Belgowie od pierwszych minut czwartkowego meczu sprawiali wrażenie, jakby przy Łazienkowskiej zadowalał ich bezbramkowy remis. To Legia miała na boisku inicjatywę, co kilka minut po starcie drugiej części meczu udokumentował Miroslav Radović. Stracony gol podziałał na zawodników Maesa trzeźwiąco, tego dnia nie byli oni jednak w stanie pokonać Dusana Kuciaka.
[ad=rectangle]
- Byliśmy dla mistrzów Polski równorzędnym przeciwnikiem. Zagraliśmy niezłe spotkanie, ale momentami brakowało nam kreatywności, przez co nie byliśmy w stanie trafić do siatki. Uważam, że ten rezultat nie jest sprawiedliwy. Wynik meczu mógł wyglądać zupełnie inaczej. Mieliśmy jedną szansę przed przerwą i kilka w drugiej połowie. To było jednak za mało - przyznaje szkoleniowiec Lokeren.
Według Maesa jego zespół stracił bramkę w okresie, kiedy jego gra układała się najlepiej. - Pomiędzy czterdziestą piątą i sześćdziesiątą minutą szło nam naprawdę dobrze. Próbowaliśmy z dobrym skutkiem zdominować rywali, ale jedna strata przy linii bocznej i kontra sprawiła, że rywale strzelili gola. Straciliśmy tę bramkę zbyt łatwo - mówi.
Szkoleniowiec Lokeren czwartkowe spotkanie obserwował z wysokości trybun. Było to efektem kary, którą otrzymał on po meczu z Hull City. - To był inny sposób obserwowania meczu niż ten, do którego jestem przyzwyczajony. Nasz sztab szkoleniowy dobrze poradził sobie jednak z zarządzaniem drużyną i miał kontrolę nad tym, co działo się na boisku. Dla mnie jest to lekcja. Nie powinienem zbyt często dać się dyskwalifikować - kończy Maes.
[event_poll=33334]