Przegraliśmy na własne życzenie - rozmowa z Pawłem Zawistowskim, pomocnikiem Jagiellonii Białystok

Paweł Zawistowski w sobotnim meczu z Lechem Poznań zapisał na swoim koncie asystę przy golu Tomasza Frankowskiego i brał udział w akcji, po której padła druga bramka dla Jagi. - Błędy, które popełniliśmy, sprawiły, że nie zdobyliśmy nawet punktu - mówi.

Tomasz Kozioł: Jak na gorąco po ostatnim gwizdku ocenisz pracę sędziego Dawida Piaseckiego?

Paweł Zawistowski: Jeżeli chodzi o sytuację z końcówki meczu, to nie wiem, czy Kasprzik był już z piłką w bramce, ponieważ siedziałem wtedy na ławce rezerwowych. Odnośnie ręki Kikuta też nie jestem w stanie powiedzieć czy była.

A co koledzy mówili w szatni?

- Mógł gwizdnąć, mógł nie gwizdnąć. Nie można mieć pretensji, sędziował jak umiał. Każdemu zdarzają się błędy, jednak nie chcę komentować pracy arbitrów.

Szybko prowadziliście 2:0. Mieliście takie założenia, żeby od początku siąść na Lecha?

- Mieliśmy grać swoje, nie wystraszyć się rywala. Lech, wiadomo - marka, ale my też pracujemy na siebie i myśleliśmy, że wszystko powoli się nam układa. W spotkanie weszliśmy idealnie. Prowadząc dwiema bramkami, powinniśmy zagrać konsekwentnie i uważnie z tyłu, a popełniliśmy dwa błędy i przed przerwą goście wyrównali.

Wydaje się, że błąd Rafała Gikiewicza był kluczowy. Jeśli już wyszedł z bramki, to powinien albo trafić w piłkę, albo w rywala, ryzykując czerwoną kartką?

- Taka jest piłka. Ktoś popełnia błędy i ktoś je wykorzystuje. Absolutnie nie mamy do niego pretensji. Tak się stało, że tym razem źle interweniował. Mamy nadzieję, że następnym razem będzie lepiej. Ostatnio też tak było, że jedną bramkę zawalił, a potem uratował nam skórę. Jesteśmy drużyną. Wszyscy przegrywamy mecze. Może gdybyśmy się lepiej poustawiali, to nie doszłoby do sytuacji, że Peszko wyszedł sam na sam.

Przy pierwszej bramce zaliczyłeś ładną asystę.

- Oczywiście chciałem podawać (śmiech). Próbowałem strzelać, trener mówił nam, żebyśmy często próbowali uderzać, ponieważ murawa była śliska. Wiadomo jaki jest Tomek - zawsze znajdzie się w polu karnym tam, gdzie pojawi się piłka i z zimną krwią to wykorzysta.

W spotkaniu z Kolejorzem miałeś dużo zadań defensywnych?

- Zgadza się. Mieliśmy zneutralizować środek pola, który Lech zawsze miał bardzo mocny - Stilić i Bandrowski, jednak ten drugi nie zagrał. W spotkaniu przeciwko nam wystąpili Stilić, Injac i Golik, a że grali w środku w trzech, bardzo nam utrudniali pewne zadania. Wydaje mi się, że nasza gra w tym rejonie boiska nie wyglądała najgorzej - graliśmy jak równy z równym. Można powiedzieć, że w pierwszej połowie mieliśmy przewagę, ale taka jest piłka, że oni wygrali i do Poznania wrócili z trzema punktami.

Jedna passa została przerwana. Po trzech zwycięstwach u siebie bez porażki, przegraliście, teraz jedziecie na wyjazd...

- I miejmy nadzieję, że wygramy. Nic innego nam nie pozostaje. Przegraliśmy u siebie i musimy odrobić te punkty w Gliwicach.

Po Piaście gracie w Pucharze Polski z GKS Tychy. Jak podchodzicie do tych rozgrywek?

- Mogę powiedzieć, że chcę zdobyć Puchar Polski. Jeśli nadarzy się okazja, to będziemy chcieli sięgnąć po to trofeum. To jest nasza jedyna szansa, aby zagrać w europejskich pucharach, bo w lidze mamy -10 punktów. Przede wszystkim musimy wyjść ze strefy spadkowej i zdobyć dodatnie oczka. Potem będziemy myśleć co dalej. Puchar to są inne rozgrywki, tam będziemy chcieli zajść jak najdalej.

Źródło artykułu: