Mecz, który na zawsze zmienił futbol. 20 lat od magicznego wieczoru w Barcelonie

Getty Images / Na zdjęciu: Markus Babbel i w tle radość piłkarzy Manchesteru United
Getty Images / Na zdjęciu: Markus Babbel i w tle radość piłkarzy Manchesteru United

- To było lepsze niż noc poślubna - mówił o pamiętnej końcówce bohater tego meczu. Dokładnie 20 lat temu Manchester United dokonał niemożliwego w finale Ligi Mistrzów. Po tym spotkaniu futbol już nie był taki sam.

Wciąż trudno uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się naprawdę. Że nie był to film. Chociaż autor takiego scenariusza byłby wyśmiany nawet w Hollywood. Uznano by ten pomysł nawet za zbyt amerykański. Przecież to było zbyt surrealistyczne nawet jak na Stevena Spielberga.

Robiący salta Peter Schmeichel, uderzający pięścią w ziemię Samuel Kuffour czy niedowierzanie Lothara Mathhaeusa to obrazki, które jednak miały miejsce i zapisały się na stałe w historii nie tylko Ligi Mistrzów.

Po tym meczu futbol już nigdy nie był taki sam. Bo mógł Liverpool odwrócić losy finału LM z Milanem, ale miał na to 45 minut. Manchester United miał za to mniej niż 200 sekund, dokładnie 180. Trzy minuty, które na zawsze zmieniły piłkę nożną. Główny bohater wieczoru przyznał potem, że "były lepsze niż noc poślubna".

26 maja 1999 roku, Barcelona.

ZOBACZ WIDEO Jerzy Brzęczek o Lotto Ekstraklasie. "Dopiero europejskie puchary zweryfikują jej poziom"

Tu już nic się nie zmieni

Honorowy prezydent Bayernu Monachium już czuł, że wygrali. Choć z loży VIP stadionu Camp Nou na boisko prowadzi kilkaset stopni schodów, a winda jedzie kilkadziesiąt sekund, postanowił opuścić trybunę i udać się na dół przed końcowym gwizdkiem. Franz Beckenbauer chciał jeszcze raz poczuć się jak piłkarz i świętować sukces na murawie.

Chwilę wcześniej asystent Pierluigiego Colliny pokazał na tablicy cyfrę 3.

Clive Tyldesley, komentator brytyjskiej ITV: - Nie wiem, czemu wtedy powiedziałem, że na pewno strzelą. Miałem szczęście. Przecież połowa Anglii by mnie zabiła.

Jim White, angielski dziennikarz: - Miałem gotowy już cały tekst. Strasznie krytykowałem w nim Fergusona za popełnione błędy, piłkarzy, że nie wytrzymali presji. Czekałem tylko na końcowy gwizdek. Podobno Sir Alex Ferguson poprosił później o te teksty i powiesił w swoim gabinecie. Dobrze, że mnie to ominęło.

Lothar Matthaeus: - Zasygnalizowałem trenerowi, że czuję ból. Nie musiałem schodzić, ale dałem do zrozumienia, że może to niezłe wejście. Może to był błąd? Może oni, gdy zobaczyli że schodzę, poczuli swoją szansę? Nie wiem, ja byłem przekonany o zwycięstwie i wierzyłem w drużynę.

Manchester United włącza się do walki o Griezmanna. Czytaj więcej--->>>

Podobnie jak Lennart Johansson, szef UEFA. On, podobnie jak Beckenbauer, udał się wcześniej kilka pięter w dół, by na murawie gratulować lepszym, czyli Bayernowi Monachium, triumfu w Lidze Mistrzów.

Niemiecka maszyna

W 1997 roku za naszą zachodnią granicą Ottmar Hitzfeld stał się narodowym bohaterem, gdy doprowadził Borussię Dortmund do pierwszego w historii triumfu niemieckiej drużyny w tych rozgrywkach. Wkrótce szkoleniowiec zamienił Westfalię na Bawarię, by odbudować potęgę Bayernu.

I już w swoim pierwszym sezonie, kilka tygodni przed finałem Ligi Mistrzów prowadzona przez niego drużyna wywalczyła mistrzostwo kraju, triumfowała też w Pucharze Ligi i awansowała do Pucharu Niemiec. Bayern szedł po poczwórną koronę i do decydującego spotkania nie przystępował ze spuszczoną głową.

Bawarczycy mieli już za sobą dwa mecze z Manchesterem United w fazie grupowej i nie przegrali żadnego z nich - 2:2 i 1:1. Na dodatek wyeliminowali Barcelonę, pokonując Dumę Katalonii dwukrotnie. Życiową formę osiągnęli Steffan Effenberg i Mario Basler, a w ataku brylowali Carsten Jancker i Giovanne Elber.

- Mieliśmy świetny sezon. Do finału podchodziliśmy pewni siebie, ale też z szacunkiem do Manchesteru. Wiedzieliśmy na co ich stać, mieli też przecież znakomitego trenera - wspomina Matthaeus.

"Full speed ahead, Barcelona!"

Takimi słowami brytyjski komentator poinformował kibiców, że Manchester United po raz pierwszy w historii awansował do finału Champions League. Po epickim meczu w Turynie z Juventusem, w którym przegrywali już 0:2 i byli w ciemnej... dziurze. Końcówka jednak, nie po raz pierwszy w tamtym sezonie, należała do nich.

W pierwszym meczu na Old Trafford uratowali przecież remis w doliczonym czasie gry. Z kolei wcześniej wyeliminowali bardzo mocny Inter Mediolan (2:0 i 1:1), a duet napastników Dwight York - Andy Cole dokonywał cudów (29 i 24 gole w sezonie). Nie mieli też litości dla Broendby Kopenhaga, a wcześniej w eliminacjach dla ŁKS-u Łódź (2:0 i 0:0).

Co ciekawe, rewanż na polskim boisku był jedynym spotkaniem, w którym drużyna Fergusona nie strzeliła w tamtej edycji gola.

Roy Keane walczący o piłkę z zawodnikami ŁKS-u Łódź
Roy Keane walczący o piłkę z zawodnikami ŁKS-u Łódź

W Premier League, podobnie jak Bayern w swojej lidze, pokonali wszystkich. Z kolei kilka dni przed starciem z Bayernem zdobyli Puchar Anglii, a pierwszego gola w finale z Newcastle (2:0) strzelił Teddy Sheringham. Duet Yorke-Cole był jednak nie do ruszenia.

- Byłem zły, że rozpocząłem mecz na ławce. Chciałem być częścią tego finału - wspominał swoje przemyślenia sprzed spotkania w Barcelonie angielski napastnik.

W 67. minucie stał jednak przy linii bocznej, by za chwilę pojawić się na boisku. Musiał ratować sytuację, bo jego drużynie sytuacja wymykała się spod kontroli.

Dominacja

Gdy niemiecka drużyna prowadzi w finale 1:0, szanse na doprowadzenie do remisu są nikłe. Zwłaszcza dla Anglików, rodaków Gary'ego Linekera, autora jednego z najsłynniejszych futbolowych cytatów XX wieku. Na dodatek Bayern ciśnie - Jancker trafia w poprzeczkę, a Mehmet Scholl w słupek.

- Po prostu dominowaliśmy. W przerwie trener był spokojny, a my wiedzieliśmy, że jeśli zagramy konsekwentnie, wygramy - wspomina Basler. To on w szóstej minucie dał prowadzenie Bawarczykom.

Manchester nie umiał uporządkować gry, a brak zawieszonych za kartki Roya Keane'a i Paula Scholesa był aż nadto widoczny. Zastępujący ich Jesper Blomqvist i Nicky Butt nie dają rady. - Po ich stratach siedzący niedaleko mnie kibice wydobywali z ust wszystkie przekleństwa świata - opowiadał Jim White.

Wejście Sheringhama niewiele zmienia, Ferguson w końcu stawia wszystko na jedną kartę. - W przerwie trener był spokojny. Powiedział nam, że dla wielu z nas to jedyna szansa w życiu na wygranie tego trofeum i mamy dać z siebie maksimum - ujawnia Cole.

Manchester United rezygnuje z dwóch gwiazd. Czytaj więcej--->>>

Na dziewięć minut przed końcem w jego miejsce Ferguson wprowadza Ole Gunnara Solskjaera.

- W przerwie trener nie odezwał się do mnie ani słowem. Rozgrzewałem się i rozgrzewałem, nic. W końcu na dziesięć minut przed końcem dostałem znak: "wchodzisz!". Czy myślałem o zwycięstwie? Nie, liczyłem najwyżej na dogrywkę - przekonuje po latach.

"Nie chciałem, by koledzy strzelili gola"

Gdy asystent Pierluigiego Colliny pokazał na tablicy, że doliczamy trzy minuty, Franz Beckenbauer zbierał się do zejścia na murawę. Z kolei jak mówi legenda, tej chwili na trybunach nie doczekał słynny George Best. Były wybitny piłkarz Man Utd miał rozczarowany wyjść ze stadionu w poszukiwaniu dobrego baru na mieście.

Anglicy wywalczyli jednak rzut rożny, a w pole karne pobiegł nawet ich bramkarz Peter Schmeichel. Wrzutka, zamieszanie, uderzenie Ryana Giggsa, przedłuża je Sheringham i piłka wpada do siatki.

- Nie chciałem, żeby moi koledzy wyrównali na początku drugiej połowy. Chciałem żeby utrzymywał się wynik 0:1, to była jedyna możliwość bym pojawił się na murawie - szokował potem strzelec wyrównującego gola.

- Już wiedziałem, że to wygramy - wspominał Ferguson. Jego asystent Steve McLaren zaczął do niego krzyczeć na temat zmian w perspektywie dogrywki, ale Szkot nie chciał tego słuchać. Tylko patrzył jak Denis Irwin wybija piłkę, przejmują Beckham, po chwili ta jest znów pod polem karnym Bayernu, wybicie. Rzut rożny.

Solksjaer: - Gdy Teddy strzelił na 1:1, byłem chyba jedynym który nie pobiegł do niego z gratulacjami. Zacząłem się dogrzewać, wiedziałem, że przed nami jeszcze dogrywka. Byłem zły, że wszedłem tak późno. W myślach miałem pretensje do szefa, przecież strzeliłem w tamtym sezonie wiele goli.

"Szansa drużyny Manchesteru United. Nikt tu proszę państwa już nie siedzi na tym stadionie... począwszy od kibiców Manchesteru.. Goool! To jest Manchester mistrzem klubowym! Ależ końcówka! Niebywała, nieprawdopodobna! Kto by to wyreżyserował to jak ten spektakl się potoczył?! Sam Hitchock by tego nie zrobił! A Niemcy upokorzeni płaczą, coś niebywałego. Przegrać mecz, który mieli wygrany, w dwie minuty!" Dariusz Szpakowski.


Do piłki znów podszedł Beckham. Wrzutka, strącenie Sheringhama, Soksjaer i niemożliwe stało się możliwe.

- W 99 na 100 przypadków piłka trafiłaby w ręce Olivera Kahna. Tym razem stało się inaczej... To było lepsze od nocy poślubnej - mówił potem norweski napastnik, którego radość po strzeleniu gola kosztowała mnóstwo zdrowia. Podczas świętowania najważniejszego gola w karierze... uszkodził kolano, z którym w kolejnych latach miał wiele problemów, co przyczyniło się do zakończenia kariery w wieku 34 lat.

Gdy kilkanaście godzin przed meczem wyszedł z hotelowego pokoju, bo Jaap Stam głośno chrapał, zadzwonił do przyjaciela w Trondheim. - Powiedział mi, że pracuje i nie będzie mógł zobaczyć ostatnich 30 minut. Przekonałem go, żeby się zamienił, bo będzie się działo - ujawniał.

- Tak naprawdę nigdy nie obejrzałem powtórki tego meczu, widziałem może ostatnie 15 minut. Jednak ten kwadrans był dla mnie jak 90 minut - śmiał się później Norweg, który tym golem na zawsze zapisał się w historii klubu z Old Trafford. Stał się legendą, dzięki czemu mógł zostać trenerem pierwszej drużyny, choć nie miał wcześniej na koncie żadnych szkoleniowych sukcesów.

Obrazki, które przeszły do historii

- "Co jest? To jakiś żart? Jest 1:0 dla Bayernu. To pomyłka!" - grzmiał z niedowierzaniem Franz Beckenbauer, gdy w końcu pojawił się przy linii bocznej. Steward odpowiedział mu, że nie ma błędu, a Manchester strzelił dwa gole. Legendarny piłkarz miał zaniemówić.

Podobnie jak Matthaeus, którego minę po golach dla Manchesteru uwieczniły na zawsze telewizyjne kamery. Podobnie jak obrońcy Samuela Kuffoura, który ze wściekłością uderzał pięścią w murawę. W tym samym czasie Schmeichel robił salta na własnej połowie.

- Nie miałem wprawdzie koszmarów, ale to było najgorsze doświadczenie w moim piłkarskim życiu. Gdy później jeden z asystentów powiedział mi, że może taka porażka nas wiele nauczyć, chciałem go zabić. Na drugi dzień przeprowadziłem najdłuższą rozmowę z piłkarzami w historii Bayernu Monachium - mówi Ottmar Hitzfeld.

Los oddał Bayernowi dwa lata później, gdy w mediolańskim finale pokonali po rzutach karnych Valencię. W 1999 roku gwiazdy sprzyjały jednak Manchesterowi United.

- W takim meczu musisz dać z wątroby, położyć wszystko na jednej szali. My to zrobiliśmy. Po takim finale nie możesz oprzeć się wrażeniu, że zrobiłeś coś wyjątkowego - oceniał Ferguson.

Choć minęło 20 lat, nikt nie zapomniał i nie zapomni magicznego wieczoru z Barcelony. Najlepszym dowodem jest organizacja meczu upamiętniającego te wydarzenie. Dokładnie 26 maja, 2019 roku na Old Trafford Manchester United znów zagra z Bayernem, a na boisku zobaczymy tych samych piłkarzy.

Z kolei na ławce po stronie gospodarzy znów zasiądzie Sir Alex Ferguson, prawie dokładnie rok po udarze i poważnych problemach ze zdrowiem, które zmartwiły sportowy świat.

Komentarze (1)
avatar
Przemek Zyskowski
26.05.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
znow bede ogłądał ten sam mecz co 20 laty temu jako dziecko gdy Angielski zespoł dobił w 2 połowie Bayern w końcówce wiec wystarczy że bede nosił oba szaliki jeden z Monachium już posia Czytaj całość