Wojciech Szczęsny: 6,0 (skala 1-10, ocena wyjściowa: 6,0). Mógłby zawiesić na poprzeczce swoją bluzę i usiąść na ławce rezerwowych, a efekt byłby taki sam. Nie miał ani jednej okazji na interwencję i zachował czyste konto po raz 24. w reprezentacyjnej karierze. Do rekordu Łukasza Fabiańskiego pod względem brakuje mu już tylko dwóch występów bez straconej bramki.
Kamil Piątkowski: 4,0. Coś takiego nie miało prawa się zdarzyć! Sanmaryńczycy nie potrafili nam zagrozić, ale mieli w polskim zespole "konia trojańskiego". W 48. minucie Piątkowski popełnił piłkarski kryminał i zaliczył "asystę" przy golu Nicoli Nanniego. Mało tego, za chwilę popełnił kolejny podobny błąd, a jego festiwal nieporadności trwał przez kilka minut. Trudno było sobie wyobrazić, że ktoś z Polski będzie przegranym tego meczu, ale właśnie taki status należy się obrońcy Red Bulla Salzburg. Nie zmieni tego nawet asysta przy golu Buksy na 6:1.
Michał Helik: 7,0. Nie zdążył zablokować Nanniego, ale przy podaniu Piątkowskiego był na z góry straconej pozycji. Poza tym bezbłędny, a do tego dorzucił przytomną asystę przy golu Buksy na 5:1.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: kabaret! Najbardziej absurdalna prezentacja koszulek w historii futbolu
Tomasz Kędziora: 6,0. Pokazał, jak się gra z niżej notowanym rywalem. W swoim sektorze dusił akcje rywali w zarodku. Nie ma się do czego przyczepić. Z drugiej strony, występ przeciwko San Marino nie jest żadną weryfikacją (chyba że negatywną jak u Piątkowskiego), więc nie przybliżył się do miejsca w "11".
Jakub Kamiński: 5,0. Jego występ do duże rozczarowanie. Nie mógł sobie wymarzyć lepszych warunków do debiutu niż mecz ze złożoną z samych amatorów, najsłabszą drużyną w Europie. A jednak zawiódł. Nie potrafił sprzedać swoich umiejętności. Wygrać pojedynku, stworzyć okazji bramkowej. Ale pocieszające jest to, że... gorzej być nie może.
Damian Szymański: 7,0. Nie zmarnował czasu w Grecji i po trzech latach wrócił do reprezentacji Polski w niezłym stylu. Zaliczył przytomną asystę przy drugim golu Lewandowskiego. Mógł też drugą, ale po jego podaniu przed bramką nie popisał się Świderski. Pewny w destrukcji, przydatny w kreacji.
Jakub Moder: 8,0. Kuba Rozpruwacz. Cichy bohater reprezentacji Polski. Choć nie zaliczył ani jednej tradycyjnej asysty, to przybił stempel na każdej akcji bramkowej, dopóki był na boisku. Przy 1:0 i 2:0 uruchomił na skrzydle Puchacza, przy 3:0 rozpruł obronę rywali podaniem w pole karne, a przy 4:0 dalekim przerzutem zaprosił do ataku Puchacza. Przyjemnie było patrzeć.
Karol Linetty: 7,0. Asystował "Lewemu" przy golu na 1:0, a potem sam zamienił na bramkę podanie kapitana. Podreperował w Serravale bilans w reprezentacji Polski, ale Moder i Szymański pokazali się z o wiele lepszej strony w konstruowaniu gry. Gdy po przerwie zabrakło Modera i zajął jego miejsce, nie potrafił się odnaleźć. To między innymi przez niego San Marino, co piszemy z bólem serca, potrafiło przejąć inicjatywę.
Tymoteusz Puchacz: 8,0. To był dla niego idealny mecz, bo nie musiał bronić, tylko mógł rozwinąć skrzydła w ataku i chwała mu za to, że to wykorzystał. Jego pojedynki z rywalami były jak wyścig TGV z drezyną. W I połowie miał udział przy każdej z czterech bramkowych akcji i zaliczył jedną "czystą" asystę.
Karol Świderski: 7,0. Trzeba mu oddać, że "wie, gdzie stoi bramka", bo nie potrzebował wiele, by pokonać Benedettiego. Z drugiej strony, powinien skończyć występ z dwoma golami - w doliczonym czasie gry pierwszej połowy okradł z asysty Szymańskiego.
Robert Lewandowski: 9,0. Do Serravale przyjechał profesor z Uniwersytetu w Monachium. Elia Benedettini powinien mu po meczu podziękować za lekcję gry, ale "Lewy" dał też wykład kolegom. Temat: "Gra w ataku pozycyjnym w warunkach meczowych". Do tego zaliczył nieco szczęśliwą, ale wciąż kapitalną asystę przy golu na 4:0. Szczęśliwą, ponieważ podawał do Szymańskiego, ale Linetty nie pozwolił, by genialne zagranie kapitana nad obroną rywali się zmarnowało.
Łukasz Skorupski: 6,0. Pierwszy kontakt z piłką miał, gdy wyciągał ją z siatki po strzale Nanniego. Mógł wtedy tylko przeklnąć Piątkowskiego, który zafundował mu takie wejście w mecz. Potem (o dziwo!) miał całkiem sporo pracy na linii, ale nie dał się zaskoczyć rywalom.
Bartosz Slisz: 5,0. Nie ma przypadku w tym, że wraz z jego pojawieniem się na boisku gra reprezentacji "siadła". Kto śledzi PKO Ekstraklasę, ten wie, że Slisz odpowiada w Legii za odbiory i asekurację, a nie kreowanie gry. Występ w takim meczu był dla niego męczarnią.
Adam Buksa: 10,0. Śni amerykański sen! Zasłużył na notę marzeń, bo miał w Serravale cztery sytuacje i skompletował klasyczny hat-trick! Czego chcieć więcej od napastnika? Krakowian jest jak piłkarski Midas i zamienia w złoto wszystko, czego dotknie. Strzelił gole w dwóch pierwszych występach w kadrze - to rzadka sztuka, której nie dokonali nawet "Lewy" czy Lubański.
Nicola Zalewski, Przemysław Frankowski: bez oceny. Grali zbyt krótko, by ich ocenić. Warto jednak pochwalić Zalewskiego za to, że pokazał Kamińskiemu, jak wykorzystać debiut do sprzedania swoich umiejętności. Pokazał kilka znamionujących duży talent zagrań i zaliczył asystę przy golu Buksy na 7:1.