Tyle że winowajcom występek ma nie ujść na sucho. - To że kara będzie, nie ulega dla mnie wątpliwości. A jaka, dopiero zobaczymy. Dowiecie się od trenera Nawałki w odpowiednim czasie - zadeklarował prezes PZPN, Zbigniew Boniek podczas briefingu przedwyborczego, który zorganizował dla mediów na koniec ubiegłego tygodnia.
Po publikacjach, w których padły nazwiska dyrektora Tomasza Iwana, a także Artura Boruca i Łukasza Teodorczyka, można było odnieść wrażenie, że kozły ofiarne zostały już wskazane. A także, że pozycja Adama Nawałki, który jeszcze po meczu w Kazachstanie miał usłyszeć publicznie od prezesa kilka cierpkich słów, osłabła. Boniek mocno jednak zdystansował się od sugerowanych rozwiązań:
- Świetnie, że "Przegląd Sportowy" napisał o tej sprawie, ale za nazwiska to już autorzy biorą odpowiedzialność. Za Boruca, Teodorczyka, za jakieś pawie, za to, że pili, że Iwan coś tam zrobił. To są stwierdzenia autorów. A może trener po prostu poprosił dyrektora, żeby siedział z chłopakami i miał na nich oko? Nie wiem, czy siedział z nimi pierwszy, czy któryś raz, czy piłkarzy upilnował czy nie. Wszystkiego nie wiecie. I nie ma powodu, żebyście wiedzieli. Nie strzelajcie jednak nazwiskami, bo robienie z Teodorczyka jakiegoś pijaka jest w ogóle niepoważne. Zaś trzy razy powtórzone kłamstwo w Polsce zaczyna być prawdą. W ogóle nie mam problemu z tym, że piłkarze siedzą po meczu do rana. Ja nigdy nie zasnąłem po wieczornym spotkaniu wcześniej niż o czwartej rano. Bo jeszcze trzeba zjeść kolację, podyskutować o meczu, musiała zejść adrenalina. Natomiast sposób spędzenia tego czasu nam się nie spodobał. Ktoś mógł się pogubić, mogło młodych ponieść, parę osób przesadziło, ale jeśli chodzi o korzeń tej reprezentacji, tam jest taki profesjonalizm, że wszyscy mogą nam zazdrościć. I uczyć się jak należy trenować, jeść, spać, mówić. A że kilka owieczek zbłądziło, to inna sprawa... Ale my z tego kryzysu wyjdziemy mocniejsi i tyle. Na pewno od naszego sztabu nie dystansujemy się, nikogo nie wystawiliśmy na strzał. Trener Nawałka ma ode mnie dzisiaj trzy razy mocniejsze wsparcie niż wtedy, kiedy zostawał selekcjonerem.
ZOBACZ WIDEO Michał Listkiewicz: Boniek zrobi wszystko, by być dobrze zapamiętanym (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Nowe zasady dla zbłąkanych owieczek
Z Iwanem "PN" próbowała się skontaktować już przed tygodniem, ale dyrektor kadry grzecznie odmówił komentarza. Stwierdził jedynie, że na napisane w taki sposób artykuły nawet nie zamierza odpowiadać. Szkoda, rzuciłby zapewne nieco inne światło na zdarzenia, które miały miejsce w hotelu Double Tree by Hilton. A w zaistniałej sytuacji wiemy nadal tyle, ile podczas briefingu zdecydował się powiedzieć Boniek.
- Po wygranych eliminacjach powtarzałem w niejednym wywiadzie: trudniej jest zarządzać sukcesem niż porażką. Bo inaczej się piłkarze zachowują przed pierwszym milionem euro, a inaczej już po zarobieniu miliona euro. Taka bywa mentalność młodych ludzi, których uważamy za dojrzałych i w pełni przygotowanych do życia, ale oni nie zawsze tacy są. Niektórzy piłkarze z naszej kadry popełnili w ostatnim czasie trochę błędów, o których my nie do końca wiedzieliśmy. Kiedy jednak wyszło to na jaw, nie mówimy, że to jest wina kelnerów, którzy nagrywali. Wina jest nasza, przede wszystkim piłkarzy, niektórzy złamali bardzo poważnie kodeks reprezentanta Polski. Ale dopóki prezesem PZPN będzie Boniek, a trenerem Nawałka, nie będziemy robić ruchów pod dziennikarzy. Dlatego trener Nawałka zareaguje tak jak uzna za stosowne. Wiem, że ma na tyle dużo życiowego doświadczenia, że dobrze zarządzi tą sprawą.
- To już Adam zdecyduje, czy odłączyć zbłąkane owieczki od stada, czy nie. A jeśli zostaną - to czy już na innych zasadach. Natomiast nie zapominajmy też, że dziś jesteśmy piętnastą drużyną rankingu FIFA. I nie dlatego przesunęliśmy się z 78. na 15. miejsce, nie dlatego reprezentacja nie przegrała 11 meczów o punkty z rzędu, czego nie było nawet za tłustych czasów Kazimierza Górskiego i Antoniego Piechniczka, że tu się baluje, pije i jest nocne rozluźnienie. Nie, to jest efekt pracy trenera i sztabu. Inteligencji, taktyki, powtarzalności. A że ostatnie mecze były trudne? Z Armenią powinniśmy prowadzić do przerwy 3:0, nie prowadziliśmy. Pytanie, czy gdyby skończyło się 5:0, byłby klimat do takich rozliczeń? Chyba nie, więc może dobrze, że zwycięstwo było skromne.
Wskazówka dla Lewego i spółki
To akurat jest jasne - klimatu do pisania o baletach nie było podczas finałów Euro 2016 (choć podobno miały miejsce), nie byłoby też w sytuacji, gdyby w starciach z Danią i Armenią Biało-Czerwoni wbili osiem goli i nie stracili żadnego. Problem polega na tym, że wygrane przyszły z wielkim trudem, po okresach gry w chodzonego, które - jak się okazało - nie były dziełem przypadku. Nawałka na razie jest wycofany, dotąd można było od trenera wyciągnąć jedynie tyle, że na nikogo - za publikacje - się nie gniewa. A czy wyciągnie konsekwencje personalne wobec zawodników, przekonany się w momencie ogłoszenia zagranicznych powołań na listopadowe kwalifikacyjne spotkanie z Rumunią i towarzyskie ze Słowenią. Jeśli miałby poświęcić dwóch wspomnianych na wstępie zawodników - a trzeba oddać zarówno Teodorczykowi, jak i Borucowi, że po powrocie do klubów zaprezentowali po zgrupowaniu wysoką dyspozycję - to od razu pojawia się pytanie, jak zareagują pozostali piłkarze. To znaczy - na ile solidarnie.
Historia, w dużej części pisana przez Bońka, zna przecież przypadki stawania w obronie kolegi, który zabalował w bardzo nieodpowiednim momencie. Podczas słynnej afery na Okęciu w 1980 roku, obecny prezes PZPN stanął wraz z Władysławem Żmudą i Stanisławem Terleckim w obronie Józefa Młynarczyka, wyrzuconego z reprezentacji za to, że przyjechał nietrzeźwy na zbiórkę na lotnisku przed wylotem na eliminacyjne spotkanie z Maltą. - Wtedy sytuacja rozegrała się dziesięć dni przed meczem. Młynarczyk zasiedział się z dziennikarzem w nocnym klubie i wrócił do hotelu około siódmej. Wtedy w każdej kadrze był cichociemny, który pisał raporty, więc jeszcze Młynarczyk nie wszedł do hotelu, a już zrobiła się afera. Postawiliśmy sprawę jasno: Młynarczyk popełnił błąd, ale wylatujmy na Maltę z nim. I trener na miejscu uzna, czy Młynarczyk ma wracać do kraju. Ale wkroczyły już organy propagandy, chciały pokazówki w ciężkich czasach, które były wtedy w kraju, i posypały się dyskwalifikacje. Po kilku miesiącach prosili mnie jednak, żebym napisał prośbę o odwieszenie - przypomniał.
A co stałoby się, gdyby teraz drużyna stanęłaby w obronie tych, których zdecydowałby się rzucić na żer mediom trener Nawałka? - Nie będę gdybać. To nie ma sensu. Gdy wtedy nas zdyskwalifikowali, to drużyna grała dla nas, wygrywała i czekała aż wrócimy - uciął Boniek.
Czyżby była to wskazówka dla Roberta Lewandowskiego i spółki? Przekonamy się już za kilka dni.
Adam Godlewski