Miliony wyrzucone w błoto? "W pucharach może być bohaterem"

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Bartosz Slisz
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Bartosz Slisz

Legia Warszawa zapłaciła za Bartosza Slisza ok. 8 mln złotych. Po pierwszym dobrym wrażeniu zawodnik gra coraz słabiej, a w ostatnich tygodniach znalazł się w ogniu krytyki. Cierpkich słów nie szczędzili mu nawet kibice warszawskiej drużyny.

Często mówi się, że przejście w wiek seniorski jest dla zawodników najtrudniejsze. Że nie do końca potrafią się przestawić, zrobić kolejny krok do przodu. Ostatnie tygodnie pokazują, że Bartosz Slisz niekoniecznie potrafi sobie z tym poradzić.

Wejście do Legii Warszawa miał bardzo udane. Zbierał przyzwoite oceny, na boisku prezentował wysoki poziom i był dość istotnym punktem warszawskiego zespołu, gdy ten zdobywał mistrzostwo Polski w ubiegłym sezonie. Był chwalony przez Aleksandara Vukovicia, został też dostrzeżony przez selekcjonera Paulo Sousę, co zaowocowało powołaniem. Od razu zasygnalizował, że 1,8 miliona euro (po obecnym kursie ponad 8 mln złotych), jakie zapłacił za niego stołeczny klub Zagłębiu Lubin, szybko mogą zostać zwielokrotnione. Nie sprawiał też wrażenia, że ciąży na nim przesadnie duża presja związana z kwotą, za jaką przyszedł do Legii. Ostatnie tygodnie mówią jednak zupełnie co innego.

Oczywiście, wpływ na taki stan rzeczy może mieć kontuzja, której piłkarz doznał w trakcie okresu przygotowawczego, natomiast jeśli obecnie gra w meczach po 90 minut, to trener Czesław Michniewicz uznaje, że jest w pełni gotowy do rywalizacji.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to się nie mieści w głowie! Zobacz, co ten Polak potrafi

Warto zaznaczyć, że nie jest to typ lidera. Jeśli ma obok siebie bardziej doświadczonego kolegę, to jest w stanie dotrzymać mu kroku, a jego mankamenty nie są aż tak widoczne. Ale gdy to on ma być szefem środka pola, zaczynają się problemy. Nie radzi sobie z tą rolą, w jego grę wkrada się nerwowość i niedokładność.

Trudno powiedzieć czy jego rozwój wyhamował w momencie, gdy stracił status młodzieżowca (ma już 22 lata), natomiast w obecnym sezonie gra zdecydowanie poniżej swoich możliwości, a sobotni mecz z Radomiakiem Radom był w jego wykonaniu bardzo słaby. Nie pomagał w defensywie, notował dużo strat, momentami to on napędzał kontrataki rywali. Do przodu również nie wnosił nic specjalnego, wręcz spowalniał ataki. Można odnieść wrażenie, że Slisz nie może zrobić kolejnego kroku w przód. Stoi w miejscu, by nie powiedzieć, że się cofa. W perspektywie najważniejszych spotkań o fazę grupową Ligi Mistrzów nie jest to zbyt dobra informacja dla kibiców Legii. Zwłaszcza, że na jego pozycji Legia nie za bardzo ma jakieś alternatywy.

Maciej Murawski (były piłkarz Legii i reprezentacji Polski) uważa, że w europejskich pucharach paradoksalnie będzie wyglądał lepiej niż w PKO Ekstraklasie. - To jest paradoks piłki nożnej. Bartek wyglądał słabiej w lidze, ale w meczu z Dinamem Zagrzeb sytuacja może odwrócić się o 180 stopni. W lidze Legia non stop jest faworytem, więc skupiamy się przede wszystkim na tym, jak rozgrywa piłkę, kreuje akcje. W meczu z Dinamem Bartek będzie musiał zasuwać i harować na boisku przez pełne 90 minut, a to potrafi bardzo dobrze. Jest bardzo dobry w destrukcji, natomiast musi być cały czas skupiony. Zamknie pewne strefy, zrobi wszystko, by nie pozwolić na zbyt wiele środkowym pomocnikom Dinama. Wtedy może się okazać, że zostanie jednym z bohaterów - tłumaczy Murawski w rozmowie z WP SportoweFakty.

Slisz to profesjonalista, ale też bardzo krytycznie ocenia samego siebie. Często zostaje po treningach, by doskonalić mankamenty w swojej grze. Trener Michniewicz w swoim humorystycznym stylu wypowiadał się kiedyś, że niekiedy musi siłą ściągać go z zajęć, bo ten najchętniej ćwiczyłby cały czas. Jest tu więc furtka, dzięki której Slisz może niedługo ponownie stanowić o sile Legii. A Legia na pewno go potrzebuje. Na razie jesteśmy świadkami równi pochyłej.

CZYTAJ TAKŻE:
Pierwszy taki transfer w historii. I to w PKO Ekstraklasie!
Zaskakujący wybór Ariela Borysiuka. Spróbuje swoich sił w egzotycznej lidze

Źródło artykułu: