Od kilku dni w Hiszpanii trwa poważna debata na temat rozegrania El Clasico. Wszystko z powodu pro-katalońskiej grupy Tsunami Democratic, która w dniu meczu zapowiada masową demonstrację w okolicach Camp Nou.
"Katalonia przeżywa wyjątkową sytuację, dlatego należy działać w sposób wyjątkowy. Dziesiątki osób przebywają lub przebywały w więzieniu tylko z powodu korzystania i promowania tych praw do manifestowania" - argumentuje grupa, która zebrała już 20 tysięcy ochotników na ten protest.
Hiszpańska prasa słusznie obawia się o bezpieczeństwo sędziów oraz przede wszystkim piłkarzy oraz sztabu szkoleniowego Realu Madryt. Już postanowiono, że Królewscy pojadą na stadion bez żadnej identyfikacji czy logo na autokarze.
ZOBACZ WIDEO: Christo Stoiczkow o Robercie Lewandowskim. "Jest jednym z dwóch najlepszych napastników na świecie"
Zupełnie inaczej do sprawy podchodzi FC Barcelona, na czele z jej prezydentem Josepem Bartomeu.
- Razem sprawimy, że będzie to święto sportu i patriotyzmu. Będzie spokojnie, mecz się odbędzie - zapewnia sternik Dumy Katalonii. - Klasyk nie zostanie znów przełożony. Za jego rozegranie jesteśmy wszyscy odpowiedzialni. Na Camp Nou panuje wolność słowa. Dopóki protesty są pokojowe, to łączą się one z piłką nożną - dodaje (za Marca.com).
Według "Mundo Deportivo", jeśli kibice gospodarzy zawiodą, klubowi grożą srogie konsekwencje. Jeśli fani wtargną na murawę, Barcelona może mieć zamknięty stadion nawet na dwa lata. Automatycznie zostanie także przyznany walkower dla Realu.
Katalońska policja już zapowiedziała, że jest w stanie zapewnić porządek poza stadionem. Początek meczu na Camp Nou w środę o godz. 20:00.
Zobacz także: Dariusz Tuzimek: bolesne ukłucie ambicji
Zobacz także: Jose Mourinho: Wrócić tutaj na prawdziwy mecz!