Odkąd wybuch pandemii COVID-19 przerwał w marcu rozgrywki piłkarskie w Polsce, trenerzy i piłkarze nie mają bezpośredniego kontaktu z dziennikarzami. Oficjalnie, nie mogą mieć go też z nikim, kogo nie ma na tzw. listach izolacyjnych. Od maja, od wznowienia sezonu, konferencje prasowe w PKO Ekstraklasie odbywają się online, ale nie w czasie rzeczywistym - dziennikarze przesyłają pytania i otrzymują z klubu zapis wideo.
Co ciekawe, w rozgrywkach UEFA, choć Ekstraklasa SA i PZPN powołują się na wytyczne Europejskiej Unii Związków Piłkarskich, wygląda to inaczej. Na przykład przed czwartkowym meczem I rundy eliminacji Ligi Europy z Malmoe FF (0:2) Michał Probierz uczestniczył w tradycyjnej konferencji prasowej. Mało tego, nawet po finale Pucharu Polski trenerzy spotkali się z dziennikarzami jak w czasach przed koronawirusem.
Dlatego po niedzielnym meczu z Podbeskidziem Bielsko-Biała (2:2), trzy dni po wizycie w Malmoe, Probierz zaapelował o powrót do spotkań z dziennikarzami na żywo. - Nie róbmy już farsy z tymi konferencjami. Róbmy je normalne. Wszyscy po knajpach siedzą, wszyscy gdzieś razem są, a my mamy online'ową farsę. To jest komedia. Już mnie to śmieszy. Nudzi mnie już gadanie do kamery. Nawet się nie mogę z nikim pokłócić - stwierdził trener Cracovii.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski o twarzy dziecka. Film podbija sieć
Dopiero po tym apelu przeszedł do oceny meczu, w którym jego zespół dwukrotnie odrabiał straty: - Wiedzieliśmy, że pod względem fizycznym Podbeskidzie będzie nas przewyższało. Od początku meczu rywal był od nas szybszy i mieliśmy z tym trochę problemów, dlatego zagraliśmy nieco defensywniej, żeby zabezpieczyć środek pola. Po stracie gola przejęliśmy inicjatywę, mieliśmy dużo sytuacji, ale brakowało nam ostatniego podania.
- W drugiej połowie, dzięki bramce po rzucie rożnym, wróciliśmy do gry. Mogliśmy uspokoić ten mecz, ale po raz kolejny straciliśmy gola po rzucie rożnym. Tak było z Pogonią, tak było teraz i musimy popracować nad tym elementem, ale nie mieliśmy dużo czasu na pracę i musieliśmy stawiać piłkarzy na nogi - dodał.
- Odrobiliśmy straty i chcieliśmy wygrać spotkanie, dlatego w końcówce był taki chaos. W ekstraklasie rzadko zdarzają się tak otwarte mecze, w których żaden zespół nie broni. Nie można tak grać. To jest fajne dla kibica, ale nie dla trenera. Wywozimy punkt z trudnego terenu, ale chcieliśmy wygrać, żeby być już na plusie - zakończył, mając na uwadze to, że Cracovia przystąpiła do sezonu z minus pięcioma punktami. To kara za grzechy korupcyjne z lat 2003-04.