[h2]
Rozgrywająca się urodziła się w Bielawie w 1986 roku. Pierwsze kroki w piłce ręcznej stawiała w Żagwi Dzierżoniów. Kiedy grała w tym trenerze jej talent dostrzegł Dariusz Dworaczyk, niższy trener kadr juniorek, a później młodzieżówki. - Zaproś mnie na testy do SMS-u, który wtedy miał siedzibę w Gliwicach. Postawiłam na ręczną - mówi Gęga.
W 2005 roku odeszli z Jeleniej Góry. - niezwykle ważne było dla mnie sto procent grania i przecierania się w ekstraklasie. Trafiłam tam jako nieopierzony kurczak. W Jeleniej Górze potem drużyna, która stanowiła młodość i doświadczenie. Pamiętam, że w tym pierwszym okresie bardzo mi bramkarka Beata Kowalczyk - opowiada szczypiornistka.
W ekipie Vitaralu Jelfy Jelenia Góra w pierwszym sezonie sięgnęła po brązowy medal mistrzostw Polski. W sezonie 2006–07 rzuciła 228 goli w 26 spotkaniach i zajęła drugie miejsce w klasyfikacji strzelczyń najwyższego szczebla rozgrywek. W następnych rozgrywkach została najskuteczniejszą piłkarką ręczną z 240 bramkami w 29 meczach.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pamiętacie ją? 40-latka błyszczała w Madrycie
- Najważniejsze były wyniki zespołu, ale cieszyłam się, kiedy udało mi się rzucić kilkanaście goli w meczu. Byłam bardzo ambitna. Wiedziałam, że chcę się rozwijać, a nie siedzieć na ławce w mocnym klubie - dodaje Gęga.
Dlatego nie przeszła do kolekcjonującego mistrzowskie tytuły w Polsce klubu z Lublina, lecz postanowiła poszukać szczęścia we Francji. W kraju nad Sekwaną grała w latach 2009-13 w trzech klubach Le Havre AC (2009-10), Fleury Loiret Handball (2010-11) i Cergy-Pontoise Handball 95 (2011–13).
- Przenosiny do innego kraju były ogromnym doświadczeniem i nauką profesjonalnego podejścia do sportu oraz samodyscypliny. Przeniosłam się do Le Havre, czyli zespołu wicemistrza Francji, w którym gwiazdą była Karolina Siódmiak. Wybierano ją na najlepszą zagraniczną zawodniczką tamtejszej ligi. Wzorowałam się na niej, a ona w tym trudnym czasie bardzo mi pomogła i ciągnęła mnie w górę. Chociaż trudno w to uwierzyć, ale tam poznałam nowoczesną piłkę ręczną. Nauczyłam się, w jaki sposób najlepiej ustawiać się w obronie i w ataku. Nie było mi łatwo ze względu na barierę językową, a jeśli wejdziesz między wrony, musisz krakać tak jak one - mówi Gęga.
Na obczyźnie zmagała się z kontuzją barku. - Myślałam, że przejdę do niższej ligi, w której odbuduję formę. Trochę niespodziewanie odebrałam telefon z ofertą z Lublina - tłumaczy szczypiornistka, która w 2013 roku rozpoczęła kluczowy etap w karierze w barwach MKS.
- Spodobało mi się na tyle, że przedłużałam tam pobyt o kolejny sezon lub dwa lata. I tak do 2022 roku - opowiada.
W Lublinie Marta Gęga aż sześć razy świętowała mistrzostwo kraju (2014, 2015, 2016, 2018, 2019 i w "pandemicznym" 2020) oraz wywalczyła brąz (2021) i srebro (2022).
Najbardziej zapadł jej w pamięci sezon 2017–18, zwieńczony złotem MP, krajowym pucharem i triumfem w Challenge Cup.
- Jestem dumna z występów w Lidze Mistrzyń. Jednak bardzo ważnym dla mnie momentem było przyjście do Lublina trenera Roberta Lisa (w 2017 roku - red.). On poukładał nam "szatnię", scalił drużynę w celu zdobycia trzech koron w jednym sezonie i właśnie po to harowałyśmy podczas przygotowań do rozgrywek, a później w ich trakcie na treningach. Wiosną 2018 osiągnęłyśmy cel i byłyśmy wykończone. Pamiętam euforię, wielkie emocje i olbrzymie zmęczenie. Nigdy nie zapomnę sytuacji z końcówki wygranego meczu finałowego z zespołem Rocasa Gran Canaria (22:22 na wyjeździe i 27:23 w Lublinie - red.). Stoimy w obronie z Kingą Achruk. Kinia na mnie patrzy i pyta:
"Masz siłę?"
"Nie" - odpowiadam.
"Ja też nie!" - przyznaje Kinga i dodaje: "To zapiep…. dalej!".
Było ciężko, ale wygrałyśmy sezon zakończyłyśmy w potrójnej koronie. Tworzyłyśmy wówczas super zespół. Byłyśmy jak rodzina – tłumaczy laureatka Gladiatora.
Dlaczego zatem w 2022 roku zdecydowała się na transfer do Startu Elbląg? - Zmieniłam środowisko dla poprawy mojego zdrowia fizycznego i psychicznego. Jesteśmy ludźmi, a nie robotami. W Elblągu podjęłam nowe wyzwanie. Na pewno pod względem sportowym siódme miejsce nie odzwierciedla prawdziwych możliwości młodej ekipy Startu, którą stać na regularne granie w najlepszej szóstce sezonu - wyjaśnia Gęga.
W 2023 roku jedna z najlepszych defensorek ostatnich lat w PGNiG Superlidze Kobiet zdecydowała się na zakończenie kariery. - To była przemyślana decyzja. Spędziłam na boisku 22 lata, większość mojego życia. Nie oszukujmy się, mój organizm po wysiłku nie regeneruje się tak szybko jak dekadę temu. Jednoczesne występy w krajowych czy pucharowych rozgrywkach odbiły się na moim zdrowiu. Chcę zostać trenerką mentalną i na tym się skupię. Idę świadomie na sportową emeryturę - podkreśla Gęga, która 75 razy wystąpiła w reprezentacji Polski i zdobyła w biało-czerwonych barwach 111 goli.
- Co do występów w kadrze to odczuwam pewien niedosyt. Zawsze byłam do dyspozycji selekcjonerów. Na mojej pozycji grała m.in. Alina Wojtas. Kibicowałam dziewczynom podczas mistrzostw świata, w których dwa razy z rzędu (2013 i 2015 - red.) zajęły czwarte miejsce. Kiedy kadrę objął Arne Senstad poczułam się dowartościowana. Z czasem jednak okazało się, że nie jestem w stanie grać na sto procent w reprezentacji i w klubie, więc po mistrzostwach świata w Hiszpanii 2021 zakończyłam występy w drużynie narodowej - mówi szczerze Marta Gęga.
Marta Gęga odbierze statuetkę za całokształt kariery już w najbliższą niedzielę, 14 maja, podczas uroczystej ceremonii wręczenia Gladiatorów - prestiżowych nagród dla najlepszych szczypiornistek PGNiG Superligi Kobiet. Ceremonia odbędzie się bezpośrednio po ostatnim spotkaniu sezonu 2022/2023, czyli starciu MKS Zagłębia Lubin z MKS Piotrcovią Piotrków Trybunalski. Mecz rozpocznie się o godzinie 14:30. Transmisja w TVP Sport.
***
Autor: PGNiG Superliga Kobiet
Czytaj także:
W PGNiG Superlidze Kobiet już tylko jedna niewiadoma. Wicemistrza poznamy w ostatniej kolejce
Witaj Europo! Piotrcovia w świetnym stylu przypieczętowała czwartą lokatę