Kierowana przez Sergio Ramosa defensywa Królewskich dopuściła do straty trzech goli, a on sam powinien opuścić boisko przed końcowym gwizdkiem. W 59. minucie kapitan Realu uderzył w głowę Luisa Suareza, ale sędzia Jose Maria Sanchez Martinez pokazał 31-latkowi tylko żółtą kartkę.
Ramosowi zabrakło klasy nie tylko na boisku, ale też poza nim. Gdy po spotkaniu został zapytany o wspomnianą sytuację, uciekł się do politycznego porównania, dotykając sprawy niepodległościowych dążeń Katalonii, która rozpala całą Hiszpanię.
- - W Barcelonie powiedzą, że powinienem iść do więzienia razem z Puigdemontem. Zwarłem się z Suarezem i trąciłem go, ale w żadnej chwili nie miałem intencji, by go uderzyć - stwierdzi Ramos.
Przywołany przez kapitana Realu Carles Puigdemont to były przewodniczący katalońskiego rządu, który stał za przeprowadzeniem nieuznawanego przez władze w Madrycie plebiscytu niepodległościowego. Puigdemont został zdymisjonowany przez premiera Mariana Rajoya, a w obawie przed aresztowaniem, które spotkało kilku członków jego rządu i działaczy separatystycznych, zbiegł do Belgii.
ZOBACZ WIDEO FC Barcelona górą w El Clasico! Zobacz skrót meczu [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Ramos stronił dotąd od mieszania polityki do futbolu, w czym specjalizował się Gerard Pique, więc ta wypowiedź może obrazować, jak bardzo sobotnia porażka wyprowadziła gracza Królewskich z równowagi. Ramos przekonuje jednak, że choć Real ma aż 14 punktów straty do Barcelony, nie zamierza oddawać mistrzostwa Hiszpanii bez dalszej walki.
- Nasza historia i nasz herb zobowiązując nas do tego, by walczyć do końca. To będzie trudne, musimy być realistami, ale dopóki będzie istniał cień szansy, będziemy walczyć - to jest w naszym DNA. Ta porażka boli bardziej od wszystkich innych, ale nie może przysłonić całego 2017 roku, który był najlepszy w historii klubu.
- przyznał Ramos.