Witalij Nat nie gryzł się w język. "To, co robili, to przegięcie"

WP SportoweFakty / Artur Starczewski / Na zdjęciu Witalij Nat
WP SportoweFakty / Artur Starczewski / Na zdjęciu Witalij Nat

Po dramatycznym meczu przeciwko Grupa Azoty Unii Tarnów, Chrobry odniósł kolejne zwycięstwo, które pozwala marzyć o zdobyciu medalu w ORLEN Superlidze Mężczyzn. - To, co robili sędziowie, to przegięcie - stwierdził Witalij Nat.

Nadspodziewanie dużo emocji dostarczyli kibicom w Głogowie zawodnicy KGHM Chrobrego. Głogowianie bardzo pewnie weszli w to spotkanie. Ewidentnie wykorzystali dołek, w jaki wpadła Grupa Azoty Unia Tarnów, która w 2024 roku jeszcze nie wygrała meczu na poziomie ORLEN Superligi Mężczyzn.

Potem jednak było dużo gorzej. - Bardzo trudno podsumować ten mecz tak na gorąco. Najważniejsze, że mamy 3 punkty - zaznaczył w rozmowie z klubowymi mediami Witalij Nat.

- Zrobiliśmy taki horror. Oczywiście, takie mecze podobają się kibicom, tak z jednej, jak i z drugiej strony. Ale kosztuje to bardzo dużo zdrowia, nerwów. Raz, że sami do tego doprowadziliśmy, a drugi to sędziowie - dodał szkoleniowiec gospodarzy.

W sprawie sędziowania zawodów postanowił rozwinąć myśl (więcej o samych zawodach tutaj). - Staram się nigdy nie poruszać tego tematu, ale to, co robiła para sędziów w drugiej połowie, to było trochę "przegięcie". Bardzo trudno przyjąć te decyzje, które oni podejmowali. To już nie pierwszy raz i nie mówię tylko o naszych meczach - ostro skomentował Nat.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nie uwierzysz. Sochan pokazał, co jadł przed meczem

- Słyszę, że inni trenerzy narzekają także w swoich spotkaniach, ale to nie nasza "broszka". My musimy zajmować się tylko sobą. Czasami to wybija z rytmu, tak zawodników, jak i nas trenerów. My dużo pracujemy na treningach, by pokazać co najlepsze, a takimi niektórymi decyzjami, zniechęcają graczy - kontynuował trener Chrobrego.

Emocje wzrosły znacząco po zmianie stron. Prowadzenie przechylało się raz w jedną, raz w drugą stronę. Ostatecznie mogło się to skończyć zupełnie inaczej, gdyby fatalnego błędu nie popełnił Paweł Podsiadło, któremu piłka wypadła z rąk w decydującej akcji. - Chwała dla nas, że wytrzymaliśmy. To jest klasa zawodników, klasa zespołu, że potrafią grać pod presją, nawet przeciwko czynnikom zewnętrznych, ludziom. Nie chcę już dalej mówić - powiedział kończąc wątek arbitrów.

Na koniec Nat przyznał na konferencji prasowej, że nerwowa końcówka to był efekt przemęczenia. - Najważniejsze, że nie było kontuzji, bo "mamy szpital". Widać już trochę zmęczenia. Nawarstwia się to u szczypiornistów, którzy po 50 minut spędzają na boisku. To też widać w meczu, w jej najważniejszej części, że już nie ma tej świeżości. Najważniejsze, że spotkanie skończyło się happy endem i tyle.

Czytaj więcej:
--> Po tych słowach reakcja zawodniczki nie mogła być inna

Komentarze (0)