Drugi raz z rzędu Lech Poznań stracił bramkę już w pierwszej minucie. Ruch Chorzów podwyższył nawet prowadzenie, ale ostatecznie lechici doprowadzili do remisu, a w drugiej połowie mogli nawet przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. - Myślałem, że w innym nastroju przyjdę na konferencję prasową. Nie możemy być zadowoleni z jednego punktu, bo wiemy w jakiej sytuacji się znajdujemy. Mimo wszystko chwała chłopakom, że w tak dramatycznej sytuacji uratowali jeden punkt. Mecz właściwie się nie zaczął, a już było 0:1, a po chwili 0:2. Wyobrażam sobie co się działo w głowach zawodników. Zresztą było to widać na boisku. Nic się nie kleiło w naszej grze, było dużo niepewności w rozegraniu piłki i w pierwszej połowie nie byliśmy wstanie zagrozić drużynie Ruchu. Całe szczęście, że bramkę na 2:1 strzeliliśmy przed przerwą. W drugiej połowie było zdecydowanie lepiej - mówił Jan Urban.
Obie bramki dla Ruchu zdobył Mariusz Stępiński, który dwukrotnie uciekł Paulusowi Arajuuriemu i strzałami głową pokonał Jasmina Buricia. - Najbardziej boli mnie, że tracimy bramki po stałych fragmentach gry mając tak wysokich stoperów dobrze grających głową. Nie możemy sobie na to pozwolić - dodał nowy trener Kolejorza.
Urban był rozczarowany postawą swoich podopiecznych przed przerwą. Potem było już dużo lepiej na co wpływ miało wprowadzenie Dawida Kownackiego i Gergo Lovrencsicsa. - Obie zmiany przyniosły wiele dobrego. Zaczęliśmy grać kreatywnie i kombinacyjnie. Spodziewałem się lepszej gry w pierwszej połowie po tym co widziałem na treningach, gdzie było dużo radości i uśmiechu. Mecz się jednak na dobre nie zaczął, a już przegrywaliśmy. To jak dostać w głowę ciężkim narzędziem. Cieszy postawa w drugiej połowie, bo nie jest łatwo wyjść z takiej sytuacji - zakończył Urban.
[event_poll=52822]