Na ten mecz tysiące kibiców czekało przez cały sezon - walka o mistrzostwo Polski elektryzuje, napędza i motywuje przez dwanaście miesięcy. Przed rozpoczęciem pojedynku zawodnicy obu ekip musieli grubą kreską oddzielić wszystko, co wydarzyło się do tej pory. A wydarzyło się naprawdę sporo - finansowe kłopoty ekipy z województwa świętokrzyskiego, niepewna przyszłość, świetne występy obu drużyn w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, problemy zdrowotne po obu stronach barykady.
Kto mógł przystąpić do starcia w lepszych humorach? Orlen Wisła mająca po pierwszym meczu dwie bramki zaliczki czy Barlinek Industria, która w czwartek w doskonałym stylu zapewniła sobie po raz szósty w historii bilet do najbardziej elitarnego grona w Europie i czerwcu zakończy sezon w Kolonii?
Trudno powiedzieć. Kielczanie mieli dobę mniej na regenerację, płocczanie mieli za to za sobą podróż do Magdeburga i z powrotem. Żółto-biało-niebiescy grali na swoim terenie przy wsparciu trzech i pół tysiąca kibiców, Nafciarze mogli liczyć na doping niemal czterystu żywiołowo reagujących fanów.
Zapowiadała się wspaniała uczta piłki ręcznej.
Ostatnie pojedynki między zespołami z Kielc i Płocka były niezwykle wyrównane, o ich wynikach decydowały często ostatnie sekundy. Rywalizacja z roku na rok robi się coraz bardziej zacięta, nic więc dziwnego, że napięcie czuć było na długo przed pierwszym gwizdkiem.
Już pierwsze minuty niedzielnego spotkania pokazały, że walka będzie ostra. Wynik szybko otworzył Alex Dujshebaev, błyskawicznie odpowiedział mu jednak Dmitrij Żytnikow. Na starcie obie ekipy poszły na prawdziwą wymianę ciosów. Arbitrzy Fahner-Kubis już na początku ustawili linię sędziowania - pierwszego na ławkę kar wysłali Artsioma Karaleka. Żółto-biało-niebieskim nie przeszkodził brak obrotowego na boisku - po trafieniu Karacicia gospodarze wyszli na dwubramkowe prowadzenia, a chwilę później parady w trzech kolejnych akcjach zapisał na swoim koncie Wolff.
Kielczanie kolejny raz postawili bardzo twardą defensywę - Nafciarze mieli spore problemy z przebiciem się przez obronę rywali. Ich akcje trwały długo i na każde trafienia musieli się sporo napracować. W 16. minucie żółto-biało-niebiescy po bramce Sićki odskoczyli na cztery gole. Wtedy też o czas poprosił trener Xavier Sabate. Przerwa w grze nie przyniosła spodziewanych efektów, po powrocie na parkiet płocczanie stracili piłkę, a Daniel Dujshebaev powiększył prowadzenie swojej ekipy do pięciu oczek.
Wystarczyła jednak chwila nieuwagi ze strony gospodarzy, a Wiślacy natychmiast odrobili straty. Kolejno do bramki Wolffa trafili Mihić, Fazekas i Krajewski i walka rozgorzała na nowo. Tym razem na odpowiedź graczy Dujszebajewa nie trzeba było długo czekać - Tournat i Sanchez wzięli sprawy w swoje ręce, po chwili kielczanie znowu mieli przewagę czterech trafień.
Orlen Wisła starała się gonić, ale to szczypiorniści z województwa świętokrzyskiego zachowywali więcej spokoju i byli bardziej skuteczni.
Drugą połowę kielczanie zaczęli od prowadzenia pięcioma trafieniami, ale to było za mało na Nafciarzy. Płocczanie cały czas wierzyli, że są w stanie zdobyć tytuł i mocno naciskali. Nie minęło dziesięć minut drugiej części meczu, a oni zmniejszyli swoje straty do dwóch trafień. Na boisku coraz bardziej iskrzyło.
Na każdy zryw Nafciarzy kielczanie mieli gotową odpowiedź. Spokoju jednak nie było - cztery bramki przewagi, biorąc pod uwagę zaliczkę płocczan z pierwszego meczu, to cały czas było za mało, by żółto-biało-niebiescy mogli odetchnąć z ulgą.
Na nieco ponad siedem minut przed końcowym gwizdkiem gracze Orlenu Wisły mieli piłkę na zmniejszenie strat do jednego trafienia - nie wykorzystał jej Serdio, wywalczył za to rzut karny, który na bramkę zamienił Kosorotow. Kielczanie odpowiedzieli - z koła trafił Tournat. Tumult w Hali Legionów zrobił się nieprawdopodobny.
Ostatnie pięć minut miały zdecydować o złotych medalach mistrzostw Polski. A walka szła na noże - to już był system bramka-odpowiedź. Gdy Moryto rzucił kontrę na pustą bramkę, a na tablicy wyników pojawił się rezultat 26:23 kieleccy kibice eksplodowali. Wciąż jednak była minuta do końca meczu, a Orlen Wisła dawała z siebie wszystko. Kosorotow wykorzystał rzut karny, ale szybko odrobił to niezawodny Alex Dujshebaev. Na czternaście sekund przed ostatnią syreną kielczanie mieli trzy bramki przewagi, za to Nafciarze byli przy piłce. Nie wykorzystali jednak ostatniej akcji i z dwudziestego mistrzostwa w historii cieszyli się żółto-biało-niebiescy.
Barlinek Industria Kielce - Orlen Wisła Płock 27:24 (15:11)
Barlinek Industria: Wolff (7/27 - 26 proc.), Kornecki (1/5 - 20 proc.) - A. Dujshebaev 7/1, Moryto 5, Sićko 5, Karalek 4, Tournat 2, D. Dujshebaev 1, Nahi 1, Karacić 1, Sanchez 1, Kounkoud, Surgiel, Olejniczak, Wiaderny, Gębala
Karne: 1/2
Kary: 12 min (Karalek - 6 min., Gębala - 4 min., Nahi - 2 min.)
Orlen Wisła: Jastrzębski (2/20 - 10 proc.), Biosca (4/12 - 33 proc.) - Kosorotow 6/2, Lucin 4/3, Krajewski 3, Piroch 3, Fazekas 2, Daszek 2, Mindegia 2, Żytnikow 1, Mihić 1, Serdio, Dawydzik, Komarzewski, Susnja, Terzić
Karne: 5/6
Kary: 12 min. (Terzić - 6 min., Susnja, Serdio, Kosorotow - 2 min.)
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro szaleje! "Mamba na koniec"