Piłkarze Legii Warszawa zaskoczyli rywali w 10. minucie rywalizacji. Filip Mladenović wtargnął w pole karne SSC Napoli, zmylił Andre-Francka Zambo Anguissę, a następnie obsłużył Mahira Emrelego. Napastnik skierował piłkę do siatki. Druga połowa należała do drużyny Luciano Spallettiego, która wbiła cztery gole miejscowym.
Emreli popadł w niełaskę Czesława Michniewicza i odżył na początku kadencji Marka Gołębiewskiego. 24-latek celebrował bramkę razem ze szkoleniowcem. - Po prostu dawno nie strzeliłem gola. Poczułem pewność siebie, którą on mi daje. To właśnie trener we mnie wierzy i popchnął mnie do przodu, by walczyć. To było moje podziękowanie, nic więcej - wyjaśnił w wywiadzie dla stacji TVP Sport.
Napastnik Legii zdobył już pięć bramek w europejskich rozgrywkach. - Może wydaje się, że się cieszę, że strzeliłem. Szczerze mówiąc, jeśli strzelam, a przegrywamy, to nic nie znaczy. Musimy przeanalizować sytuacje, popracować nad pomyłkami i po prostu iść dalej. Nie szukamy tylko pozytywów w tym, że strzeliliśmy gola, ale w tym, że próbujemy budować skuteczne ataki i gramy kombinacyjnie - uzupełnił.
Po czwartkowej porażce "Wojskowi" spadli na drugie miejsce w tabeli grupy C Ligi Europy. - Wynik zdecydowanie nie odzwierciedla przebiegu meczu. Uważam, że nie powinno być 1:4. Widzieli to wszyscy, którzy rozumieją futbol - powiedział Emreli.
Zaczęło się pięknie, a potem.... A potem już wszyscy widzieli Josue przegrał Legii mecz #tvpsport #LEGNAP #UEL pic.twitter.com/jTE7ODRSH4
— TVP SPORT (@sport_tvppl) November 4, 2021
Czytaj także:
Piłkarz Legii rozgoryczony po porażce z Napoli. "Zepsuliśmy końcówkę"
Mateusz Skwierawski: Szambo wybiło [KOMENTARZ]
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Oryginalna akcja zespołu Piotra Zielińskiego