Liga Mistrzów. Wschód pozostanie na zawsze kolonią bogatych klubów z zachodu Europy

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: mecz Legia Warszawa - Śląsk Wrocław
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: mecz Legia Warszawa - Śląsk Wrocław

- Nie ma szans, żeby kluby z Europy Wschodniej nawiązały równą walkę z Zachodem - rozwiewa jakiekolwiek złudzenia Michał Banasiak z Instytutu Nowej Europy. Obecny sezon jest trzecim z kolei, gdy żaden klub ze Wschodu nie gra wiosną w Lidze Mistrzów.

- Statek do wielkiego futbolu odjechał dawno temu, a my nie dostaliśmy się na pokład - mówi Michał Banasiak z Instytutu Nowej Europy.

Dodajmy, że tak naprawdę nie byliśmy nawet w porcie. Dziś spoglądamy z tęsknotą na wielką piłkę zachodnioeuropejską i powoli musimy zdać sobie sprawę, że stare czasy nie wrócą.

- Drużyny z Europy Wschodniej nie będą się już liczyły w walce o najwyższe miejsca w europejskiej piłce - nie ma złudzeń Banasiak. - Oczywiście, może trafić się jakiś jednorazowy wyskok, jakiś kaprys milionera, może jakaś wyjątkowa drużyna, ale o długotrwałym nawiązywaniu rywalizacji raczej nie ma mowy - dodaje nasz ekspert.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego gola nie powstydziłyby się największe gwiazdy futbolu!

Obecna edycja fazy pucharowej Ligi Mistrzów jest już trzecią kolejną, w której nie gra żadna drużyna z Europy Wschodniej i Południowo-Wschodniej. Mur Berliński stoi jak stał.

Drużyny z Europy Wschodniej i Południowo-Wschodniej w fazie play-off Ligi Mistrzów w ostatnich 10 sezonach

2011-12 Apoel Nikozja - 1/4 finału,Zenit, CSKA Moskwa - 1/8 finału
2012-13 Galatasaray - 1/4 finału, Szachtar - 1/8 finału
2013-14 Zenit, Olympiakos, Galatasaray - 1/8 finału
2014-15 Szachtar- 1/8 finału
2015-16 Dynamo Kijów, Zenit - 1/8 finału
2016-17 -
2017-18 Szachtar - 1/8 finału
2018-19 -
2019-20 -
2020-21 -

Oto główne przyczyny takiego stanu:
1. Era telewizyjna. Od początku lat 90. sprzedaż praw telewizyjnych zaczęła nakręcać wielkie różnice finansowe;
2. Powstanie Ligi Mistrzów spowodowało wzmocnienie klubów elitarnych, a co za tym idzie jeszcze większą atrakcyjność dużych lig;
3. Prawo Bosmana - zmienił się ośrodek decyzyjny, dziś zawodnik nie może być blokowany, po skończeniu kontraktu może zmienić swobodnie klub;
4. Swobodny przepływ pracowników wewnątrz Unii Europejskiej - kluby z Zachodu nie ściągają już tylko najlepszych zawodników jak 20 lat temu, ale właściwie wszystkich, którzy się wyróżniają, co sprawia znaczne osłabienie drużyn ze wschodu Europy;
5. Brak limitu obcokrajowców - wiąże się to z przepływem zawodników. Powoduje, że zaczęły powstawać superpotęgi piłkarskie, jakich wcześniej nie było. Przykładowo w latach 80. włoska drużyna mogła mieć w jedenastce dwóch, a potem trzech obcokrajowców. To oznaczało, że jej możliwości ściągania piłkarzy z całego świata było ograniczone, więc siła klubów była dość wyrównana.

- Różnica finansowa jest dziś ogromna. Przy tych wszystkich procesach, które zaszły, zespoły z Europy Wschodniej nie są w stanie utrzymać piłkarzy. Każdy, kto się pokaże, natychmiast wyjeżdża - tłumaczy Banasiak. - Mamy przykład Jakuba Modera. Lech Poznań nie jest w stanie zatrzymać wychowanka gdy chce go u siebie klub nawet z dołu tabeli ligi angielskiej. Co więcej, Brighton stać na to, żeby trzymać najlepszych polskich ligowców na ławce.

Banasiak podaje kolejny przykład - Salernitana. Patryk Dziczek czy Paweł Jaroszyński, a więc solidni ligowcy, jadą do Włoch, żeby grać w Serie B. Dla tamtejszych drugoligowców ściągnięcie piłkarza z ligi polskiej nie jest jakimś istotnym obciążeniem finansowym. Więcej: w kadrach zespołów np. z Serie B nie brakuje młodych Polaków, Czechów, Słowaków czy Słoweńców, którzy w swoich ligach mogliby się wyróżniać i stanowić o sile tego czy innego zespołu.

- Spójrzmy jeszcze na nasz rynek. Najbogatsza w kraju Legia Warszawa miała po wejściu do Ligi Mistrzów zdominować Ekstraklasę, a nie stać dziś jej, żeby finansowo rywalizować z tego typu drużynami - dodaje Banasiak.

Drużyny z Europy Wschodniej i Południowo-Wschodniej w finałach Pucharu Mistrzów i Ligi Mistrzów

KlubWygranaFinał
Steaua Bukareszt 1986 1989
Crvena Zvezda Belgrad 1991
Partizan Belgrad 1966
Panathinaikos 1971

Przyczyn dominacji i powiększającej się różnicy jest więcej. Ogromną różnice zrobiła globalizacja, związane z nią inwestycje i następnie rozwój internetu. Przykładem jest tu otwarcie rynku afrykańskiego. W sezonie 1990-91 w Niemczech, Anglii, Włoszech i Hiszpanii było w sumie 11 zawodników z Afryki, dziś jest ponad 100. W związku z inwestycjami w siatki skautingowe do bogatych klubów trafiają zawodnicy najwyższej jakości, na wschód głównie ci przywożeni przez agentów. Oczywiście trafiają się zawodnicy wysokiej jakości, ale raczej to zjawisko sporadyczne.

Jednak globalizacja to przede wszystkim otwarcie się na kibiców z nowych rynków. Lata 90. wydają się tu przełomowe. - Kluby, które w latach 90. ugruntowały swoją pozycję w Europie, dziś postrzegane są jako potentaci. Zbudowano elitarne środowisko. Choćby Milan, Manchester United, Arsenal czy Valencia. Żaden z nich nie osiągnął od dawna spektakularnego sukcesu, stanowią raczej tło w europejskiej rywalizacji, a przecież gdyby Arsenal zagrał dziś w finale Ligi Mistrzów, nie byłoby to odbierane przez mniej zaangażowanego kibica jako sensacja - zauważa Banasiak.

To wszystko ma realny wpływ na zarabianie pieniędzy i pogłębianie różnicy. - Wielkie kluby doskonale to rozumieją, świetnym przykładem było rozegranie meczu Realu z Barceloną w takich godzinach, żeby odbiorca z rynku azjatyckiego nie musiał zarywać nocy. Wszystko w myśl zasady "Klient nasz pan". Zwłaszcza w czasach gdy otworzyły się rynki światowe, każdy może przylecieć na weekend do ulubionego miasta, spędzić miło czas, zostawić dużo pieniędzy w sklepiku klubowym. Albo po prostu zamówić sobie gadżety przez internet. Wielkie marki wykorzystały znakomicie rozwój internetu do budowania pozycji - dodaje ekspert z Instytutu Nowej Europy.

Wybrane kluby z Europy Zachodniej, Europy Wschodniej oraz Polski i liczba polubień profili na Facebooku (w milionach)

Barcelona 103 Szachtar 1,3 Legia 0,92
Manchester Utd 73 Galatasaray 12 Lech 0,63
Real 110 Zenit 0,99 Wisła 0,29
Bayern 52 Panathinaikos 0,31 Lechia 0,2
PSG 42 Fenerbahce 9 Śląsk 0,22
Juventus 43 Lokomotiv 0,07 Jagiellonia 0,11

Swoje zrobił też rozwój turystyki piłkarskiej. To akurat na skalę masową wynalazek ostatnich 15 lat. Można przyjąć, że pierwszy taki przypadek miał miejsce w 2006 roku podczas mundialu w Niemczech. Nasi zachodni sąsiedzi wykorzystali mistrzostwa, by pokazać "nowy naród niemiecki" budowany w duchu multi-kulti. Oczywiście ta turystyka była wcześniej, ale była incydentalna i poza wyjątkami (np. Irlandczycy podróżujący kamperami już w latach 80.) dotyczyła typowych kibiców. Z czasem zaczęli podróżować zwykli ludzie, mecz stał się jedynie punktem kulminacyjnym wyjazdu. Ma to oczywiście związek z nowymi czasami, łatwym i dostępnym transportem, ale też z nowym opakowaniem piłki nożnej, która powoli zaczęła się przesuwać w stronę klasy średniej.

- Na pewno położenie geograficzne ma wpływ. Dziś piłka nożna to tylko część całego przemysłu, który został wokół niej zbudowany. Łączy się to choćby z turystyką. Przyjeżdżając na mecz, robisz sobie zdjęcie na tle Koloseum czy Wieży Eiffla. To bardziej działa na wyobraźnię niż odwiedziny Kijowa, Warszawy czy Belgradu. Oczywiście są groundhopperzy (jeżdżą na mecze klubów z niższych lig), ale to masowy odbiorca jest najważniejszym klientem - mówi Banasiak.

Wiele bardziej obrotnych klubów z Europy Zachodniej, ale z mniejszych krajów, próbuje zneutralizować różnicę. Na przykład Ajax Amsterdam, który równie mocno odczuł zmiany na rynku, ma biuro w Chinach czy w Nowym Jorku i szacuje się, że w ciągu kilku lat będzie miał większe przychody ze źródeł zewnętrznych niż krajowych.

- Spójrzmy na Wschód. Tutejsze projekty to były szybkie strzały. Zabawka oligarchy. Sport uczy pokory, w piłce nożnej nie zawsze można kupić sukces, dlatego ta zabawka szybko się psuła, gdy właściciel rezygnował. U nas - w mniejszej skali - było tak z Józefem Wojciechowskim, znanym deweloperem, który przez chwile inwestował w futbol. Zobaczymy, jaki będzie ciąg dalszy projektu "Slavia Praga". Dzięki chińskim pieniądzom miała z sezonu na sezon wywalczyć grę w Lidze Mistrzów. Ale awansu nie było - mówi Banasiak.

Zauważa, że tak naprawdę "jedynym wieloletnim, prowadzonym konsekwentnie według jakiegoś planu projektem był Szachtar Donieck. Jeden trener, jeden kierunek transferów. Nie jest istotne czy popieramy ten sposób prowadzenia klubu, ale trzeba przyznać, że widać tam pomysł.

Warto zauważyć, że ten szybki skok na kasę to jest po prostu wschodnioeuropejski standard. - Sposób myślenia o budowaniu klubu jest bardzo istotny. Generalnie większość dużych zachodnich projektów to są wieloletnie projekty, budowane konsekwentnie, z głową. Zarabiamy pieniądze poprzez sukces i ciągłe inwestowanie. Wschodnioeuropejskie projekty są nastawione na szybkie zarobienie pieniędzy. Mamy tu zderzenie poważnego przedsiębiorcy i faceta, który przyjechał na bazar sprzedać towar i szybko chce się wzbogacić - porównuje ekspert z Instytut Nowej Europy.

Oczywiście te wszystkie rozważania w znacznej części dotyczą też mniejszych krajów z tradycjami, jednak również będącymi na straconej pozycji, jeśli chodzi o dopływ gotówki z praw telewizyjnych. Dziś stare legendy jak Porto, Benfica, Anderlecht, Ajax, PSV, Feyenoord, Celtic i wiele innych klubów - straciły na znaczeniu. Ale przetrwały na wysokim poziomie, zamieniając się w przedsiębiorstwa produkujące i sprzedające piłkarzy. Powoli tą drogą próbują pójść też polskie kluby.

ZOBACZ Polska Ekstraklasa na peryferiach Europy

ZOBACZ Miasto, w którym mieszają się polityka, religia i futbol

Źródło artykułu: