I-ligowiec o krok od sprawienia sensacji. "Były łzy w szatni. Zasłużyliśmy na finał"

PAP
PAP

Piłkarze Wigier Suwałki byli o krok od awansu do wielkiego finału Pucharu Polski. I-ligowcowi nie wystarczyła wygrana na wyjeździe 4:2 - zabrakło jednej bramki do wyeliminowania Arki. - Łzy pojawiły się w szatni - mówi Dominik Nowak, trener zespołu.

Wydawało się, że spotkanie rewanżowe będzie jedynie formalnością. W pierwszym spotkaniu zespół Grzegorza Nicińskiego pewnie zwyciężył na wyjeździe 3:0 i awans miał praktycznie "w kieszeni".

Piłkarze Wigier Suwałki udowodnili jednak, że w sporcie wszystko jest możliwe. Od samego początku ruszyli do ataku, kompletnie nic nie robiąc sobie z faktu, że Arka na co dzień występuje w Lotto Ekstraklasie. Na boisku nie było widać różnicy pomiędzy zespołami. Ba, nawet to goście prowadzili grę i dyktowali warunki.

- Chcieliśmy być agresywni, tworzyć sytuacje i to nam się udało - chwalił swoich zawodników Dominik Nowak.

Do przerwy jego podopieczni prowadzili 2:0 i byli na dobrej drodze do sprawienia ogromnej niespodzianki. W drugiej połowie Arka szybko odpowiedziała za sprawą strzału Mateusza Szwocha z rzutu karnego, choć na konferencji prasowej szkoleniowiec gości nie zgadzał się z taką interpretacją sędziego. - Według mnie rzutu karnego dla Arki nie było na 100 procent - mówił Nowak.

ZOBACZ WIDEO AS Roma wygrała mecz polskich bramkarzy [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Jego piłkarze nie poddali się. Kilka chwil później kapitalnym strzałem z dystansu popisał się Omar Santana i goście znów prowadzili dwoma bramkami. Kibice Arki zaczęli drżeć o końcowy wynik, ale sytuację nieco uspokoił Dominik Hofbauer, który przymierzył z rzutu wolnego w samo okienko bramki strzeżonej przez Hieronima Zocha.

Kiedy wydawało się, że losy rywalizacji są już rozstrzygnięte do głosu ponownie doszli piłkarze z Suwałk. W głównej mierze za sprawą kuriozalnego błędu Pavelsa Steinborsa, który "podarował" bramkę gościom. Wigry później strzeliły jeszcze jednego gola, ale sędzia liniowy dopatrzył się spalonego. - Trzeba wszystko dokładnie przeanalizować. Jedni mówią, że bramka była prawidłowa. Inni są odmiennego zdania - przyznał Nowak na konferencji.

- Były łzy i złość sportowa w szatni. Uważam, że naszą postawą w tym dwumeczu zasłużyliśmy na awans do finału. Nikt by nawet nie pomyślał racjonalnie, że mogliśmy zagrozić zespołowi z Lotto Ekstraklasy, a zrobiliśmy to i Arka do końca drżała o awans - tłumaczył szkoleniowiec gości.

Wigry, mimo braku awansu, pokazały, że są gotowe do gry na najwyższym szczeblu rozgrywek. To całkiem realny scenariusz - w tym momencie piłkarze z Suwałk z 38 punktami na koncie zajmują trzecie miejsce w tabeli. Do prowadzącej Chojniczanki tracą trzy "oczka".

- Musimy się pozbierać mentalnie po takim spotkaniu i z podniesionymi głowami przystąpić do meczów I-ligowych, które łatwe nie będą. Chcemy grać ofensywnie i kombinacyjnie - zaznaczył Dominik Nowak.

Komentarze (1)
Jaś63
5.04.2017
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Arka jest w głębokim kryzysie. Jak chce grać dalej w extraklasie musi odbudować formę. Szacunek dla drużyny z Suwałk za charakter i walkę.