Kaliszanie nie mieli szczęścia na starcie sezonu, terminarz ułożył się chyba najmniej korzystnie w całej lidze. W pierwszym miesiącu rozgrywek Energa MKS zagrała na wyjeździe w Zabrzu i Puławach, zmierzyła się u siebie z Łomżą Industrią Kielce. W międzyczasie udało się przechylić na swoją korzyść derby z Ostrovią. Małym rozczarowaniem było domowe spotkanie z Chrobrym Głogów. W efekcie po pięciu kolejkach Energa MKS zajmowała dopiero 12. miejsce z zaledwie trzema punktami na koncie.
Oddech udało się złapać po meczu z Grupą Azoty Unią. Drużyna Pawła Nocha mogła zgarnąć trzy punkty po 60 minutach, ale Taras Minocki doprowadził do rzutów karnych. W nich kaliszanie byli nad przepaścią, zmarnowali dwie pierwsze próby i uratowały ich interwencje Krzysztofa Szczeciny. Po serii udanych rzutów dwa razy pomylili się tarnowianie i Mateusz Kus zakończył mecz po... dwudziestym karnym.
- Cieszę się z tych dwóch punktów, bo powoli tabela nam "uciekała" i zwycięstwo to daje nadzieję na przyszłość. Typowy mecz walki, przede wszystkim dużo walki. Mieliśmy trudny terminarz, teraz czeka nas mecz z Wisłą Płock, a potem już rywale, z którymi możemy liczyć na punkty - przyznał Krzysztof Szczecina, który w trakcie meczu oglądał z ławki popisy Jana Hrdlicki, ale został bohaterem karnych.
Po przerwie reprezentacyjnej do Kalisza przyjedzie Piotrkowianin, Energę MKS czekają potem wyjazdowe spotkania z aktualnie najsłabszymi w lidze Zagłębiem Lubin i Sandra Spa Pogonią Szczecin.
ZOBACZ:
Kobierzyce zaczynają europejską przygodę
Syprzak i Dujszebajew w siódemce LM
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?