Lotto Ekstraklasa. Lech - Legia. Mistrz Polski przegrał w Poznaniu i stracił pierwsze miejsce

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Carlitos (z lewej) i Pedro Tiba (z prawej)
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Carlitos (z lewej) i Pedro Tiba (z prawej)

Gdy kibice odwrócili się od drużyny nazywając piłkarzy "wkładami", Lech pokonał Legię Warszawa 1:0. Mistrz Polski przez porażkę w Poznaniu stracił pozycję lidera ekstraklasy.

Z ogromnej złości do całkowitego zobojętnienia - taką drogę przeszli kibice Lecha przez ostatnie dwanaście miesięcy. To był bardzo dziwny obrazek, gdy na stadion przy ulicy Bułgarskiej, na hitowy mecz z Legią, bez problemu można było przejechać samochodem przez miasto. Bez korków, nie mijając po drodze sporych grup fanów w niebieskich koszulkach. Poznań żył tego dnia swoim życiem, ludzie kompletnie nie emocjonowali się meczem z odwiecznym rywalem. A gdy już z kibicami Lecha porozmawialiśmy o ich drużynie, usłyszeliśmy, że to nie piłkarze tylko "wkłady" biegające w klubowych strojach.

Rok temu Lech kończył sezon w atmosferze skandalu: zdemolowanego płotu, wtargnięcia kibiców na murawę, boiska obrzucanego petardami, przerwanego spotkania i walkowera. W środę było spokojniej, nikt nie latał po stadionie w kominiarkach, ale kibice manifestowali swoje niezadowolenie w inny sposób: frekwencją na trybunach. Na stadion przyszło niespełna 12 tysięcy fanów, a w ostatnich latach na spotkania z Legią trudno było dostać bilety, w najlepszym okresie frekwencja dochodziła do 50 tys. kibiców.

Jak było jednak na trybunach w środę, tak i na boisku - ospale, jednostajnie, bez większych emocji. Przynajmniej po stronie gospodarzy. Bo Legia miała szanse na strzelenie gola przynajmniej kilka razy. Na przykład Dominik Nagy po świetnym podaniu Michała Kucharczyka. Węgier miał idealnie wyłożoną piłkę na początku meczu, wystarczyło dobrze w nią trafić, ale Nagy tego nie zrobił i z kilku metrów strzelił niecelnie.

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Niepokojąca forma Lechii. "W Gdańsku kolejny raz coś poszło nie tak"

Szans nie wykorzystał też Carlitos. Raz podciął piłkę nad Jasminem Buriciem, ale ta minęła słupek. Później ładnie zwiódł obrońcę i uderzył w kierunku drugiego słupka. Tu jednak wykazał się Burić: rzucił się i odbił ją do boku. Lech nie miał takich atutów z przodu, potrafił odpowiedzieć tylko niegroźnym strzałem Macieja Gajosa. Akcja wyglądała nieźle, gospodarze wymienili szybko kilka podań, Gajos uderzył po ziemi, ale Radosław Cierzniak nie miał problemu z obroną.

Po przerwie zaczął przeważać Lech, choć niedługo. To spotkanie przypominało bardziej mecz bez większej stawki, rozgrywany dodatkowo w środku sezonu. Gospodarzom było wygodnie z remisem - bo przecież nie przegraliby z mocniejszą Legią i mieliby spokój. A legioniści wiedzieli, że punkt wywalczony w Poznaniu pozwoli utrzymać im pozycję lidera ekstraklasy.

W drugiej połowie trudno było znaleźć akcję, która dostarczyła choć trochę emocji. Długo za wydarzenie warte odnotowania uchodziła krótka sprzeczka piłkarzy obu drużyn po tym, jak Carlitos sfaulował Buricia. Ale w 81. minucie Filip Marchwiński odmienił losy meczu. Trochę nieporadnie zabrał się z piłką przed polem karnym Legii, uderzył nie za mocno po ziemi, ale tym niepozornym strzałem pokonał Radosława Cierzniaka. I dał Lechowi wygraną.

Nie zmienia to jednak faktu, że był to jeden z najgorszych "klasyków" ostatnich lat. Ale po raz kolejny potwierdziła się pewna zasada: że w polskiej lidze wszystko jest możliwe.

Czytaj również: Ekstraklasa: Lech - Legia. Rok po katastrofie w Poznaniu - jest gorzej

Lech Poznań - Legia Warszawa 1:0 (0:0)
1:0 - Filip Marchwiński 81'

Składy:

Lech Poznań: Jasmin Burić - Robert Gumny, Thomas Rogne, Rafał Janicki, Wołodymyr Kostewycz - Maciej Makuszewski (79' Tymoteusz Klupś), Pedro Tiba, Maciej Gajos, Kamil Jóźwiak - Joao Amaral (73' Joao Amaral), Timur Żamaletdinow.

Legia Warszawa: Radosław Cierzniak - Marko Vesović, Inaki Astiz, William Remy, Adam Hlousek - Cafu, Domagoj Antolić, Michał Kucharczyk (66' Sandro Kulenović), Iuri Medeiros (46' Sebastian Szymański), Dominik Nagy (85' Miroslav Radović) - Carlitos.

Żółte kartki: Tiba, Jóźwiak (Lech Poznań) oraz Cafu, Vesović (Legia Warszawa).

Widzów: 11 935.

Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork).

Źródło artykułu: