Mariusz Stępiński wystąpił po raz ostatni w reprezentacji Polski w listopadzie 2017 roku. Był zmiennikiem w przegranym 0:1 meczu z Meksykiem. Od tego czasu nie dostał kolejnej szansy pokazania się w zespole narodowym ani od Adama Nawałki, ani od Jerzego Brzęczka, choć w rundzie jesiennej poprzedniego sezonu strzelał gole regularnie w Chievo Werona. Po transferze do Hellasu skuteczność 24-letniego napastnika nie jest już równie dobra, mimo to zapewnia, że pozostaje pod obserwacją selekcjonera.
- Trener Brzęczek utrzymuje kontakt z piłkarzami, którzy są w kręgu zainteresowania i czasami pojawia się na naszych meczach. Chyba nie mamy w Polsce aż takiego bogactwa napastników, żeby selekcjoner mógł zapomnieć o zawodniku grającym w Serie A. Wszystko zależy od trenera. Jeżeli będę się dobrze prezentować i strzelać gole, to pewnie dostanę szansę w reprezentacji - mówi Stępiński w rozmowie z Radiem Widzew.
Napastnik Hellasu przerwał niemoc strzelecką w grudniu, mimo to po dwóch meczach ze zdobytym golem, trafił na ławkę rezerwowych. Trener Ivan Jurić pozwolił Stępińskiemu zagrać tylko przez 10 minut od 12 stycznia do przerwania rozgrywek w marcu. Obecnie 24-latek przygotowuje się do wciąż możliwego wznowienia Serie A.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"
- Szczyt zachorowań we Włoszech był kilka tygodni temu. Od pewnego czasu jest coraz lepiej jeśli chodzi o opanowywanie epidemii. Z każdym dniem widać w mieście coraz więcej osób, choć widać jednocześnie, że są ostrożni, noszą maseczki oraz rękawiczki i zachowują dystans. Dla Włochów to ważne, że mogą wychodzić z domów i wracać do normalnego życia - opowiada Stępiński.
- Z moim zdrowiem jest ok. Miałem kontakt z Bartkiem Bereszyńskim przy okazji ostatniego meczu z Sampdorią, ale później nie miałem ani gorączki, ani kaszlu, ani kataru. Takiego zdrowego konia jak ja choroba nie bierze - żartuje Stępiński.
Od 4 maja piłkarze grający w Serie A mogą ćwiczyć indywidualnie, na przykład w parku, ale grupowe zajęcia będą możliwe dopiero od 18. dnia miesiąca. Zawodników czekają jeszcze ponad dwa tygodnie poza ośrodkami treningowymi.
- Ćwiczę według rozpisek od trenera przygotowania fizycznego. Nie mamy pasków, ani zegarków. Każdy jest odpowiedzialny za siebie. Najczęściej trenujemy po dwa razy przez pięć dni. Czasem interwały, czasem cardio. Z reguły trening trwa od 50 minut do godziny. Od kiedy można wychodzić poza dom, to przyjemniej ćwiczy się na świeżym powietrzu - mówi Stępiński.
Stępiński trafił do Włoch w 2017 roku i od tego czasu prawie nieprzerwanie jest w zespołach grających w Serie A. Już spędził w Italii więcej czasu niż wcześniej w Niemczech i we Francji.
- Zainteresowanie piłką we Włoszech jest większe niż w Polsce. Kibice po prostu lubią piłkę, lubi o niej czytać tak samo po zwycięstwie, jak i po porażce. Wszyscy są na bieżąco, a tego, co dzieje się w czasie okienka transferowego, nie ma nigdzie na świecie. W każdej z tych wielu plotek jest jednak ziarno prawdy. Wielu mówiło przecież, że Cristiano Ronaldo nie przyjdzie grać do Włoch, a tu zdarzyła się heca i jest już drugi sezon - opowiada Stępiński.
- Po wygranych meczach we Włoszech można wyjść na miasto, wypić drinka czy lampkę wina i nikt wtedy nie robi piłkarzowi zdjęć. We Włoszech jest pod tym względem bardziej normalnie. W Polsce wyjście piłkarza i to, że na przykład zje kebaba jest roztrząsane. Takie sytuacje są żałosne i drażnią mnie. Każdy musi wiedzieć, kiedy może sobie pozwolić na takie przyjemności i w jakich ilościach - dodaje piłkarz Hellasu.
Czytaj także: Diego Godin krytykuje Serie A: Byliśmy narażani do ostatnich chwil
Czytaj także: David Beckham zakłada piłkarską agencję menedżerską