Bramkarze Arki Gdynia nie są najlepiej dysponowani w ostatnich tygodniach. Konrad Jałocha wpuścił w trzech meczach Lotto Ekstraklasy aż jedenaście bramek.
W trakcie spotkania z Górnikiem Łęczna mocno oberwało się golkiperowi żółto-niebieskich - w oczach kibiców był głównym winowajcą tak wysokiej porażki (2:4).
Bramkarza w obronę wziął Grzegorz Niciński: Jałocha odczuł na sobie reakcję trybun. Ja jestem trenerem i biorę całą winę na siebie. Piłkarzy proszę zostawić w spokoju - mówił po meczu.
Na pucharowe spotkanie z Wigrami Suwałki opiekun Arki dokonał zmiany w bramce. Między słupkami pojawił się Pavels Steinbors. Niciński liczył na jego duże doświadczenie. Na niewiele to się zdało. Łotysz bronił nie najlepiej, nie pomógł drużynie. A o jego kuriozalnym błędzie z 79. minuty będzie się długo mówiło.
Steinbors wyrzucił przed siebie piłkę, a zza jego pleców wyskoczył Damian Kądzior, który najpierw ją przejął, a następnie posłał do pustej bramki. - Moi zawodnicy muszą i potrafią grać lepiej. Takie błędy nie mogą się zdarzać - mówił dosadnie na konferencji prasowej szkoleniowiec Arki.
Ten błąd mógł gdynian kosztować awans do Pucharu Polski. Co prawda piłkarze z Suwałk zdobyli piątego gola, ale sędzia dopatrzył się spalonego. Ostatecznie to Arka zagra na Stadionie Narodowym, ale niesmak pozostał.
Niciński przed kolejnym meczem (Pogoń Szczecin, sobota 18:00) będzie miał spory ból głowy w kontekście obsady pozycji bramkarza. Na kogo zdecyduje się szkoleniowiec Arki?
ZOBACZ WIDEO Wojciech Golla: Robię wszystko, aby trafić do reprezentacji Polski