Miał wszystko, nie ma nic. Adam Nawałka, selekcjoner reprezentacji Polski, jak twierdzi "Przegląd Sportowy", nie powoła zawodnika na najbliższe zgrupowanie przed meczem z Danią. Jeszcze kilka miesięcy temu selekcjoner nie wyobrażał sobie bez tego zawodnika kadry. Dziś po prostu go odstawia, bo Grzegorz Krychowiak zaliczył najbardziej spektakularny zjazd w polskiej piłce w ostatnich latach.
Czarny to okres dla pomocnika Paris Saint-Germain. Wiadomość o braku powołania zbiegła się z informacjami z "L'Equipe" o tym, że piłkarza obserwowała od dłuższego czasu londyńska Chelsea i nawet zgłosiła się po niego w lipcu, ale zrezygnowała "po rozpoznaniu osobowości piłkarza".
Było to zaraz po tym, jak Unai Emery powiedział wprost, podczas konferencji prasowej, że zawodnik może szukać sobie nowego klubu.
Krychowiak zbiera ciosy jak ofiara napadu okładana pięściami i butami wieczorem w parku pozbawionym latarni. Nie wie, z której strony padnie cios. Tak nisko jeszcze nie leżał. Mógłby powiedzieć: "Bierzcie wszystko, co mam w portfelu, ale darujcie mi życie". Tyle tylko, że ma za dużo w portfelu i chyba myśli, że jakoś przetrwa.
Czarne chmury nad głową Krychowiaka zbierały się od jakiegoś czasu. Takim pierwszym, poważnym mocnym strzałem oddanym publicznie, była wypowiedź anonimowego piłkarza dla "L'Equipe", który stwierdził: "Nie sądziliśmy, że jest aż tak słaby technicznie".
Mówiąc wprost, Krychowiak ma głównie cechy defensywne. To, czym zawsze imponował, to siła, pewność siebie, przebojowość. W reprezentacji Polski wyglądało to nieco inaczej, choć też warto zauważyć, że cechy Krychowiaka jako "rozgrywającego" kształtowały się dość późno.
Deficyty długo nie pozwalały mu błyszczeć. Nie przebił się w Bordeaux, Nantes oddało go bez żalu. Robert Budzyński, były zawodnik i dyrektor sportowy klubu, nie zostawiał złudzeń, mówiąc dziennikarzom, że to nie jest nowoczesny piłkarz.
Ale Krychowiak się nie poddawał. Najwięcej dała mu współpraca z trenerem Hubertem Fournierem w Stade Reims. To właśnie ten francuski szkoleniowiec tłumaczył zawodnikowi, że jeśli chce odegrać znaczącą rolę w piłce, musi poszukać czegoś więcej. Czas "przecinaków" w poważnej piłce dobiegł końca. "Krycha" miał fantastyczny okres. Francuzi zaczęli nazywać go "Robocopem" - prawdziwym niszczycielem środka pola.
Takim przełomem wydaje się być mecz z RPA w październiku 2012 roku, gdy po raz pierwszy próbował brać na siebie ciężar gry. Były to próby jeszcze nieśmiałe i często nieskuteczne, ale widać było, że zawodnik sygnalizuję potrzebę odegrania w kadrze narodowej znaczącej roli.
Kilka dni później był mecz z Anglią, w którym Krychowiak stanął na przeciwko swojego guru, Stevena Gerrarda. I wygrał. Polska tylko zremisowała 1:1, a on wygrał. Pewność, siłę, pozycję.
Od tego momentu jego pozycja rosła, a kolejnym kamieniem milowym był transfer do Sevilli FC. Zawodnik w trampkarzach i juniorach wyróżniał się głównie siłą. Najpierw, jeszcze w rodzinnym Mrzeżynie, jako jedyny był w stanie dokopać z rzutu rożnego w pole karne. Kilka lat później, już we Francji, jak to mówił jego ojciec Edward, "na dziesięć żółtych kartek dla zespołu dziewięć łapał Grzesiek".
A jednak, Krychowiak nadrobił charakterem. Przebił się w Sevilli, w lidze hiszpańskiej, gdzie teoretycznie nie miał prawa zaistnieć ze swoją techniką. Osobowość Krychowiaka, dążenie do celu, przekonanie o własnej wielkości, uczyniły z niego gwiazdę La Ligi. Może nie gwiazdę pierwszej wielkości, ale to było zarezerwowane dla garstki. Zaczął rosnąć w kadrze. I urósł do tego stopnia, że wraz z Kamilem Glikiem i oczywiście Robertem Lewandowskim zaczął stanowić podstawę drużyny Adama Nawałki. Eliminacje EURO 2016, a potem sam turniej były w jego wydaniu popisowe. Moment, gdy w meczu z Niemcami odbiera piłkę od Łukasza Fabiańskiego i wchodzi między dwóch niemieckich napastników, pokazał, jak jest silny psychicznie. "France Football" wybrał go do najlepszej jedenastki turnieju i było to jak najbardziej zasłużone.
Następny krok - transfer do PSG, był, wydawało się, spełnieniem marzeń. Kontrakt wart 4,8 mln euro rocznie (według innych źródeł to 3,6 mln euro netto) stał się jego przekleństwem. Krychowiak nie gra, bo wygląda na to, że jego "gra do przodu" nie jest wystarczająco dobra na dużą piłkę.
Unai Emery, trener, który był z zawodnikiem w Sevilli a potem ściągnął go do PSG, dostosował się do zmiany stylu gry. Polski zawodnik został w blokach. Po prostu nie umie. Trudno mieć do niego o to pretensje. Jednocześnie stał się zakładnikiem swojego kontraktu. Dziś, poza Anglią, nikt nie jest w stanie zapłacić pieniędzy, które zadowoliłby piłkarza. Jednocześnie topowe angielskie kluby nie ściągną raczej zawodnika o parametrach typowo defensywnych.
Krychowiak stał się wielkim piłkarzem w wieku 24 lat. Dokładnie 6 lat po tym, jak Leo Beenhakker, jeszcze jako selekcjoner reprezentacji Polski, powiedział: "To będzie wielki piłkarz za sześć lat". Tyle tylko że chodzenie Krychowiaka po szczytach było dość krótkie.
Mam wrażenie, że Krychowiak za bardzo chciał być kimś, kim nie jest. Chłopcem z plakatu, marketingowym bożyszczem, konkurentem Roberta Lewandowskiego. Na pozycji defensywnego pomocnika to po prostu nierealne. Na pewno nie pomaga też sposób bycia piłkarza. Wymyślne ubiory, futra. Tak jakby każdy piłkarz z topu miał być jakimś dziwolągiem i modelem. Piłkarze z drużyny mogą odnieść wrażenie, że ich kolega stara się być kimś lepszym od nich.
Przy okazji wszystko zbiegło się w czasie ze wzrostem znaczenia Piotra Zielińskiego. Obserwując wnikliwie spotkania kadry, trudno nie odnieść wrażenia, że Krychowiak ze swoim charakterem i siłą fizyczną postawił tamę dla delikatnego i wiecznie speszonego Zielińskiego. Świetnie to było widać w meczu z Islandią w 2015 roku, gdy Zieliński nie istniał. Do przerwy. A potem, gdy już walczył o "być albo nie być", zagrał koncertowo, wziął odpowiedzialność za grę i stworzył kilka groźnych sytuacji. Ale przyszedł mecz z Ukrainą podczas EURO 2016 i Krychowiak znów stłamsił Zielińskiego. Rozgrywający Empoli (obecnie już Napoli) zrezygnował z walki i wyszedł wielki niewybuch.
Dla Nawałki zawodnik PSG jest więc w pewnym sensie balastem. Na papierze wyglądało to świetnie. Krychowiak w formie i Zieliński w formie oznacza gwarantowany sukces. Rzeczywistość jest brutalna. Jesienią Krychowiak był coraz słabszy. Nawałka jeszcze go powoływał, bo wierzył, że ma cechy osobowości, których nie ma żaden inny polski pomocnik. Dziś, jeśli odstrzelił go na dłużej, musi mieć plan B. Tak naprawdę nie ma zawodnika o charakterystyce Krychowiaka, ale mecze z Czarnogórą i Rumunią pokazały, że Karol Linetty i Krzysztof Mączyński są w stanie stworzyć interesujący duet w środku. I nie uciskają Zielińskiego, który w tych dwóch spotkaniach zaliczył 3 asysty (na 5 bramek dla Polski).
Ale może być też tak, że Nawałka, zdając sobie sprawę z tego, że na turniej w Rosji to, czym dysponuje, po prostu nie wystarczy, stawia zawodnika pod murem i mówi mu: "Zmień klub albo stracisz życiową szansę. A my razem z tobą".
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)
Jak ktoś ma kase to z reguły ma gdzieś kto i co o nim myśli, więc on sobie spokojnie 'zarabia' na emeryturę siedząc na ławce.
"Ładna koPatrząc na jego obecną formę to reprezentacja nic nie traci a zyskuje.
W jego miejsce można wprowadzić faktycznie kogoś nowego kto zasługuje i gra w tej chwili znacznie lepiej. Czytaj całość