Górnik Zabrze przystępował do meczu pierwszej kolejki Orlen Superligi jako faworyt, jednak spotkanie przeciwko Azotom Puławy nie potoczyło się po ich myśli. Pomimo że rywal z Puław przeszedł poważne zmiany kadrowe, to na boisku pokazał się z bardzo dobrej strony, skutecznie stawiając opór faworyzowanej drużynie ze Śląska.
- Pierwszą połowę przeciwnik rozpoczął od dosyć aktywnej obrony - zauważył trener brązowych medalistów Tomasz Strząbała, podkreślając później, że jego zespół był przygotowany na taki scenariusz.
- Początek był wyrównany, jak w każdym meczu, kiedy grają dwa zespoły o mniej więcej podobnej klasie. Od dwudziestej minuty zaczęliśmy jednak uzyskiwać przewagę - zaznaczył szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pogromca Błachowicza złapał oponę. Kilkanaście sekund i po sprawie!
Ekipa ze Śląska na przerwę schodziła z przewagą pięciu bramek, oczekując, że Azoty Puławy będą kontynuowały swoją taktykę w drugiej połowie. Choć ich przewidywania się sprawdziły, seria błędów, w tym niewykorzystane sytuacje jeden na jeden z bramkarzem, doprowadziły do nerwowej końcówki.
- Spodziewaliśmy się, że zespół Azotów Puławy zagra w podobny sposób. I tak też się stało. Nie potrafiliśmy uniknąć błędów, stąd taki wynik, a nie inny - wskazał przyczynę porażki Tomasz Strząbała.
Mecz zakończył się wynikiem 29:30 (---> RELACJA), który zaskoczył wielu, dowodząc, że mimo zmian kadrowych, Azoty Puławy są zespołem, z którym wciąż trzeba się liczyć