23-latek w poprzednim sezonie grał w ekstraklasowym Górniku Łęczna, gdzie był podstawowym napastnikiem i wystąpił w 31 spotkaniach, w których siedmiokrotnie pokonał bramkarzy rywali. Jakub Świerczok dobre występy przeplatał słabszymi, a po zakończeniu sezonu wiele zastrzeżeń do jego dyspozycji miał sztab szkoleniowy zespołu z Lubelszczyzny.
Ostatecznie Świerczok do sezonu przygotowywał się z rezerwami Górnika Łęczna i dostał wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Ostatecznie trafił do I-ligowego GKS-u Tychy. W klubie z rodzinnego miasta wiązano ze Świerczokiem duże nadzieje, miał on być lekiem na ofensywne problemy śląskiego zespołu. W kadrze tyszan brakowało klasowego napastnika, który byłby gwarantem co najmniej dziesięciu bramek w sezonie.
Przejście o klasę rozgrywkową niżej miało pomóc również Świerczokowi. - W każdym meczu daję z siebie sto procent i tak też będzie w niedzielę. Trochę czasu potrzebuje jeszcze na to, by być w takiej formie, w jakiej byłem w Ekstraklasie. Najbardziej potrzebna mi jest systematyczna gra. Przyszedłem do Tychów, by pomóc drużynie i podnieść jej jakość. W GKS-ie chcę się dalej rozwijać - mówił przed startem ligowych rozgrywek 23-letni napastnik.
Jednak w pierwszych pięciu meczach Świerczok zdobył zaledwie jednego gola, choć sytuacji do powiększenia swojego dorobku miał dużo więcej. W dodatku napastnik GKS-u bramkę strzelił z rzutu karnego, a wciąż brakuje mu trafienia z gry. W ostatnim starciu przeciwko Olimpii Grudziądz miał dwie dogodne sytuacje. Kilka szans miał również w meczu z MKS-em Kluczbork. W obu pojedynkach górą byli bramkarze lub też Świerczok był łapany na spalonym.
ZOBACZ WIDEO: Dwie Polki zachwyciły cały kraj. "To były łzy szczęścia i wzruszenia"
Na przełamanie swojego podstawowego napastnika liczy trener GKS-u Tychy. - Na pewno skuteczności Kubie brakuje. Z perspektywy tych ostatnich pięciu spotkań widoczne jest to, że on z dużą łatwością dochodzi do sytuacji, ale na razie górą są bramkarze. Będę go bronił, nie chcę go ganić. Błędy zawodników są też moimi błędami, jesteśmy jedną drużyną. Brakuje mu skuteczności, ale wiadomo, że przyszedł z marszu - powiedział Kamil Kiereś.
- Czasami tak z napastnikami jest, że ta pierwsza bramka nie pada i rośnie presja. My jako drużyna w niego wierzymy, że się przełamie. Potencjał do strzelania bramek na pewno w nim jest - dodał szkoleniowiec tyskiego klubu.