Rasizm wielkim problemem Serie A, czyli Włosi zostali w średniowieczu

Getty Images / Na zdjęciu: kibic Interu w trakcie akcji antyrasistowskiej
Getty Images / Na zdjęciu: kibic Interu w trakcie akcji antyrasistowskiej

2019 rok pokazał dobitnie, że rasizm jest jednym z największych problemów trawiących Włochy. Przekonywaliśmy się o tym podczas każdej kolejki rozgrywek Serie A. Piłkarze są obrażani, działacze i politycy bagatelizują sprawę. Jak długo jeszcze?

W tym artykule dowiesz się o:

Najpierw regularne wyzywanie czarnoskórych piłkarzy od małp. Reakcja wicepremiera kraju? Bagatelizowanie sprawy. Potem sytuacja się powtarza. Reakcja władz Serie A? Fatalny start kampanii antyrasistowskiej, która wzbudziła nie mniej kontrowersji niż samo obrażanie zawodników.

Wreszcie kontrowersyjna okładka "Corriere dello Sport", która zapowiedziała jeden z piątkowych meczów tekstem "Black Friday".

To wszystko dzieje się tu i teraz, w XIX wieku, w cywilizowanych Włoszech. Na pewno jeśli chodzi o poziom gry, jednak w kwestii radzenia sobie, lub nieradzenia z problemem rasizmu, Włosi zostali w średniowieczu.

Sytuacja w Italii nie zmienia się od wielu lat. Przypadki rasistowskich ataków na czarnoskórych piłkarzy pojawiają się mniej lub bardziej regularnie co najmniej od lat 90. tych ubiegłego wieku. I choć trudno w to uwierzyć, pierwszy przypadek, gdy klub został poważniej ukarany za chamskie okrzyki swoich kibiców, miał miejsce dopiero w 2009 roku!

Wówczas to kibice Juventusu otrzymali zakaz wejścia na stadion za obrażanie Mario Balotellego. Teraz także to włoski napastnik znalazł się w centrum uwagi, gdy podczas meczu w Weronie był wyzywany przez kibiców Chievo tak długo, że sam przerwał akcję, wykopał piłkę w trybuny i postanowił zejść z boiska.

Więcej o tej głośnej sprawie możesz przeczytać TUTAJ.

- Przerwałem grę, bo pomyślałem, że już dość tego. Nie możemy tego akceptować i traktować jak żartu. Mogę przyjąć każde wyzwiska, ale te oparte na rasizmie są niedopuszczalne. Ci, którzy to zrobili, to kompletni idioci. Powinno się ukarać winnych - mówił wtedy Balotelli.

Dopiero jednak reakcja na skandal w Weronie uświadomiła wszystkim, jak głęboko problem rasizmu jest we Włoszech zakorzeniony. Co się stało? Najpierw władze ligi zamknęły trybunę ultrasów Chievo, czyli zareagowały odpowiednio. Jednak chwilę potem władze samego miasta... oskarżyły Balotellego o zniesławienie. Rada miejska uznała, że wcale nie doszło do żadnych rasistowskich okrzyków a ukarany powinien zostać piłkarz.

To nie koniec. Potem komunikat wydali fani Chievo i również bronili się przed atakami, zapewniając, że Balotelli wszystko zmyślił. Najciekawsze, a może najbardziej smutne było to, że poparli ich kibice... Brescii Calcio. Klubu, w którym występuje Balotelli." Cała społeczność kibicowska nie może być uważana za rasistowską. Temat rasizmu jest wykorzystywany przez media do siania paniki" - czytamy.

ZOBACZ WIDEO: Sergiu Hanca kupił dom biednej rodzinie. Zobacz jak mieszkają

Było to więc powtórzenie sytuacji z września, gdy napastnik Interu Romelu Lukaku był obrażany przez fanów Cagliari, a po ich stronie stanęli właśnie kibice Nerazzurrich (więcej TUTAJ). Lukaku, Balotelli, wcześniej atakowani byli Dalbert, Koulibaly i Chris Smalling. I mówimy tylko o sezonie 2019/2020.

Dla wielu Włochów kwestia nieakceptowania ludzi innego koloru skóry wydaje się być sprawą honorową. I żeby wyrazić swój sprzeciw są skłonni nawet bratać się z wrogami, jakimi są przecież dla nich kibice innych klubów.

I choć co jakiś czas kluby wydają kolejne oświadczenia, że jakiekolwiek przejawy rasizmu nie będą akceptowane na ich stadionach, afery się powtarzają. Zamykane są sektory, potem kibice wracają i robią to samo. Brakuje więc surowszych kar od władz Serie A, a być może i państwa.

Jeśli jednak wicepremier Włoch Matteo Salvini nazywa obrażanie Kalidou Koulibaly'ego przez kibiców Interu "zdrowymi docinkami", sytuacja jest dramatyczna, a przykład przecież idzie z góry.

W grudniu zareagować postanowiły wreszcie władze Serie A. Rozgrywki ruszyły z kampanią antyrasistowską, jednak już na wstępie kompletnie się skompromitowały. Szefowie ligi do hasła "Powiedz NIE rasizmowi" postanowili dodać plakaty z wizerunkiem trzech małp z pomalowanymi twarzami.

- W kraju, w którym nie radzi się z rasizmem, Serie A rozpoczęła kampanię, która wygląda jak chory żart. Te dzieła oburzają, przyniosą efekt przeciwny do zamierzonego i będą kontynuować odczłowieczanie ludzi afrykańskiego dziedzictwa - przestrzegała organizacja FARE (Football against Racism in Europe).

- Obrazy Simone świetnie odzwierciedlają wartości tolerancji i fair play, więc pozostaną w naszej siedzibie - zareagował jednak dyrektor generalny Serie A Luigi De Siervo. Potem jednak zorientował się i postanowił przeprosić za "wpadkę". Zapowiedział, że nowa kampania będzie konsultowana z czarnoskórymi piłkarzami, by zapobiec kolejnym nieporozumieniom. Ma ruszyć w lutym przyszłego roku.

Dlaczego we Włoszech problem jest bagatelizowany nawet przez osoby na wysokich stanowiskach? Już we wrześniu dziennikarz "The Times" Gregor Robertson przekonywał, że ma to związek z kojarzeniami rasizmu z faszyzmem. "Gdyby przyznano, że rasizm istnieje, wtedy przyznano by się do porażki w walce z faszyzmem, który pochłonął wiele lat i pieniędzy. Byłaby to wizerunkowa porażka polityków" - czytamy.

Pod koniec roku wszystkie włoskie kluby występujące w Serie A podpisały się pod listem, w którym zgodnie przyznały, że problem istnieje i przyszła pora na podjęcie rzeczywistych działań.

"Przez lata nie zrobiliśmy wystarczająco dużo, aby sobie z nim poradzić. Zdjęcia zawodników obrażanych na tle rasowym na włoskich boiskach w obecnym sezonie obiegły już cały świat i jest nam wstyd z tego powodu. (...) Nie możemy dłużej milczeć w tej sprawie i czekać, aż problem zniknie sam" - ogłoszono.

Kluby zapewniły też, że doszło do spotkań ich przedstawicieli z władzami Serie A, działaczami włoskiej federacji i międzynarodowymi ekspertami na temat "wyeliminowania rasizmu z gry". Rozmowy uznano za owocne, a władze ligi miały zapowiedzieć wprowadzenie kompleksowej polityki antyrasistowskiej i surowsze przepisy i kary.

List opublikowano jednak w listopadzie, a dwa tygodnie później pojawiła się wspomniana już kampania z trzema pomalowanymi małpami. Jeśli to ona miała zapoczątkować prawdziwą walkę z rasizmem, to znaczy, że nic się nie zmieniło.

Komentarze (2)
avatar
johny535
28.12.2019
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Włosi w średniowieczu to w takim razie gdzie Polacy? Antysemityzm, homofobia i nacjonalizm..... Jesteśmy daleko za Włochami a z kolei oni daleko za współczesnością