Wprawdzie kielczanie raptem 48 godzin wcześniej rozgrywali mecz Ligi Mistrzów w Barcelonie i późno wrócili do kraju, ale wiele razy znajdowali się w takiej sytuacji i ligowy rywale nie stanowili dla nich wyzwania. Tym razem musieli do samego końca grać na najwyższych obrotach, bo MMTS Kwidzyn nie przestraszył się mistrzów Polski i dopiero w ostatnich minutach pozwolił odskoczyć faworytom.
- Praktycznie cały mecz grali konsekwentnie, do końca nawet przy sygnalizacji gry pasywnej - chwalił rywali Mateusz Kornecki, bramkarz kielczan.
Szymon Sićko dodał: - Nie ma co zwalać na podróże, od dawna gramy dwa razy w tygodniu, taki jest terminarz. Przede wszystkim MMTS postawił bardzo twarde warunki, przed przerwą Łukasz Zakreta zrobił różnicę. Na szczęście obudziliśmy się po przerwie, ale duże gratulacje dla MMTS-u.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "będę tęsknić". Kto tak powiedział do Federera?
Drużyna Bartłomieja Jaszki obudziła się po przeciętnym starcie sezonu i porażkach z Azotami oraz Wybrzeżem. Syndromy poprawy było widać już tydzień wcześniej w Ostrowie, ale spotkanie z Łomżą Industrią było zdecydowanie najlepsze w tym sezonie. Dobrze funkcjonowała obrona, chociaż trzeba przyznać, że kielczanie przed przerwą zmagali się z nieskutecznością. Kolejny udany występ na koncie Roberta Kamyszka, wyrastającego na lidera rozegrania; kilka imponujących startów do kontr zaliczył Jakub Szyszko. Coraz większą rolę odgrywa Wiktor Jankowski, do tej pory trzeci w hierarchii obrotowych. Po powrocie do ligi nieźle prezentuje się Michał Potoczny. Trener Jaszka odważnie stawia też na młodzież, czego dowodem sporo minut na środku dla 19-letniego Filipa Wawrzyniaka.
MMTS zaliczył mocne przetarcie przed kwalifikacjami Ligi Europejskiej. Wprawdzie Flensburg będzie murowanym faworytem, ale kwidzynianie pokazali, że są w stanie chociaż postawić się czołowej drużynie kontynentu.
ZOBACZ:
Popis młodego golkipera Wisły
Wymowne słowa o beniaminku