Piłkarze Śląska: To, co było ćwiczone, wpadło do bramki

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Łukasz Gikiewicz w meczu z PGE GKS-em Bełchatów strzelił dwa gole. Trzecią bramkę z rzutu karnego dołożył Mateusz Cetnarski i dzięki temu wrocławianie awansowali do ćwierćfinału Pucharu Polski.

1
/ 3
Łukasz Gikiewicz, napastnik Śląska Wrocław
Łukasz Gikiewicz, napastnik Śląska Wrocław

Łukasz Gikiewicz wyrósł na kata PGE GKS-u Bełchatów. Napastnik Śląska Wrocław najpierw strzelił tej drużynie bramkę w meczu ligowym, a potem dołożył dwa trafienia w Pucharze Polski. - Bardzo cieszę się ze zwycięstwa oraz moich dwóch bramek. Awansowaliśmy do kolejnej rundy i to jest najważniejsze. Dla mnie bohaterem tego spotkania są te wszystkie dzieci na stadionie oraz kibice, którzy stworzyli fantastyczną atmosferę na trybunach - mówił po meczu zadowolony piłkarz. Na Stadionie Miejskim we Wrocławiu zasiadło bowiem około 9 tysięcy dzieci, które skorzystały z zaproszenia klubu z Wrocławia. Przez całe spotkanie najmłodsi kibice piłki nożnej żywiołowo dopingowali zespół WKS-u.

Gikiewicz strzelił dwie bramki głową po zagraniach na krótki słupek. Przy pierwszym trafieniu asystował mu Patrik Mraz, a przy drugim Tadeusz Socha, a więc boczni obrońcy zielono-biało-czerwonych. - Nie ukrywam tego, że takie zagrania ćwiczymy na treningach. Każdy napastnik musi schodzić na krótki słupek i tam szukać piłki. Jak mnie ona przejdzie, to wtedy ktoś inny musi zamknąć tą akcję. Gorzej, jak mnie nie będzie na krótkim słupku. Wtedy dostanę burę od trenera. Wykonałem swoje zadanie. To, co było ćwiczone, to wpadło do bramki. Na pewno się z tego cieszę - zaznaczył "Giki".

- Trener już na pierwszej konferencji powiedział, że za jego kadencji Śląsk będzie grał ofensywnie. Nakazuje bocznym defensorom grać wysoko, pomagać w akcjach ofensywnych i robić obiegi z bocznymi pomocnikami. Myślę, że to jest ćwiczone i efekty widać. Oby to trwało jak najdłużej - dodał. - Wygraliśmy 3:0 i myślę, że nie można wybrzydzać. Czeka nas teraz w niedzielę ważny mecz z Górnikiem Zabrze - podsumował strzelec trzech goli w ostatnich dwóch meczach drużyny prowadzonej przez Stanislava Levego.

2
/ 3
Mateusz Cetnarski, ostatnio etatowy wykonawca rzutów karny w drużynie WKS-u
Mateusz Cetnarski, ostatnio etatowy wykonawca rzutów karny w drużynie WKS-u

W końcówce potyczki na listę strzelców wpisał się także Mateusz Cetnarski, który wykorzystał rzut karny. - Sebastian Mila dał mi strzelić karnego. Ta decyzja została podjęta przez niego na boisku. On pozostaje ciągle tym pierwszym do strzelania jedenastek. Tym razem dał mi jednak piłkę, więc nie pozostało mi nic innego, jak tylko to wykorzystać - skomentował "Cetnar".

Co ciekawe, Cetnarski do Śląska trafił właśnie z drużyny z Bełchatowa, gdzie występował przez kilka lat. Gola strzelił więc swojemu byłemu klubowi. - Piłka jest taka, że raz jesteś tutaj, a za rok gdzie indziej. Mam dużo znajomych i przyjaciół w Bełchatowie, i podchodzę do tego klubu z sentymentem. Takie jest jednak życie - my kiedyś przegraliśmy tam trzema golami, teraz oni wracają do siebie z takim samym bagażem goli - powiedział Cetnarski.

Wrocławianie rywalowi strzelili trzy gole, nie stracili żadnego, a ich gra kibiców Śląska napawała optymizmem. - To wszystko mogło się podobać. Mieliśmy inicjatywę, graliśmy ładnie, skutecznie, efektownie i efektywnie. Pewnie awansowaliśmy do ćwierćfinału Pucharu Polski - podkreślił pomocnik.

On także był bardzo zadowolony z dopingu na meczu. - Dla mnie to w ogóle jest świetny pomysł. Życzę każdemu zespołowi, żeby tak zadziałać marketingowo. To dziecko przyjdzie do domu i powie: "Mamo, ja chcę przyjść na mecz Śląska za tydzień, a nie chcę grać w gry komputerowe" - zaznaczył strzelec trzeciego gola.

3
/ 3
Rafał Grodzicki, ostatnio podstawowy stoper Śląska
Rafał Grodzicki, ostatnio podstawowy stoper Śląska

Śląsk strzelił trzy gole, ale też nie stracił ani jednej bramki, w czym na pewno zasługa obrońców. Gołym okiem widać, że duet stoperów Rafał Grodzicki - Tomasz Jodłowiec coraz lepiej rozumie się na boisku.

- W pierwszej połowie pokazaliśmy wielką klasę. Mecz mógł się wszystkim podobać - graliśmy efektownie, a zarazem efektywnie, bo strzeliliśmy dwie bramki i stworzyliśmy jeszcze inne sytuacje. Po przerwie mieliśmy już pewien komfort, bo prowadziliśmy 2:0, więc nie podejmowaliśmy zbytniego ryzyka i staraliśmy się zagrać na zero z tyłu. Cały mecz należał do nas, w końcówce zdobyliśmy jeszcze jednego gola i teraz możemy cieszyć się z awansu - mówił po meczu były kapitan Ruchu Chorzów.

- Chcieliśmy za wszelką cenę jak najszybciej zdobyć gola, dlatego atakowaliśmy rywali już na szesnastym metrze. To z kolei dawało odpowiednie rezultaty, bowiem szybko odbieraliśmy piłkę i stwarzaliśmy kolejne sytuacje. Filozofia naszego trenera jest taka, by patrzeć na siebie, a nie na innych, dlatego byliśmy skoncentrowani na naszej postawie - zaznaczył stoper.

Wrocławianie już w niedzielę rywalizować będą w Zabrzu z Górnikiem, który bardzo dobrze prezentuje się w tym sezonie ligowym. - Jesteśmy świeżo po ciężkim i dobrym meczu. Graliśmy drugi raz w przeciągu trzech dni i w końcówce trochę było widać, że brakowało świeżości. Dlatego najważniejsza dla nas powinna być odnowa i regeneracja, bo te 180 minut z GKS-em dało nam mocno w kość. Powoli zaczynamy już myślami być w Zabrzu, bo będziemy chcieli tam potwierdzić naszą dobrą dyspozycję i zagrać jak najlepiej. Chcemy, żeby Śląsk był w czubie tabeli i jednocześnie dobrze prezentował się na boisku - podsumował Grodzicki.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)