- Fajnie weszliśmy w sezon i czemu by nie wygrać z Jagiellonią. To oni mają duży ból głowy. Widząc po tym co się dzieje, że nie jest łatwo z nami grać - mówił przed spotkaniem kapitan kieleckiego zespołu Bartosz Rymaniak. Jego zespół rozgrywał trzeci mecz w ciągu tygodnia i początkowo wydawało się, że zapłaci za to wysoką cenę, ponieważ już w 6. minucie gospodarzy rozmontował Martin Pospisil.
Szybko się jednak okazało, że może nie będzie tak źle. W kolejnych minutach zaczęła się zarysowywać przewaga podopiecznych Gino Lettieriego, a do tego kontuzji nabawił się Arvydas Novikovas. Kielczanie na trafienie Pospisil mogli odpowiedzieć w 19. minucie - Maciej Górski przestrzelił. Akcja ta była jasnym sygnałem - złocisto-krwiści nie odpuszczą. I nie odpuścili. Kilka chwil później na tablicy wyników widniał remis, a z gola na swoim koncie zapisał Nabil Aankour. Marokańczyk skutecznie dobił strzał Mateusza Możdżenia. Były gracz Lecha zmylił rywali i ostemplował słupek, ale jego kolega z szatni był w idealnym miejscu.
Zawodnicy Ireneusza Mamrota gdzieś zatracili swobodę i dokładność w budowaniu akcji. Ich kontrataki były statyczne i przewidywalne, co nie było problemem dla dobrze dysponowanych tego dnia Rymaniaka czy Kovacevicia. Ten pierwszy zresztą imponował nie tylko w defensywie, ale i pod bramką przeciwnika. To właśnie on w doliczonym czasie pierwszej połowy wywalczył rzut karny. Byłby jednym z bohaterów tej części meczu, gdyby Aankour nie został zatrzymany przez skoncentrowanego na linii Mariana Kelemena.
Świetna interwencja bramkarza dodała wiary drużynie z Podlasia. Swoje z pewnością zrobiła też rozmowa w szatni. Jagiellonii może i brakowało błysku, lecz to właśnie jej zawodnicy przed upływem godziny gry znów prowadzili. Fatalny błąd popełnił Barry, skorzystał z tego Cernych, którego podanie ze spokojem na gola zamienił Cillian Sheridan.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: tak kibice PSG trollują fanów Barcy. Przez Neymara
Lettieri nie czekał. Szybko zdjął głównego winowajcę. W jego miejsce pojawił się debiutujący w Lotto Ekstraklasie Nika Kaczarawa. To jednak nie Gruzin a niezawodny w dotychczasowych kolejkach "Ryman" ucieszył ponad 9-tysięczną publiczność, robiąc pożytek z dośrodkowania.
Mimo uciekających sekund i brakujących sił podział punktów nikogo nie zadowalał. Była walka i ogromne chęci. Na murawie pojawili się kolejni rezerwowi, w tym Karol Świderski. 20-latek postraszył dziesięć minut przed końcem, gdy huknął ile sił. Zlatan Alomerović nie dał się zaskoczyć. W 92. minucie nie miał już nic do powiedzenia. Po wrzutce Łukasza Sekulskiego, byłego zawodnika Korony, piłka odbiła się od Kallaste i wylądowała w siatce. Szczęście tego dnia było po stronie Jagiellonii i to ona sięgnęła po trzy "oczka".
Korona Kielce - Jagiellonia Białystok 2:3 (1:1)
0:1 - Martin Pospisil 6'
1:1 - Nabil Aankour 23'
1:2 - Cillian Sheridan 57'
2:2 - Bartosz Rymaniak 63'
2:3 - Ken Kallaste (sam.) 90+2'
Składy:
Korona Kielce: Alomerovic - Rymaniak, Kovacević, Barry (61' Kaczarawa), Kallaste - Możdżeń, Żubrowski - Aankour, Cebula (46' Kosakiewicz), Jukić - Górski (72' Cvijanović).
Jagiellonia Białystok: Kelemen - Burliga, Runje, Guti Tomelin, Guilherme - Grzyb, Romanczuk - Novikovas (42' Chomczenowskyj (79' Sekulski), Pospisil (71' Świderski), Cernych - Sheridan.
Żółte kartki: Romanczuk, Pospisil, Guilherme, Burliga (Jagiellonia).
Sędzia: Tomasz Musiał (Kraków).
Widzów: 9460.