Tałant Dujszebajew od początku sezonu musi wykorzystywać cały swój trenerski kunszt - od startu rozgrywek jego ekipę trapią kontuzje, więc poukładanie zespołu to naprawdę trudne zadanie. W czwartkowym spotkaniu z powodu urazów nie wystąpili Bekir Cordalija, Igor Karacić i Benoit Kounkoud. Niemcy wybiegli na parkiet w niemal pełnym składzie - z trybun starcie oglądał jedynie Matthias Musche, gospodarze mieli jednak za sobą intensywny okres grania i pytaniem dnia pozostawało, czy poradzą sobie z pokonaniem zmęczenia.
Gracze Benneta Wiegerta zaczęli bardzo dobrze i szybko odskoczyli na dwie bramki. Kielczanie od pierwszych minut meczu doskonale spisywali się jednak w obronie i błyskawicznie doprowadzili do remisu. Przez długi fragment walka była naprawdę wyrównana. Od stanu 9:9 to jednak wicemistrzowie przejęli inicjatywę i zaczęli budować przewagę.
Magdeburczycy nie radzili sobie z czujną i niezwykle aktywną defensywą rywali. Żółto-biało-niebiescy doskonale wykorzystywali natomiast ten element gry i dorzucali na swoje konto kolejne trafienia. Gospodarze mocno się męczyli i wyglądali na nieco zaskoczonych postawą przyjezdnych. Kielczanie jednak nic sobie z tego nie robili, chociaż sami też mieli kłopoty - w pierwszej połowie duet Mestrić-Wałach zanotował tylko jedną udaną interwencję, do tego wicemistrzowie Polski przestrzelili kilka stuprocentowych sytuacji i nie wykorzystali szans na odskoczenie na pięciobramkowe prowadzenie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ forma Justyny Kowalczyk-Tekieli. Nagranie z finiszu robi wrażenie!
Kielczanie mieli jednak sporo powodów do zadowolenia - świetnie mecz prowadził Daniel Dujshebaev, doskonale na kole odnajdywali się obrotowi, obrońcy nie tracili koncentracji i nie dawali się wybić z rytmu, a Tomasz Gębala bezbłędnie czytał zamiary rozgrywających z Magdeburga.
Do szatni szczypiorniści Industrii zeszli prowadząc czterema trafieniami, a drugą połowę zaczęli perfekcyjnie - od powiększenia przewagi do pięciu goli. Widać było jednak, że Wiegert dobrze wykorzystał przerwę, dobrze poukładał swój zespół i walka zrobiła się zdecydowanie bardziej wyrównana.
Kielczanie stracili nieco skuteczności w ataku i to szybko odbiło się na rezultacie. Co prawda wreszcie do gry włączył się Mestrić - Chorwat obronił dwa rzuty karne, ale Niemcy cały czas naciskali, starali się wykorzystywać słabe punkty żółto-biało-niebieskich i z mozołem odrabiali straty.
Przestój wicemistrzów Polski od 47. do 53. minuty mógł ich naprawdę wiele kosztować. Gospodarze zbliżyli się do kielczan na jedno trafienie (23:24), ale po bardzo długiej akcji chwilę wytchnienia dał gościom Daniel Dujshebaev, który przełamał niemoc swojego zespołu w ataku. Manuel Zehnder wykorzystał jednak rzut karny i żółto-biało-niebiescy znów znaleźli się pod presją.
Końcówka to była prawdziwa wojna nerwów. Goście mieli jedno trafienie przewagi, ale magdeburczycy robili wszystko, by doprowadzić do remisu. Emocje sięgały zenitu, obie ekipy miały problemy ze skutecznym wykończeniem akcji, ale na dwadzieścia sekund przed ostatnią syreną, to kielczanie mieli piłkę na zwycięstwo i o czas poprosił trener Dujszebajew. Jego zawodnicy wykonali plan szkoleniowca w stu procentach - atak wykończył Dylan Nahi. Niemcy co prawda zdążyli jednak odpowiedzieć, ale drugie zwycięstwo Industrii w tym sezonie stało się faktem.
Liga Mistrzów, 4. kolejka:
SC Magdeburg - Industria Kielce 26:27 (15:19)
Darzę dużą sympatią Miłosza Wałacha i bardzo mu kibicuję. Jednak muszę przyznać, że póki co nie wykorzystuje on swojej szansy. W zeszłym sezonie, kiedy Andy był Czytaj całość