To miał być miesiąc Ruchu Chorzów. Po dość pechowym odpadnięciu z europejskich pucharów piłkarze Niebieskich mogli skupić się na lidze, gdzie zajmują miejsce w końcówce tabeli.
Tymczasem po dwóch remisach z Lechią i Pogonią, kiedy chorzowianie wygraną tracili w końcówce meczu, Ruch w spotkaniu z PGE GKS Bełchatów zagrał tragicznie. - Tak nie możemy się prezentować. W pierwszej połowie zagraliśmy katastrofalnie, po zmianie stron wyglądało to trochę lepiej - przyznał jeden z niewielu piłkarzy Niebieskich, do których nie można mieć zastrzeżeń, pomocnik Bartłomiej Babiarz.
[ad=rectangle]
W niedzielne popołudnie i wieczór zhańbiła się nie tylko pierwsza drużyna, ale także drugi zespół Niebieskich. Rezerwy Ruchu kilkadziesiąt minut po meczu pierwszego zespołu, zmierzyły się na głównej płycie z BKS Stalą Bielsko-Biała. W składzie drugiej drużyny pojawili się w zdecydowanej większość podopieczni Jana Kociana. Jednak i oni, podobnie jak wcześniej koledzy w potyczce z Brunatnymi, zagrali fatalnie. Ruch przegrał 0:3, a najlepszymi zawodnikami rezerw byli wprowadzani w drugiej części piłkarze, na co dzień występujący w rezerwach.
W pojedynku z PGE GKS chorzowianie początkowo wyszli ustawieni trójką obrońców. Widać było jednak, że Niebiescy w tym ustawieniu czują się źle. Kilkanaście minut po stracie gola Jan Kocian zmienił taktykę. - Jakoś nam gra z trzema piłkarzami z tyłu nie leżała. Dobrze, że trener skorygował nasze ustawienie - przyznał Marcin Kuś.
W końcówce spotkania chorzowianie postawili wszystko na jedną kartę. W doliczonym czasie gry pod bramkę Arkadiusza Malarza zawędrował nawet Krzysztof Kamiński. - To był akt desperacji. Niestety nic z tego nie wyszło - powiedział golkiper.
Po dziewięciu kolejkach sytuacja Ruchu w tabeli nie wygląda zbyt różowo. - Teraz czeka nas mecz z Zawiszą. Ich sytuacja w tabeli także nie wygląda za dobrze. Ktoś w tym spotkaniu musi się przełamać i mam nadzieję, że będziemy to my - zakończył bramkarz Niebieskich.