Piłkarze Śląska Wrocław już przed meczem zapowiadali, że z respektem podejdą do piątkowego przeciwnika mimo iż ten przegrał trzy ostatnie spotkania. - Ostatni nasz wyjazd na ten teren pokazał, że gra się tam niezwykle ciężko i trzeba się mocno przeciwstawić, aby można było grać to, co my potrafimy, czyli piłką. Sama gra, same umiejętności nie wystarczą. Trzeba dołożyć do tego zacięcie i to, co Podbeskidzie przeciwstawi przeciwko nam - mówił Krzysztof Ostrowski, dla którego tym razem znalazło się miejsce w podstawowym składzie WKS-u.
[ad=rectangle]
Od pierwszych minut Śląsk, tak jak zapowiadali piłkarze tego klubu, starał się narzucić swój styl gry. Zielono-biało-czerwoni przejęli inicjatywę na boisku i atakowali. W 14. minucie blisko było o gola dla WKS-u, lecz minimalnie pomylił się Sebastian Mila, uderzając piłką o poprzeczkę. Śląsk się jednak nie poddawał i na prowadzenie wyszedł w 21. minucie. Wówczas po dośrodkowaniu Mili z rzutu rożnego nie do obrony główkował Piotr Celeban.
Po wyjściu na prowadzenie podopieczni Tadeusza Pawłowskiego nie cofnęli się do defensywy i dalej śmiało atakowali. Gdy wydawało się, że za chwilę wrocławianie podwyższą wynik, to niespodziewanie do remisu doprowadzili gospodarze. W 30. minucie polu karnym WKS-u doszło do ogromnego zamieszania, a ostatecznie futbolówkę do siatki wepchnął Damian Chmiel. Do końca pierwszej połowy na boisku wiele działo, bowiem sytuacje mieli i jedni, i drudzy. Na przerwę do szatni zawodnicy obu ekip udali się jednak przy wyniku 1:1.
Drugą połowę lepiej rozpoczęli gospodarze, ale to goście w 50. minucie znów wyszli na prowadzenie. Wówczas Lukas Droppa kapitalnie dośrodkował w pole karne, gdzie akcję strzałem głową wykończył Flavio Paixao. Górale szybko odpowiedzieli na to trafienie, lecz sędzia słusznie nie zaliczył bramki Pavola Stano. Były obrońca Korony Kielce był bowiem na wyraźnym spalonym.
Po godzinie gry tempo spotkania znacznie spadło. Wrocławianie tak zawzięcie już nie atakowali, bardziej skupili się na grze w defensywie i wyprowadzaniu kontrataków. Obrońcy Śląska z Mariuszem Pawełkiem na czele fatalnego błędu nie ustrzegli się jednak w 70. minucie. Wówczas Krzysztof Chrapek wyłuskał piłkę Pawełkowi i skierował ją do bramki! To była sytuacja, która na piłkarskich boiskach zdarza się bardzo, bardzo rzadko.
Do końca zawodów i jedni, i drudzy starali się zdobyć gola, który dałby trzy punkty. W Bielsku bramki już jednak nie padły i spotkanie zakończyło się remisem. Ten mecz na pewno mógł się jednak podobać.
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Śląsk Wrocław 2:2 (1:1)
0:1 - Piotr Celeban 21'
1:1 - Damian Chmiel 30'
1:2 - Flavio Paixao 50'
2:2 - Krzysztof Chrapek 70'
Składy:
Podbeskidzie Bielsko-Biała: Michal Pesković - Tomasz Górkiewicz, Pavol Stano, Dariusz Pietrasiak, Piotr Tomasik, Maciej Iwański, Anton Sloboda, Damian Chmiel, Marek Sokołowski (85' Sylwester Patejuk), Maciej Korzym (62' Krzysztof Chrapek), Robert Demjan (62' Bartosz Śpiączka).
Śląsk Wrocław: Mariusz Pawełek - Paweł Zieliński, Piotr Celeban, Tomasz Hołota, Dudu Paraiba, Krzysztof Danielewicz (75' Tom Hateley), Lukas Droppa, Krzysztof Ostrowski (87' Karol Angielski), Sebastian Mila, Robert Pich (69' Mateusz Machaj), Flavio Paixao.
Żółte kartki: Paweł Zieliński, Lukas Droppa, Mateusz Machaj (Śląsk) oraz Tomasz Górkiewicz, Bartosz Śpiączka, Anton Sloboda, Damian Chmiel (Podbeskidzie).
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).
[event_poll=28292]