Piłkarska kadra narodowa ma już za sobą pierwszy trening pod okiem nowego selekcjonera, Jerzego Brzęczka. Zajęcia, w całości otwarte dla przedstawicieli mediów, ściągnęły w okolice boiska całe tabuny reporterów. Wszyscy chcieli zobaczyć w akcji nowego opiekuna najważniejszej drużyny w kraju. I zobaczyli zupełnie inny styl niż w przypadku jego poprzednika. Ciągłe pokrzykiwanie, osobiste demonstrowanie, jak należy wykonać poszczególne ćwiczenia. - Rozbujać się! Po meczach, po treningach! - krzyczał Brzęczek. - Mało bramek! Mało bramek! - krytykował, gdy jego podopieczni pudłowali na potęgę podczas ćwiczeń strzeleckich. - Stop! Stop! Nie tak! Dawaj, podaj mi Krycha! - dorzucał chwilę później. - Stop Lewy! Jeszcze raz! - skarcił największą gwiazdę tuż po tym, jak niedbale wykonała jedno z ćwiczeń. Brzęczek, choć wielu z powołanych zawodników zna od lat, choćby właśnie Roberta Lewandowskiego, nie planuje w stosunku do nikogo stosować taryfy ulgowej. Zaznacza teren.
Misję ma bowiem niezwykle trudną, bez chwycenia drużyny twardą ręką szanse jej powodzenia będą zerowe. Piłkarze - z Lewandowskim na czele - doskonale zdają sobie sprawę, że reprezentacja Brzęczka będzie nowym tworem. Rewolucji wprawdzie nikt nie przewiduje, ale wiele nowych twarzy zarówno w samej ekipie, jak i sztabie to potrzebna i nieunikniona ewolucja. - Świeża krew była potrzebna - przyznawał Lewandowski na konferencji prasowej. - Każdy trener ma swoją wizję. Myślimy tylko o tym, by wrócić na właściwą ścieżkę. A jak do tego dojdziemy? Każdy trener ma swój sposób na prowadzenie drużyny - dodawał Lewy.
Brzęczek kadencję rozpoczął od kilku dużo znaczących ruchów i gestów. Po pierwsze: szybkie ucięcie spekulacji "okołoopaskowych". Kto sugerował, że Lewandowski po ostatnich miesiącach powinien stracić tytuł kapitana, szybko musiał się schować do nory. Po drugie - na inaugurujące kadencję zgrupowanie nowy selekcjoner powołał wiele totalnie nowych twarzy, co można traktować jako zrobienie przeciągu w szatni. Szatni, w której - mówi o tym dokładnie pomundialowy raport sztabu Adama Nawałki - od dobrych kilku miesięcy panowała zatęchła atmosfera. W której ścierały się ego, tworzyły grupki.
ZOBACZ WIDEO Kibice na pierwszym miejscu? Jerzy Brzęczek ma ważny cel
Brzęczek na początku nowej drogi w dużej części postawił na ludzi, którzy wiele mu zawdzięczają. Damian Szymański, Arkadiusz Reca, Adam Dźwigała to piłkarze, którym Brzęczek mocno ufał w ostatnim sezonie w Wiśle Płock. Z kolei Rafał Pietrzak to człowiek, który rozwijał się pod jego okiem jeszcze w GKS-ie Katowice.
Warto zaznaczyć, że podobny ruch wykonał na początku przygody z kadrą Adam Nawałka. On także postawił na wielu ligowców, również tych znakomicie mu znanych z pracy w piłce klubowej i którzy wiele mu zawdzięczali. Jak na tym wyszedł, wszyscy pamiętamy. Wprawdzie w drużynie do samego końca kadencji poprzedniego selekcjonera pozostawał w Krzysztof Mączyński, ale większości "wynalazków" w kadrze już nie było. Nawałka szybko zorientował się bowiem, że wynalezienie na nowo prochu i koła jest jak wynalezienie pastylki na raka: niemożliwe. Polscy ligowcy nie byli w stanie zaoferować mu podobnej jakości, jak stali bywalcy zgrupowań. Szybko trzeba się więc było odkochać.
Istnieje jednak ogromne prawdopodobieństwo, że już w piątek kilku nowicjuszy zagra przeciwko Włochom. Ze zgrupowania wyjechał Maciej Rybus (kontuzja), jakoś trzeba będzie załatać dziurę na lewej obronie. Reca i Pietrzak to naturalni kandydaci.
Wtorek kadra miała rozpocząć od treningu, selekcjoner zmienił jednak plany i zarządził pogadankę w hotelu. Po południu drużyna pojawi się jednak na boisku, by już bez mediów na trybunach chłonąć pomysł nowego selekcjonera na narodowy zespół. Pierwszy mecz nowej reprezentacji już w piątek. Biało-Czerwoni w ramach Ligi Narodów zmierzą się w Bolonii z Włochami.
Tylko ze sobą możecie pogadać, bo każdy przyzwoity człowiek woli was oszczać.