Rafał Boguski był bohaterem nieoczywistym, bo po raz ostatni trafił do siatki... 10 listopada 2018 roku! Na kolejnego gola czekał więc 857 dni. Czterdzieści dwa kolejne mecze. W sumie 2677 minut. "Odpalił" jednak w najważniejszym momencie. Pierwszego gola strzelił zupełnie przypadkowo, bo chciał dośrodkowywać, a niespodziewanie piłka wpadła do siatki. Tym niemniej, to trafienie dało zespołowi Wisły Kraków drugie życie w Płocku.
- W ostatnich dwudziestu minutach oraz po zmianach pokazaliśmy, że jesteśmy jak rodzina, dziś było widać tę zespołowość - powiedział po spotkaniu trener Peter Hyballa.
Goście wygrali 3:1, choć do 82. minuty nie mieli zbyt wiele do zaoferowania. Wisła Płock była zespołem konkretniejszym i wydawało się, że to gospodarze sięgną po komplet punktów. - O swoich emocjach nie będę opowiadał. Skupię się jedynie na swojej pracy. W różny sposób można kontrolować spotkanie. My chcieliśmy to robić pod względem intensywności gry oraz taktycznym. Uważam, że nam się to udało. Do 80. minuty mieliśmy pełną kontrolę - powiedział trener Radosław Sobolewski.
Zdaniem szkoleniowca płocczan kluczowe dla losów spotkania były dwie rzeczy. - Pierwsza z nich to zejście Jakuba Rzeźniczaka z powodu kontuzji. A druga to wejście na boisko Rafała Boguskiego, który sam przesądził o losach meczu. Gratuluję mu tych bramek, ale szkoda, że musiał strzelić je przeciwko mnie. Jest to sygnał, że Rafał zasługuje na niesamowity szacunek i takim szacunkiem powinien być otaczany - dodał trener Sobolewski.
CZYTAJ TAKŻE:
Dramatyczne sceny w Płocku. Strzelił gola i stracił przytomność
Hajto znów nie utrzymał nerwów na wodzy. Rzucał "mięsem" w programie "na żywo"!
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to może być rekord świata. Co on zrobił przy wyrzucie z autu?!