Feio jest jak szaman, który zaraża szaleństwem [OPINIA]

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki

Rachunek za zatrudnienie Feio przy Łazienkowskiej już jest wysoki. Niestety, nadal rośnie. Legia za ten błąd będzie płacić latami.

Legia zagrała z Radomiakiem beznadziejnie. Goncalo Feio tak zestawił i przygotował drużynę, że nie miała ona niczego. Bramkarz skompromitował się trzykrotnie. Ofensywa nie istniała, a defensywa istniała tylko teoretycznie. W sumie nie było też trenera, bo Feio został wyrzucony z boiska za rzucenie piłki w zawodnika gospodarzy.

Po meczu Portugalczyk jak zwykle twierdził, że był niewinny (no jakże by inaczej!), ale facet, którym zajmowała się prokuratura, bo rzucił pojemnikiem w prezesa Motoru Lublin rozbijając mu głowę, powinien jednak uważać, gdy cokolwiek rzuca w kierunku innych ludzi. Nie mówiąc już o tym, że przy okazji wulgarnie zwyzywał arbitra.

Feio niemal w każdym meczu odgrywa przy ławce rezerwowych tę samą komedię. Gra pokrzywdzonego, macha rękami, wykrzykuje, zrzuca ubranie. Cyrk. Po co Legii trener, który nie trzyma ciśnienia przy linii? Jak taki facet może pomóc drużynie, skoro jego mózg jest cały zalany emocjami?

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sergio Ramos bożyszczem fanów. Szalona radość

Po meczu Feio twierdził, że Radomiak bił Legię sercem do gry i determinacją, ale prawda jest dużo gorsza. Gospodarze, którzy bronią się przed spadkiem, bili Legię pod każdym względem, także piłkarskim. W drugiej połowie Legia nie oddała ani jednego celnego strzału.

Feio od razu skupił się na przekazie do kibiców. - Nie śpię, póki nie będzie lepiej. Jeśli problemem jestem ja, to nie chcę nawet złotówki od Legii i mogę odejść już jutro - zadeklarował Feio i dodał, co do przyszłości: - Jestem wojownikiem i biorę tylu wojowników, ile się da i będziemy szli.

Nikogo nie chcę obrażać, ale jest to przekaz dramatycznie prymitywny, skierowany do najbardziej twardogłowych. Żeby "kupić" te brednie Portugalczyka, trzeba nie ogarniać otaczającej rzeczywistości. Dla Legii byłoby lepiej gdyby Goncalo się jednak wyspał. No i Legia nie potrzebuje wojownika, potrzebuje po prostu trenera.

Drużyna gra fatalnie. Na wiosnę wygrała tylko z Puszczą Niepołomice, a przecież Legia nie ma tak słabego personalnie zespołu, żeby nie dać rady Koronie Kielce, przegrać z Piastem Gliwice i zostać rozbitą w pył przez Radomiaka.

Feio przemilczał, że w sobotę skompromitował się Vladan Kovacević, bramkarz, którego to on ściągnął do Legii na wypożyczenie. Tym samym "zaparkował" na ławce Kacpra Tobiasza, zawodnika, w którego Legia zainwestowała sto meczów, na którym klub miał zarobić miliony euro. Kto Portugalczykowi pozwala na takie rzeczy?

Feio jest komunikacyjnie bardzo sprawny. Przerzucenie winy na innych wychodzi mu znakomicie. Udało mu się napiętnować szefa skautingu Radosława Mozyrkę i doprowadzić do zwolnienia dyrektora sportowego Jacka Zielińskiego. Na nich ma spaść wina za beznadziejną grę Legii.

Inaczej nie będzie

Tymczasem największym błędem Jacka Zielińskiego nie były wcale jakieś nietrafione transfery. Jego najgrubszą pomyłką było sprowadzenie na Łazienkowską Goncalo Feio. Już wtedy było wiadomo co to za gagatek. Miał na koncie poważny konflikt w Rakowie Częstochowa, Wiśle Kraków, konflikt przy swoim pierwszym pobycie w Legii i grubą aferę w Motorze Lublin, gdy rzucił w prezesa klubu pojemnikiem na dokumenty i trafił go w skroń. W efekcie Paweł Tomczyk wylądował w szpitalu.

W momencie, gdy Legia zatrudniała Feio, w jego sprawie toczyło się postępowanie prokuratorskie. Czy z takim CV można zostać trenerem Legii Warszawa? Okazało się, że można. Legia postąpiła jak naiwna kobieta, która myśli: ten facet co prawda pił i bił wszystkie swoje poprzednie partnerki, ale przy mnie się zmieni. Ze mną będzie inaczej. No nie będzie.

I nie trzeba było długo czekać, żeby charakterek Feio dał znać o sobie w Warszawie. Zaczęło się od kilku małych konfliktów w pracownikami różnych pionów w klubie. A później już poszło. Jaskrawym przykładem, że coś tam gdzieś Portugalczykowi nie styka, było pokazanie środkowych palców w kierunku sztabu i kibiców Brondby. Skandaliczne zachowanie, ale w sumie uszło to Feio na sucho. Media są wobec niego podejrzanie wyrozumiałe. Naiwnie kupują chorą retorykę o kłodach, jakie cały świat rzuca pod nogi tego wyjątkowego trenera.

Bo Feio to taka osobowość, która wokół widzi wrogów, osaczników, spiski i inne działania przeciwko sobie. Jest jak szaman, który zaraża szaleństwem. Albo jesteś z nim, stajesz się wyznawcą jego kościoła, albo stajesz się wrogiem. Jacek Zieliński nie musiał długo czekać by się o tym przekonać. Feio szybko zaczął kąsać rękę, która jego - trenera bez doświadczenia nawet jednego meczu w Ekstraklasie - wyciągnęła z niebytu i dała szansę życia.

Portugalczyk jest bezwzględny, nie wie co to wdzięczność. Jego świat zaczyna się od "ja" i na "ja" się kończy. Bez zmrużenia okiem fałszuje rzeczywistość. Przerzuca winę na innych. Przecież nie jest żadną wielką tajemnicą, że Feio aprobował każdy transfer do Legii, ale sam sprytnie to pomija w swojej narracji, wskazując na winę pionu sportowego Legii i działu skautingu. Jest przy tym bardzo niebezpieczny. Rozgrywa szatnię, klub, media, trybuny. Bezpośrednio komunikuje się z kibicami, świetnie czyta ich oczekiwania i mówi to, co oni chcieliby usłyszeć. Staje przed "Żyletą", przemawia jak trybun ludowy, deklaruje, że on bierze wszystko na swoją klatę. Kłopot w tym, że tak naprawdę nie bierze. Udaje tylko, obwiniając innych. To jest zwykłe, prymitywne szczucie na ludzi.

Działacze Legii stali się zakładnikiem Feio, bo za nim stoją trybuny. A zarządzający Legią Dariusz Mioduski i Marcin Herra, głosu ludu boją się najbardziej.

Gangrena, która zżera klub od środka

Portugalczykowi tym łatwiej być skutecznym, że ma w mediach wielu zwolenników, którzy doszukują się w nim geniusza na miarę Mourinho. Ileż to zachwytów o zmyśle taktycznym Feio już czytałem albo o tym, jak on świetnie analizuje grę. Polecam tym, co pieją z zachwytu nad tym geniuszem taktyki obejrzenie skrótu z meczu Djurgarden - Legia. Zespół z Warszawy przegrywa 1:2, goni wynik i jest bliski wyrównania. Feio w 72. minucie zdejmuje z boiska Jurgena Celhakę i wprowadza... Artura Jędrzejczyka. Cztery minuty później Legia dostaje trzecią bramkę i jest po meczu. Patric Aslund ogrywa "Jędzę", który porusza się jak wóz z węglem. Legia przegrała ten mecz przez katastrofalną decyzję Feio.

Co robi Portugalczyk po meczu? Bierze na siebie odpowiedzialność? Nie, odpala bombę na konferencji prasowej mówiąc, że do tej pory nie dostał od pionu sportowego ani jednego nazwiska piłkarza, który byłby wystarczająco dobry by wzmocnić Legię. Mało tego! Tuż po meczu z Djurgaden Feio opieprza w szatni, przy zespole, samego właściciela Legii, za to, że nie ma wsparcia, nie ma transferów, a klub "nawet sędziów nie potrafi załatwić".

Szczucie Feio jest skuteczne, na forach kibicowskich już się gotuje. Kilka dni później Jacek Zieliński zostaje zwolniony w funkcji dyrektora sportowego klubu. On, legenda klubu, która z Legią wygrała wszystko. Człowiek do szczętu uczciwy, który o pieniądze Mioduskiego dbał tak, jakby były jego, został zwolniony przez człowieka, który jest w Legii kilka miesięcy i jeszcze niczego z nią nie wygrał. Niczego.

Feio na konferencji w Szwecji nie powiedział czemu nagle zagrał tam Jędrzejczyk. Ci, którzy są blisko drużyny nie mają wątpliwości, że jest on Portugalczykowi potrzebny do "trzymania" szatni. Zresztą Feio od dawna zabiegał (bezskutecznie, bo pion sportowy klubu był temu przeciwny) o przedłużenie kontraktu z 37-letnim Jędrzejczykiem, którego przydatność do Legii można rozpatrywać wyłącznie w kontekście jednego zespołu. Oldbojów.

Ale gdyby nawet przyjąć, że Feio jest genialnym taktykiem i strategiem, to i tak nie posiada najważniejszej cechy niezbędnej do wykonywania zawodu trenera: umiejętności zarządzania ludźmi i pracy w zespole. On gra tylko na siebie, w myśl hasła: "po mnie choćby potop!". Dzieli klub na swoich i resztę, co dla Legii jest gangreną, która zżera klub od środka.

Więc największym dramatem Legii na dzisiaj wcale nie jest to, że nie ma wyników. Gorszy jest fakt, że nawet jeśli Feio zostanie zwolniony zostawi klub w ruinie, ludzi skłóconych ze sobą, ziemię spaloną. Trudno to będzie odbudować, trudno będzie wskrzesić zaufanie pomiędzy postaciami, które w ostatnich latach wyprowadziły Legię z najcięższego kryzysu, gdy groził jej spadek z Ekstraklasy. Rachunek za zatrudnienie Feio przy Łazienkowskiej już jest wysoki. Niestety, nadal rośnie. Legia za ten błąd będzie płacić latami.

Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty

Komentarze (12)
avatar
MiroSlaw 1000
18 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
psychopata i tchórz. 
avatar
bób humor i włoszczyzna
22 min temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
trener to jedno, ale przyczyna porażek to też beznadziejni kibice 
avatar
szymek zu
27 min temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Fleja to fachowiec od boksu damskiego 
avatar
olaf3434
44 min temu
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Co ma postepowani do ulejetnosci trenerskich 
avatar
jatojaijuz
1 h temu
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
fachowcem od czego jest Fejo<>? 
Zgłoś nielegalne treści