Witalij Nat zadowolony z jednego

WP SportoweFakty / Mateusz Komperda, Artur Starczewski / Na zdjęciu: Witalij Nat
WP SportoweFakty / Mateusz Komperda, Artur Starczewski / Na zdjęciu: Witalij Nat

W poprzednim sezonie rewelacja, w tym falstart. Chrobremu udało się jednak częściowo zmazać plamę pokonując Sandra Spa Pogoń 32:27. - Ciągniemy to dalej - zapowiedział trener głogowian, Witalij Nat.

Zawodnicy Chrobrego przystępowali do spotkania z Sandra Spa Pogonią po fatalnym występie z Piotrkowianinem, z którym przegrali bardzo wyraźnie, bo aż 26:33. - Najważniejsze, że wygraliśmy, bo po ostatnim meczu w Piotrkowie Trybunalskim pokazaliśmy się z bardzo złej strony - podkreślił na wstępie Witalij Nat.

Od początku zarysowała się pewna przewaga gospodarzy, ale jeszcze przed przerwą dali się Portowcom dogonić (14:14 w 27. minucie zawodów). Do przerwy ich przewaga była minimalna. Więcej dobrego dla miejscowych wydarzyło się już po zmianie stron. Bramkę "zamurował" na 8 minut Anton Derewiankin i właściwie to wystarczyło.

Takich mocnych punktów wśród głogowian było jednak więcej. Nawet czerwona kartka z gradacji kar w 59. minucie dla Bartosza Skiby niewiele zmieniła. On sam w końcówce dołożył 2 bramki, czym dał sygnał Chrobremu, że 3 punkty zostaną na Dolnym Śląsku. 26-letni obrotowy miał tylko 2 błędy. Równie wysoką skutecznością popisał się Rafał Jamioł. U rywali atak ciągnęli głównie Bogdan Czerkaszczenko oraz Władysław Zalewski.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: partnerka Milika błyszczała w Paryżu

- Przed swoimi kibicami musieliśmy się zrehabilitować i udowodnić, że jesteśmy zespołem - dodał szkoleniowiec miejscowych. - Tamten mecz (przeciwko Piotrkowianinowi - dop. red.) był wypadkiem przy pracy. Ciągniemy to dalej - podsumował Ukrainiec.

Przed ekipą z Dolnego Śląska seria spotkań, w których rzeczywiście mogą zacząć regularnie punktować. Na początek, 23 września, udadzą się do Kalisza, a potem zagrają kolejno z MMTS-em Kwidzyn, Gwardią Opole i Torus Wybrzeżem Gdańsk.

Czytaj więcej:
--> W Pogoni względny optymizm
--> Który to już raz? Wielki niedosyt beniaminka

Komentarze (0)