Nie ma spotkań, które wygrywa się jeszcze przed pierwszym gwizdkiem i piłkarze Manchesteru City będą o tym długo pamiętać. Środowy wieczór był dla nich lekcją pokory. Podopieczni Pepa Guardioli przystąpili do rywalizacji pewni swego, z przekonaniem, że małym nakładem sił dopiszą punkty w meczu z Olympique Lyon. Tymczasem to goście, których francuskie media z góry skazywały na bolesną porażkę, zostawili na boisku więcej potu i zasłużenie wygrali.
Do przerwy było 0:2. Oba gole padły po fatalnych pomyłkach Fernandinho. Brazylijczyk grał jak roztargniony dzieciak z podwórkowej gierki, który tylko od święta wychodzi z domu pograć z kumplami. Dwukrotnie tracił piłkę na własnej połowie. Najpierw w 26. minucie podawał za plecy kolegi, goście zagrali dwa szybkie podania i Nabil Fekir dośrodkował przed bramkę z lewego skrzydła. Piłkę na nodze miał Fabian Delph, ale skiksował i Maxwel Cornet wykorzystał prezent. Tuż przed przerwą Fernandinho zawiódł po raz drugi. Tym razem piłkę odebrał mu Fekir. Motoru napędowego Lyonu nie interesowało gdzie są koledzy, sam popędził na bramkę i precyzyjnym strzałem z 18 metrów podwyższył wynik.
Gra piłkarzy Guardioli wyglądała blado, choć w kilku przypadkach zabrakło im szczęścia. Po uderzeniach Sterlinga, Delpha i Gabriela Jesusa piłka odbijała się rykoszetami, ale Anthony Lopes wybornie radził sobie na linii, udowadniając, że refleks to jego mocna strona.
W drugiej połowie Manchester City postawił wszystko na jedną kartkę. Ofensywne zmiany miały wzmocnić siłę ataku kosztem obrony. Na boisku pojawił się m. in. Leroy Sane. To właśnie Niemiec w 67. minucie łatwo ograł Rafaela da Silvę i znakomicie wypatrzył Bernardo Silvę. Mocny strzał przy dalszym słupku przywrócił miejscowym nadzieję.
W końcowym kwadransie gospodarze desperacko szukali gola wyrównującego, zapewniając wszystkim emocje do ostatniego gwizdka. Mogło ich nie być gdyby w jednej z kontr Memphis Depay wykorzystał sytuację sam na sam z bramkarzem. Ederson zbił jednak piłkę na słupek.
Przyjezdni w doliczonym czasie bronili się już desperacko, całą drużyną. Przetrwali napór i wyjechali z Manchesteru z sensacyjną wygraną. Dla Mistrza Anglii to kolejny kompromitujący wieczór z Ligą Mistrzów na przestrzeni ostatnich kilku lat.
Manchester City - Olympique Lyon 1:2 (0:2)
0:1 - Maxwel Cornet 26'
0:2 - Nabil Fekir 43'
1:2 - Bernardo Silva 67'
Składy:
Manchester City: Ederson - Kyle Walker, John Stones, Aymeric Laporte, Fabian Delph, Fernandinho, Ilkay Gundogan (55' Leroy Sane), David Silva, Bernardo Silva, Raheem Sterling (76' Riyad Mahrez), Gabriel Jesus (63' Sergio Aguero).
Olympique Lyon: Anthony Lopes - Rafael da Silva (76' Leo Dubois), Marcelo, Jason Denayer, Ferland Mendy, Tanguy Ndombele, Pape Diop, Maxwel Cornet (90+2' Bertrand Traore), Nabil Fekir (78' Lucas Tousart), Houssem Aouar, Memphis Depay.
Żółte kartki: Aguero (Manchester) oraz Fekir (Lyon).
Sędzia: Daniele Orsato (Włochy).
# | Drużyna | M | Z | R | P | Bramki | Pkt |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1 | Manchester City | 6 | 4 | 1 | 1 | 16:6 | 13 |
2 | Olympique Lyon | 6 | 1 | 5 | 0 | 12:11 | 8 |
3 | Szachtar Donieck | 6 | 1 | 3 | 2 | 8:16 | 6 |
4 | TSG 1899 Hoffenheim | 6 | 0 | 3 | 3 | 11:14 | 3 |
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Neuer obronił karnego, ale sędzia zarządził powtórkę. Piękny gol Robbena, bandycki faul Bellarabiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]