagała, Siekierka, Papaj.
Karne: 2/3.
Kary: 12 min.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty