[tag=58177]
Trent Alexander-Arnold[/tag] jest geniuszem. W wieku zaledwie 20 lat jest nie tylko profesorem, należą mu się wszelkie tytuły naukowe w dziedzinie futbolu. To co zrobił przy golu na 4:0, było przejawem najwyższej inteligencji.
Ale po kolei. Gdy w drugiej połowie meczu w Barcelonie Mohamed Salah strzelił w słupek, szanse Liverpoolu na awans do finału Ligi Mistrzów zmalały do minimum. Odrobić 0:3 z FC Barcelona? Wolne żarty. Gdy przed meczem rewanżowym okazało się, ze fenomenalny egipski zawodnik nie będzie mógł wystąpić, awans stał się niemożliwy. Po prostu. Tyle tylko, że w słowniku Juergena Kloppa i jego Liverpoolu nie ma takiego słowa jak "niemożliwe".
Przychyliłbym się do opinii Jose Mourinho, który powiedział, że "ta Remontada ma na imię Juergen". Ten niemiecki szkoleniowiec ma w sobie nieprawdopodobną mentalną siłę, która w połączeniu z jego warsztatem sprawia, że dobrzy piłkarze stają się bardzo dobrymi, a bardzo dobrzy wielkimi. Z Liverpoolem stworzył symbiozę idealną.
Klub z Anfield ma swój drugi wielki cud. Bo odrobienie strat i wygraną 4:0 z Barceloną można stawiać dziś tak samo wysoko jak legendarne 3:3 z Milanem. A jeśli "The Reds" wygrają Ligę Mistrzów, nie będzie co do tego wątpliwości. Wtedy było to 7 minut, które wstrząsnęło Stambułem, a teraz 90 minut regularnych, niezwykłych wstrząsów.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Kto w finale Ligi Mistrzów? "Pochettino ma plan"
Przecież Barcelona zagrała na Anfield lepiej niż w pierwszym spotkaniu. U siebie, na Camp Nou, wcale nie była zespołem wyraźnie lepszym. Więcej, w ogóle nie była zespołem lepszym. Ale miała wielkie indywidualności, głównie genialnego Leo Messiego i wygrała. W rewanżu przy stanie 1:0 dla gospodarzy miała swoje szanse. Miała je zresztą przez cały mecz, ale fenomenalnie bronił Alisson.
To co było niezwykłe, to wielka wiara Liverpoolu. Po bramce na 2:0, rezerwowy Georginio Wijnaldum wyszarpał piłkę, żeby ustawić ją jak najszybciej na środku boiska, a za chwilę strzelił na 3:0.
ZOBACZ: Virgil Van Dijk - od zmywaka na szczyt świata
A potem był cud Trenta Alexandra-Arnolda. Młody zawodnik ustawił piłkę w narożniku i odszedł od niej, jakby chciał oddać koledze rzut rożny. Zawodnicy Barcelony wyluzowani zaczęli się przegrupowywać w polu karnym, a wtedy młody obrońca w ekspresowym tempie wrócił do narożnika i zagrał do nieobstawionego Divocka Origiego, który podwyższył na 4:0. Genialne zagranie młodego piłkarza będzie tym, czym dla nieco starszych kibiców była parada Jerzego Dudka i słynne "Dudek Dance" Polaka.
ZOBACZ: Premier League znowu może być najlepszą ligą świata
W środę od rana historycy futbolu muszą pisać nowe książki, wymyślać nowe słowa na określenie tego, co stało się w stolicy Anglii. Nowej stolicy futbolu rzecz jasna.
mafia FIFA. uznawana niestety przez świat... powinna powstać niezależna organizacja piłkarska gdzie ustawki pod buchalterów złodzie Czytaj całość