Udany debiut Folca
Marcin Folc w spotkaniu przeciwko Stali Stalowa Wola zadebiutował w barwach KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Występ tego napastnika można ocenić pozytywnie, bowiem ten gracz stwarzał sporo zagrożenia pod bramką Stali, a także raz trafił do siatki jedynego przedstawiciela Podkarpacia w pierwszej lidze. Z występu Folca zadowolony był także opiekun beniaminka. - Występ Marcina Folca oceniam pozytywnie. Nie ukrywam, że chciałem czymś zaskoczyć trenera Stalówki, z którym znam się od dawna. Wiedziałem czego mogę się po Przemku spodziewać. Chciałem wprowadzić jakiś element zaskoczenia. Mając takiego piłkarza jakim jest Folc, który potrafi wygrać górną piłkę z zawodnikiem o głowę od niego wyższym, to warto na niego stawiać. Szkoda, że nie wykorzystał świetnej sytuacji po podaniu Łukasza Matuszczyka. Za to zdobył pięknego gola, moim zdaniem na miarę ekstraklasy. Zrobił to kapitalnie. Jest jeden mankament, który musimy poprawić. Ma trudności z rozłożeniem sił przez cały mecz. Ten chłopak grał ostatnie pół roku w Młodej Ekstraklasie. Poziom z jakim spotkał się na zajęciach trochę go przeraził. Na początku trochę odstawał. Ma ogromny potencjał i nie jeden pojedynek może nam wygrać. Cieszę się, że w debiucie trafił do siatki. Odblokował się pod względem psychologicznym. Uważam, że z Adamem Cieślińskim mogą tworzyć jeden z najlepszych duetów w ataku w pierwszej lidze - mówił po sobotnich zawodach szkoleniowiec KSZO Ostrowiec Świętokrzyski Robert Kasperczyk.
Gra się nie klei
Stal Stalowa Wola po trzech ligowych potyczkach ma na koncie tylko jedno oczko. To na pewno nie jest dobrym rezultatem, tym bardziej, że Stalowcy wszystkie pojedynki rozgrywali na własnym obiekcie. Nie można jednak zdobywać punktów, jeśli nie stwarza się sytuacji bramkowych. A tych jest jak na lekarstwo. - To już kolejny mecz w lidze, a my nie potrafimy sobie stworzyć sytuacji bramkowej. Fajnie, że zdobyliśmy gola, ale jeden strzał w ciągu całego spotkania to trochę mało. Dostaliśmy gola na 1:1 i pojedynek praktycznie się dla nas skończył. Nasi obrońcy wywiązywali się na tyle ile mogli. Bronimy całym zespołem i atakujemy całą drużyną. Bramki nie można przypisywać obrońcy, bowiem wszystko zaczyna się psuć gdzieś w środku pola. Musimy to wszystko popoprawiać, bo na razie to jest dramat. W ogóle nic się nie klei - powiedział portalowi SportoweFakty.pl kapitan Stalówki Tomasz Wietecha.
Defensywna Stalówka
W sobotnich zawodach na boisku w składzie Stali wystąpiło aż 6 nominalnych obrońców. W wyjściowej jedenastce pojawiło się ich 5, a już po niecałych 30 minutach dołączył kolejny. To nie jest chyba dobre rozwiązanie dla zespołu, który musi atakować. Zdaniem opiekuna zielono-czarnych Stal wcale nie grała aż tak defensywnie, jakby na to wskazywał skład występujący na murawie. - Mecz nie był wielkim widowiskiem. Ani KSZO ani Stal nie grały dobrego futbolu. Goście skupili się tylko na długich piłkach za plecy naszych obrońców. My nie graliśmy dobrze w środku pola, wybijaliśmy tylko piłka. Ogólnie gra była słaba. Nie wiem czy na boisku było 6-7 obrońców. Graliśmy czwórką w defensywie. Musiałem wprowadzić na boisko wysokiego gracza, aby on mógł walczyć o górne piłki w środku pola. W ataku też nie brakowało piłkarzy. Był Abel Salami, dość ofensywnie graliśmy skrzydłami. Uważam, że mieliśmy problem z grą w środku pola - mówił na konferencji prasowej trener Stali Przemysław Cecherz.