- Po moim odejściu z Lubina opowiadałem, że kilku moich graczy piło w Białymstoku gorzałę tuż po zakończonym meczu i trzy dni przed kolejnym. Czy ktoś się nad tym zastanowił, pochylił nad problemem? Nie, i dlatego to samo było na zgrupowaniu kadry. To w polskiej piłce norma, powszechnie akceptowana przez działaczy, dziennikarzy, niektórych trenerów. Ci trenerzy, którym to przeszkadza, nie są z kolei akceptowani przez działaczy, piłkarzy i dziennikarzy właśnie. Błędne koło - ocenił Czesław Michniewicz.
- W Polsce, niestety, piją prawie wszyscy, a jeśli niektórzy nie piją, to znaczy, że już nie mogą, jak mawiał mój były kierownik z Lecha - dodał.
Były szkoleniowiec Kolejorza przyznał jednak, że sam czasami zezwala swoim zawodnikom na alkohol. - Są momenty, kiedy pozwalam wypić jedno czy dwa piwa. Wracamy często ze Śląska do Gdyni przez 12 godzin, a naprawdę trudno znieść gnieżdżenie się w małym autokarze. Problem zaczyna się, kiedy piłkarze źle się prowadzą, a trener o tym nie wie i wciąż stosuje maksymalne obciążenia treningowe. Wtedy jest najwięcej kontuzji. A dziennikarze piszą, że coś nie tak z treningami - powiedział Michniewicz w rozmowie z Gazetą Wyborczą.