Kielczanie do meczu z THW Kiel przystąpili już bez Francuza Nedima Remiliego, który podpisał 3,5 letni kontrakt z węgierskim Telekomem Veszprem. THW Kiel z kielczanami ma rachunki do wyrównania. Ostatni raz w Lidze Mistrzów wygrał... 6 marca 2011 roku , a więc prawie 12 lat temu!
W Hali Legionów kilończycy zwyciężyli wówczas 36:27. W dodatku Zebry chciały przed własną publicznością zrehabilitować się kibicom za porażkę w ćwierćfinale Pucharu Niemiec z Magdeburgiem.
Podopieczni Filipa Jichy mecz zaczęli od mocnego uderzenia już w dziesiątej minucie prowadząc 10:5. Świetnie wyglądała współpraca wicemistrzów Niemiec z obrotowymi, a z prawego rozegrania kielecką bramkę skutecznie bombardował Harald Reinkind. Mistrzów Polski próbował poderwać do walki Andreas Wolff i Szymon Sićko. Ich wysiłki spełzły na niczym, bowiem THW Kiel miało mecz pod kontrolą. Niemiecki zespół bezlitośnie karcił kielczan kontratakami, w których brylowali Niclas Ekberg i Rune Dahmke.
U kielczan sporo zmarnowanych czystych pozycji rzutowych, widać było że finansowe zawirowania wokół klubu, "siedzą" w głowach zawodników. Do przerwy podopieczni Talanta Dujszebajewa stracili aż 22 bramki, a rywale mieli okazałe dziewięć bramek zaliczki!
Gdy na tablicy wyników w drugiej części było już 24:14, zapowiadało się na istny pogrom w wykonaniu wicemistrzów Niemiec. Trafienia Arkadiusza Moryty i dobra postawa w bramce Mateusza Korneckiego sprawiły, że pojawiła się iskierka nadziei na powrót kielczan z dalekiej podróży.
Kielczanie poszli za ciosem. Świetna gra w defensywie przynosiła wymierne korzyści. Atmosfera na hali zrobiła się posępna, gdy w 50. minucie z kontrataku na 25:27 trafił Dylan Nahi. Warto dodać, że gdyby nie kilka przestrzelonych "setek" to mistrzowie Polski śmiało mogli prowadzić w tym spotkaniu.
Te okazały się największą bolączką mistrzów Polski. Mimo to emocje w końcówce sięgnęły zenitu. Sześć minut przed końcem kielecki zespół miał szansę na kontaktowe trafienie, lecz "wrzutkę" powstrzymał ofiarnie interweniujący Ekberg. Szwed nabawił się urazu stawu skokowego i nie dokończył meczu. Następnie według sędziów z Islandii Artsiom Karalek popełnił błąd zasłony, a parę chwil później kontratak zmarnował Daniel Daniel Dujshebaev.
Gospodarze z takich prezentów skwapliwie skorzystali i wygrali 32:29. Tym samym THW Kiel po blisko dwunastu latach przerwało czarną serię meczów z kieleckim zespołem. Po dwóch remisach i siedmiu porażkach, Zebrom wreszcie udało się pokonać mistrza Polski.
THW Kiel - Industria Kielce 32:29 (22:13)
THW Kiel:
Mrkva (14/42 - 33 proc.), N. Landin (1/2 - 50 proc.) - Duvnjak, Sagosen 2, Reinkind 4, M. Landin 1, Weinhold 1, Wiencek 3, Ekberg 8, Fraat 2, Johansson 2, Dahmke 5, Zarabec 1, Bilyk, Pekeler 3.
Karne: 3/3.
Kary: 8 min. (4 min. Wiencek, 2 min. Weinhold, Pekeler).
Industria Kielce: Wolff (7/26 - 26 proc.), Kornecki (5/18 - 27 proc.) - Sanchez-Migallon, Sićko 5, A. Dujshebaev, Tournat 3, Karacić 4, Moryto 6, D. Dujshebaev 2, Gębala, Karalek 3, Nahi 6.
Karne: 3/4.
Kary: 2 min. (Gębala).
ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu
ZOBACZ:
Gwiazda opuści Kielce
Kolejna karta odsłonięta w Gnieźnie