W 32. minucie meczu z Danią, przy wyniku 1:0 dla Polski, Lewandowski dostał w polu karnym świetne podanie od Kamila Grosickiego. Próbował wyprzedzić obrońcę przyjęciem piłki, zagrał jednak zbyt mocno i ubiegł go Kasper Schmeichel.
Duński bramkarz nie zdołał jednak utrzymać piłki w dłoniach, a ta potoczyła się w kierunku leżącego już na murawie "Lewego". Nasz kapitan ręką przełożył sobie piłkę na prawą nogę i kopnął ją w światło bramki, gdzie dopadł do niej Jakub Błaszczykowski i wpakował do siatki.
Sędzia Gianluca Rocchi zauważył nieprawidłowe zagranie i bramki nie uznał. Protesty Lewandowskiego były nieuzasadnione, napastnik Bayernu zamiast dodatkowo narażać się sędziemu powinien raczej się cieszyć, że nie dostał żółtej kartki. Kartki, która wykluczałaby jego występ w meczu z Armenią.
- "Lewemu" z Danią się upiekło, bo za tą akcję powinien dostać żółtą kartkę - powiedział w programie Cafe Futbol Wojciech Kowalczyk, były reprezentant Polski. - Na szczęście dla nas nie dostał jej, bo wtedy z Armenią nie byłoby i Lewandowskiego, i Arkadiusza Milika - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski o karnym: nie było zatrzymania (Źródło: TVP S.A.)
- Pamiętajmy o tym, że po Armenii jedziemy na trudny teren do Rumunii. Miejmy więc nadzieję, że we wtorek piłkarze z kartkami będą uważać - zaznaczył srebrny medalista Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie.
Poza Lewandowskim zagrożeni są Kamil Glik, Łukasz Piszczek, Piotr Zieliński i Thiago Cionek. Nieobecność jednego z nich może okazać się sporym problemem dla Adama Nawałki. W Bukareszcie na pewno nie zagra wspomniany Milik, który w meczu z Danią naderwał więzadła w kolanie i może pauzować nawet przez pół roku.