Świeżo upieczony reprezentant Polski strzelał jak na zawołanie już w przedsezonowych sparingach, ale wówczas miał na rozkładzie głównie rywali z niższych lig. Był chwalony przez dziennikarzy zajmujących się Genoą, ale umiarkowanie. W debiucie, który przypadł na mecz Pucharu Włoch z US Lecce (4:0) potwierdził, że "wie, gdzie stoi bramka" i przywitał się z Italią czteropakiem. O tym, jak wielkiej rzeczy wtedy dokonał, niech świadczy to, że jest dopiero czwartym w historii klubu piłkarzem, który strzelił cztery gole w jednym meczu, pierwszym, który dokonał tego od 1950 roku i pierwszym, który zrobił to w debiucie.
Przyćmiewa legendy
Wówczas podnoszono, że Krzysztof Piątek rozstrzelał tylko drugoligowca i czekano na jego trafienia w Serie A. Polaka nie wybiła z rytmu tragedia na Ponte Morandi (zawalił się wiadukt, zginęły 43 osoby), przez którą mecz pierwszej kolejki z Milanem został przełożony. W opóźnionym ligowym debiucie trafił do siatki Empoli (2:1) już po 5 minutach i 37 sekundach gry. Od 2001 roku i debiutu Ernesto Javiera Chevantona w barwach Lecce nie było w Serie A zawodnika, który strzeliłby pierwszego gola tak szybko. Mało tego, to jeden z najlepszych wyników w całej historii włoskiej ekstraklasy. Nawet największe zagraniczne legendy calcio - na czele z pięciokrotnym królem strzelców Gunnarem Nordhahlem - nie zaczęły przygody z Serie A tak jak Piątek. Wychowanek Lechii Dzierżoniów zawstydził całą plejadę gwiazd po raz pierwszy, ale nie ostatni. Więcej o tym TUTAJ.
Po tym meczu powściągliwy do tej pory w ocenach Piątka trener Davide Ballardini pierwszy raz publicznie mocno pochwalił swojego podopiecznego: - Boję się o nim mówić, bo wygląda na kompletnego napastnika. Jest bardzo silnym zawodnikiem mentalnie, fizycznie, a do tego daje jakość. Mam przeczucie, że może być bardzo ważnym piłkarzem. Wolę jednak mówić to po cichu.
ZOBACZ WIDEO Show Krzysztofa Piątka! Polak z dubletem! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Gol w debiucie był jednak tylko zapowiedzią tego, co nastąpi w kolejnych tygodniach. "Il Pistolero", takiego przydomku doczekał się przez charakterystyczną "cieszynkę", napełnia magazynek przed każdym występem. Polak strzelił gola w każdym z pięciu następnych spotkań i po sześciu ligowych występach ma na koncie aż osiem bramek, a jego trafienia zapewniły Genoi najlepszy start sezonu od 86 lat!
By znaleźć innego obcokrajowca, który równie udanie zaczął przygodę z calcio, trzeba się cofnąć aż do sezonu 1949/1950. Wtedy identycznym dorobkiem mógł pochwalić się Karl Aage Hansen z Atalanty Bergamo. Różnica między nimi, na korzyść Polaka, polega na tym, że Piątek strzelił co najmniej jednego gola w każdym z sześciu występów, podczas gdy legendarny Norweg trafiał do siatki w pięciu z pierwszych sześciu meczów w Serie A. Więcej o tym TUTAJ.
Od tego czasu przez Serie A przewinęli się między innymi tacy snajperzy jak Marco van Basten, Gabriel Batistuta, Hernan Crespo, Ronaldo, Andrij Szewczenko czy Zlatan Ibrahimović, ale żaden z nich nie przedstawił się Italii w tak spektakularny sposób jak Piątek.
Będą żałować
Piątek jest oczywiście liderem klasyfikacji strzelców Serie A. Drugiego w stawce Lorenzo Insigne z Napoli wyprzedza o trzy trafienia, ma cztery gole więcej od broniącego tytułu "capocannoniere" Ciro Immobile z Lazio Rzym, pięć więcej od Cristiano Ronaldo i aż sześć od Gonzalo Higuaina z Milanu. Kiedy w czerwcu przyleciał do Genui na testy medyczne, mało kto go rozpoznał. Teraz spogląda na włoskich kibiców z okładek największych sportowych gazet, a Niemcy już powszechnie nazywają go "nowym Robertem Lewandowskim". Nie jako pierwsi, bo na WP SportoweFakty pisaliśmy tak już blisko dwa lata temu - więcej o tym TUTAJ.
Genoa zapłaciła Cracovii za Piątka cztery miliony euro. Dziś wydaje się to śmiesznie niską kwotą. Rację miał Michał Probierz, który już w kwietniu mówił, że to ostatni dzwonek, by kupić jego podopiecznego za taką cenę: - Jeśli teraz ktoś nie da za Piątka od trzech do pięciu milionów euro, to za parę lat będą za niego płacić po trzydzieści. Kiedyś powiedziałem podobnie o Lewandowskim i teraz mówię to samo o nim. Trzymam kciuki za to, żeby mu się udało. Niektórzy będą żałować, że nie wykupili go z Polski za grosze.
Nie bez przyczyny żądania Cracovii spełniła właśnie Genoa. Osiem lat temu klub ze stolicy Ligurii prowadził w wyścigu o pozyskanie Lewandowskiego. "Lewy" bywał nawet w Genui i oglądał mecze Gryfonów, ale Włosi nie zdecydowali się na zapłacenie za niego 4,5 mln euro. Mario Donatelli, dyrektor sportowy Genoi, do dziś trzyma na twardym dysku niepodpisany przez Polaka kontrakt. Tę elektroniczną relikwię traktuje jak ostrzeżenie przed popełnieniem kolejnych transferowych błędów. Między innymi dlatego teraz Genoa zrobiła wszystko, by ściągnąć do siebie kolejnego utalentowanego snajpera z Polski.
Potęgi w kolejce
Już dziś wiadomo, że Genua jest dla Piątka tylko przystankiem w karierze. A raczej trampoliną, z której może odbić się na sam szczyt. Obojętnie obok jego rewelacyjnej skuteczności nie mogły przejść największe kluby Starego Kontynentu. W XXI wieku nie było napastnika, który zadebiutowałby w jednej z czołowych lig Europy lepiej od Polaka, więc fakt, że "Piona" znalazł się pod obserwacją skautów Barcelony, Bayernu Monachium, Borussii Dortmund, Juventusu Turyn, Manchesteru City, Liverpoolu czy Tottenhamu Hotspur nikogo nie dziwi.
Genueńczycy zdają sobie sprawę z tego, że ubili świetny interes i nie zatrzymają Piątka na długo, choć wykluczają sprzedaż Polaka już w zimowym oknie transferowym. - Chcemy zachować Krzysztofa co najmniej do końca tego sezonu. Bo właśnie ten sezon jest dla nas bardzo ważny, jubileuszowy - świętujemy 125-lecie powstania, jesteśmy najstarszym klubem we Włoszech. W związku z tym nasze telefony dla potencjalnych kupców Piątka są wyłączone - przyznał w rozmowie z "Super Expressem" Giorgio Perinetti, dyrektor generalny klubu.
Jak na zainteresowanie Piątkiem ze strony największych europejskich klubów reagują przedstawiciele piłkarza? - Wiadomo, że jak komuś idzie, to czyta się różne doniesienia. Oczywiście niczego nie będę komentował. Trzymamy kciuki, żeby Krzysiek rozwijał się tak dalej - powiedział nam Szymon Pacanowski z agencji "Fabryka Futbolu". Więcej o tym TUTAJ.
W idealnym miejscu
Wybierając Piątkowi klub, jego agenci trafili w sam środek tarczy. Genoa jest zasłużona dla włoskiej piłki, ale na jej zawodnikach nie ciąży szczególna presja, więc z tego powodu to idealny klub-pomost dla piłkarza ze słabszej ligi, który chce przebić się w Italii. Co jednak w przypadku Piątka ważniejsze, Genoa słynie z promocji napastników. W XXI wieku, a w zasadzie, odkąd w sezonie 2007/2008 wrócił do Serie A, klub z Genui zarobił na sprzedaży swoich napastników przeszło 150 mln euro.
Aż pięciu z pierwszej "10" najdrożej sprzedanych przez Genoę zawodników to snajperzy: Diego Milito (25 mln euro), Pietro Pellegri (21), Leonardo Pavoletti (18,5), Giovanni Simeone (15) i Mattia Destro (11,5). Co istotne, Milito i Simeone zostali wytransferowani wyżej już po roku występów na Stadio Luigi Ferraris, Pavoletti został w Genui tylko dwa sezony, a Pellegri, który jest wychowankiem klubu, na transfer do Monaco zapracował w jedną rundę. To dobry znak dla Piątka - władze Genoi nie blokują rozwoju swoich piłkarzy. A Polak może pobić rekord Milito i zostać najdroższym piłkarzem w historii klubu. Już teraz w kontekście jego transferu padają kwoty rzędu 40 mln euro, a z każdą bramką cena będzie rosła.
10 najdrożej sprzedanych przez Genoę napastników:
Napastnik | Za ile | Do | Wiek | Rok |
---|---|---|---|---|
Diego Milito | 25 mln euro | Inter Mediolan | 30 lat | 2009 |
Pietro Pellegri | 21 mln euro | AS Monaco | 17 lat | 2018 |
Leonardo Pavoletti | 18 mln euro | SSC Napoli | 28 lat | 2016 |
Mattia Destro | 16 mln euro | AS Roma | 21 lat | 2012 |
Giovanni Simeone | 15 mln euro | ACF Fiorentina | 22 lata | 2017 |
Kevin-Prince Boateng | 10,5 mln euro | AC Milan | 23 lata | 2010 |
Rodrigo Palacio | 10,5 mln euro | Inter Mediolan | 30 lat | 2012 |
Sergio Floccari | 9 mln euro | Lazio Rzym | 29 lat | 2010 |
Marco Borriello | 8,75 mln euro | AC Milan | 26 lat | 2008 |
Alberto Gilardino | 5,5 mln euro | Guangzhou Evergrande | 32 lata | 2014 |
Informacje o zainteresowaniu Piątkiem takich klubów jak Bayern czy Juventus nie brzmią niewiarygodnie, bo potęgi faktycznie przyjeżdżają do Genui na zakupy. W ostatnich latach oba te kluby sięgnęły po zawodników Genoi: do Turynu przenieśli się Richmond Boakye (2012), Rolando Mandragora (2016), Tomas Rincon (2017) czy ostatnio Mattia Perin, a Bayern skusił się na Rafinhę (2012). Warto też wspomnieć, że w 2009 roku z Genoi do będącego wówczas mistrzem Włoch Interu Mediolan Jose Mourinho sprowadził wspomnianego Milito i Thiago Mottę, przy wsparciu których Nerazzurri wygrali Ligę Mistrzów.
Piątek wskoczył na trampolinę i tylko od niego zależy, jak wysoko się odbije. Bujanie w obłokach jednak mu nie grozi. Davide Ballardini jest pod wrażeniem jego postawy. - Imponuje mi to, jak się poświęca. Biega, walczy i jest pierwszy do pomocy w obronie. Od pierwszej do ostatniej minuty uczestniczy w grze w pełnym znaczeniu tego słowa - stwierdził trener Genoi po ostatnim meczu z Frosinonen (2:1), w którym Piątek ustrzelił swój drugi dublet w Serie A.
Pacanowski zapewnia, że Piątek twardo stąpa po ziemi: - Jest świadomy swoich braków. Nie odfrunął, nie jest bufonem, nie pcha się na pierwsze strony gazet. Zachowuje spokój i do wszystkiego podchodzi z chłodną głową. Kluczowe jest jego podejście do zawodu. Określę je jednym słowem: rzetelność. Ma cechy charakteru i umiejętności, żeby w przyszłości stać się wielkim napastnikiem.