Szczypiorniści Sandra Spa Pogoni do 22. minuty wyglądali naprawdę dobrze przeciwko Torus Wybrzeżu (9:10 na tablicy wyników). Szczecinianie musieli odnieść zwycięstwo. Tylko to przedłużało ich nadzieję na utrzymanie się w PGNiG Superlidze Mężczyzn. Wszystko posypało się jeszcze przed końcem pierwszej połowy. - Nadzialiśmy się na najgroźniejszą broń Wybrzeża, kontratak w drugie tempo, w pierwsze tempo - ocenił trener Wojciech Jedziniak.
Szkoleniowiec Portowców podkreślił przy tym, że jego drużyna doskonale wiedziała, na co stać Wybrzeże i jak ten mecz może wyglądać (więcej o samych zawodach tutaj). - Wynikało to z naszej niefrasobliwości w ataku. Tak naprawdę Wybrzeże gra to cały sezon, czyli ten kontratak. Mieli klasyczny plan na mecz, w którym wszystko im wyszło - dodał.
- Spadamy z ligi. To jest koniec sezonu. To, że jedziemy jeszcze do Puław, już nic nie zmienia. Możemy jedynie, a przynajmniej mam taką nadzieję, podnieść głowę jako zespół. Mamy utrzymać ducha sportowego. Wybrzeże pokazało, że jest zespołem na 4. miejsce, o co walczyło. My musimy powalczyć w Puławach, żeby to była rywalizacja fair play - stwierdził Jedziniak.
Jego zdaniem o porażce zdecydowało co najmniej kilka elementów handballowego rzemiosła. - Skuteczność, brak konsekwencji, brak realizacji założeń taktycznych w kluczowych momentach meczu - wymienił.
Na koniec wlał w kibiców Pogoni trochę optymizmu. - Ja mam nadzieję, że w męskim wydaniu piłka ręczna przetrwa - podsumował.
Czytaj więcej:
--> Błysk 17-latka w Szczecinie. Wróży się mu wielką karierę
ZOBACZ WIDEO: Zrobiła to! Jechała rowerem nad przerażającymi przepaściami