Oczywiście, mało to kogo interesuje, gdy gra idzie o tak dużą stawkę i pieniądze. Gdy na taki mecz patrzy cały świat. Polski sędzia nie podyktował rzutu karnego dla Juventusu, bo nie widział go tylko on i jego pomocnik. Nie odgwizdał jedenastki dla Tottenhamu, gdy ręką w polu karnym zagrał Mehdi Benatia, choć kilka dni wcześniej w Warszawie nie miał problemu z tym, aby w podobnej sytuacji karnym nagrodzić Legię. Nie wyrzucił też Andrei Barzagliego, gdy ten przespacerował się po Sonie. Juventus ostatecznie wygrał 2:1 i awansował dalej.
Linczować Marciniaka już nie zamierzam, choć pewnie gdybym to teraz zrobił, w Poznaniu miejscowe rogale miałbym za darmo. Tam, gdyby mogli, na granicy miasta powiesiliby jego zdjęcia i znak zakazu wjazdu. O relacjach Lecha z Szymonem Marciniakiem przeczytasz TUTAJ.
Na pewno Marciniak w jakiś sposób wraz z nieudolnymi tego dnia asystentami takim występem wystawił słabe świadectwo wszystkim polskim sędziom, jest też przecież ich ambasadorem. Ja chciałbym tylko podkreślić to, na co już zwrócono uwagę.
Nie wiem, czyja to wina, ale nie uważam tego "rozkładu zajęć" za szczyt odpowiedzialności:
— Arbiter Café (@h_demboveac) 7 marca 2018
1/03 - mecz na szczycie ligi katarskiej (Ad-Dauha)
4/03 - mecz na szczycie ligi polskiej (Warszawa)
5/03 - VAR (Białystok)
7/03 - rewanż hitowego starcia w LM (Londyn)
+ medialna burza
Każda maszyna czasem się psuje, każdy komputer zawiesza. Marciniak, choćby nie wiem jaki niezawodny system miał wgrany w głowie, nie miał czasu, aby go zrestartować. Ja rozumiem, że to najlepszy polski sędzia i wschodząca gwiazda europejskich boisk. Jednak może - na przykład w Polsce - warto byłoby czasem dać mu odpocząć. Do takiego Kataru sam się nie wysłał.
ZOBACZ WIDEO Wraca wielki Cristiano Ronaldo - skrót meczu Real Madryt - Getafe CF [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Pamiętajmy też, że w Londynie nie tylko Marciniak popełniał błędy. Tragicznie zaprezentowali się również jego pomocnicy Paweł Sokolnicki i Paweł Raczkowski, którzy nie dość, że koledze nie pomagali, to podkładali mu pod nogi uzbrojone miny. A te wybuchały jedna po drugiej.
Pozytyw, jaki można znaleźć po meczu na Wembley jest taki, że ten minowy atak Marciniak jednak przeżyje. Jest po prostu dobrym arbitrem i jeden taki zły mecz nie powinien na niczym zaważyć. Naprawdę daleko mu do hiszpańskich parodystów z gwizdkami, którzy już wyspecjalizowali się w robieniu kabaretów z meczów piłkarskich (mają jedną z gorszych opinii w Europie). Nie jest też arbiter z Płocka pierwszym ze światowego topu, który popełniał takie błędy. Graham Poll na mistrzostwach świata w Niemczech Chorwatowi Jospiowi Simuniciowi pokazał 3 żółte kartki. Rok temu Viktor Kassai w meczu Bayernu z Realem wyrzucił z boiska Arturo Vidala za faul, którego nie było. Generalnie, wpadki można mnożyć.
Marciniak system ma solidny, czasem musi tylko nacisnąć guzik i go po prostu wyłączyć.
Jacek Stańczyk